Droga Pani Aleksandro! Już kilka razy zamierzałem napisać do Pani parę słów, bo myślę, że każdy życzliwy list dodaje Pani energii i wiary do życia i dalszego działania. Z tego, co wiem, jestem chyba
jedynym, albo jednym z nielicznych, którzy czytają „Niedzielę” w Edmonton (w Kanadzie - przyp. red.), ale ziarno padło na dobrą glebę. Pan Bóg odpowiedział na liczne modlitwy łaską powołania
dla mego pierworodnego syna i modlę się teraz bardzo, aby on wytrwał w swoim postanowieniu i nie dał się zwieść ułudom tego świata. Dzięki „Niedzieli” żyję życiem Kościoła w Polsce, który
jest taki bogaty w różne wydarzenia. Bez „Niedzieli” moje życie byłoby bardzo ubogie.
Edmonton liczy ok. 700 tys. mieszkańców, z tego ok. 300 tys. to katolicy. Myślę że problem powołań miejscowych związany jest ze słabym kultem Maryjnym. Kto nie szanuje Matki, to tym bardziej wzgardzi
Ojcem. Ciekawostką jest, że tu, w Edmonton, bardzo wielu ludzi ma zawieszony na lusterku w samochodzie różaniec.
Polacy mają największy skarb, jakiego nie mają inni: tętniący życiem Kościół, bogaty w różne wydarzenia religijne. Co z tego, że ludzie na Zachodzie jeżdżą mercedesami i cadillakami, skoro po życiu
doczesnym grozi im otchłań, bo nie zainwestowali w to, co najważniejsze - w swoją duszę. Być może wielu ludzi śmieje się z Polaków, ale ten śmiech może się obrócić w rozpacz, kiedy zobaczą Polaków
w Królestwie Niebieskim, a siebie samych precz odrzuconych.
Pani Aleksandro, proszę wycałować ode mnie Księdza Redaktora Naczelnego i kogo się da w Redakcji. Niech Bóg Wszechmogący wspomaga Was wszystkich, a także każdego wierzącego w Polsce i otuli Wasze
serca miłością. Polacy, Bóg Was umiłował bardziej niż wszystkich innych, nie traćcie nadziei. Wasze błagania i prośby zostaną spełnione. Pan nie będzie długo zwlekał. Bądźcie dobrej myśli!
Z szacunkiem i miłością
Marek z Edmonton
W imieniu całej Redakcji i Księdza Redaktora Naczelnego dziękuję serdecznie za życzliwość. Piękny obraz Pan tu nakreślił, z naszą Niedzielą w tle - szczerze życzylibyśmy sobie, by tak właśnie promieniowała.
Mamy teraz okazję oglądać co wieczór w Telewizji TRWAM Apel Jasnogórski z Częstochowy. Jest to wielkie dobrodziejstwo, którego nie da się przecenić. Gdy oglądam transmisję z Apelu, zawsze ogarnia
mnie wielkie wzruszenie - wczuwam się w atmosferę, niemal fizycznie odbieram ciepło płynące od ludzi, z ich gorących serc. Byłam tam, gdy było tłoczno, ale też gdy w Kaplicy pozostało niewiele osób.
Zawsze czułam się wspaniale obok Matki Najświętszej, można tam być nieskończenie długo, aż cały świat przestaje się liczyć. Współczuję ludziom, którym jeszcze nie było dane tam się znaleźć. Gdy przekraczamy
bramy Klasztoru, od razu czujemy się, jakbyśmy byli w innym świecie - w świecie Ducha.
Myślę, że Niedziela podejmuje próbę przekazania tego nastroju, tej powagi i tej miłości. Jej redakcja, niemal przytulona do Świętego Wzgórza, żyje wspólnym rytmem. Pan Marek z dalekiego Edmonton najlepiej
to rozumie.
Mam nadzieję, że zobaczymy się znów wszyscy, jak najliczniej, 18 września br. w Częstochowie, na kolejnej Pielgrzymce Przyjaciół Niedzieli na Jasną Górę. Do zobaczenia! Do usłyszenia! Do omodlenia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu