Wybrałam się z przyjaciółmi do Doliny Chochołowskiej. Gdy dotarliśmy do schroniska, zmęczone towarzystwo z przyjemnością zajęło się zjedzeniem „małego co nieco”. Ja już wcześniej postanowiłam
pójść Szlakiem Ojca Świętego - Doliną Jarząbczą. Poszłam sama.
Po drodze spotkałam zaledwie dwie lub trzy osoby. W miejscu, gdzie modlił się Jan Paweł II, usiadłam z ulgą na ławce, aby choć przez chwilę powierzyć Bogu naszego Papieża. Schodząc w dół, nie
spotkałam już nikogo. Szłam spokojnie, bo byłam zmęczona.
W drzwiach schroniska podszedł do mnie jakiś nieznany turysta i zapytał, czy nie widziałam tych dwóch niedźwiedzi, które szły za mną. On, będąc na szczycie z synami, zobaczył je przechodzące ze Słowacji
na stronę polską. Cały czas zarówno ja, jak i niedźwiedzie byliśmy obserwowani przez lornetkę. Gdy to usłyszałam, „włosy stanęły mi dęba” i postanowiłam już więcej sama nie wypuszczać się
na szlak.
Czekamy na następne listy Czytelników „Niedzieli”. Może podzielą się z nami swoimi przeżyciami i opiszą spotkania czy rozmowy, które pozwoliły im szczerze się uśmiechnąć...
Redakcja
Pomóż w rozwoju naszego portalu