Narodziny dziecka to prawdziwe i niepowtarzalne święto. Zdarza się, że maleństwo pojawia się tuż przed Bożym Narodzeniem lub podczas jego trwania i radość jest podwójna. Tak było u Eli i Karola Białkowskich, rodziny redaktora naczelnego Wrocławskiego Gościa Niedzielnego. – Dowiedzieliśmy się, że termin rozwiązania Małgosi, naszej najstarszej córki, wypada 24 grudnia, czyli dokładnie w Wigilię. Było to niesamowite przeżycie, pierwsze dziecko, więc wszystko nowe i do tego taka data porodu – wspomina Ela.
Będę czekać z sernikiem
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Do porodu przygotowywaliśmy się w szkole rodzenia, chodziliśmy na zajęcia do szpitala. Wtedy okazało się, że położna, która je prowadziła, będzie miała w Wigilię dyżur. Pół żartem, pół serio powiedzieliśmy, że może się spotkamy. Położna zażartowała, że będzie na nas czekać z sernikiem, na co my z uśmiechem odpowiedzieliśmy, że weźmiemy makowiec – śmieje się Ela.
Reklama
Ale Wigilia upłynęła spokojnie, spędzili ją z rodziną, udało się pójść nawet na Pasterkę. – W nocy obudziła mnie kolęda „Bóg się rodzi”. Ktoś wracając do domu głośno śpiewał pod oknami. Usiadłam na łóżku i obudziłam Karola, bo w tym momencie odeszły mi wody. Zaczęliśmy się zbierać, Karol napisał do położnej, że my jednak weźmiemy ten makowiec i przyjedziemy – wspomina. Położna na nich czekała, nikogo nie było na szpitalnej izbie przyjęć. – Po tym, jak mnie zbadała, stwierdziła, że to jeszcze trochę potrwa i zaproponowała, że wstawi wodę na herbatę i zjemy sernik. I rzeczywiście bóle porodowe trwały całe Boże Narodzenie, a Małgosia urodziła się w nocy z pierwszego na drugi dzień świąt. Mieliśmy poród rodzinny, więc Karol był cały czas ze mną. Sam 26 grudnia to wielka radość, zachwyt nad nowym życiem. Niezapomniane święta – mówi.
Z petardami i fajerwerkami
Ale Małgosia to nie jedyne dziecko państwa Białkowskich urodzone w okresie około świątecznym. – Tak naprawdę trójka z piątki naszych dzieci urodziła się w czasie świątecznym – wyjaśnia Ela. – Witek, nasze trzecie dziecko, termin porodu miał wyznaczony na 2 stycznia, ale braliśmy pod uwagę, że może urodzić się wcześniej, więc znów był to Adwent i święta pełne oczekiwania i niepewności. Na Wigilię do teściów też jechałam ze spakowaną torbą do szpitala, ale Witek postanowił urodzić się w… Sylwestra. Przyszedł na świat w nocy z 30 na 31 grudnia. Pamiętam, kiedy leżałam w szpitalu taka szczęśliwa z Witusiem obok mnie – słysząc te wszystkie fajerwerki, petardy na dworze – było we mnie ogromne poczucie spokoju i radości, że Wituś jest już z nami. Taki wspaniały prezent na Nowy Rok.
Także najmłodsza córeczka Tereska urodziła się w okresie Bożonarodzeniowym, 3 stycznia: – W całej rodzinie było wielkie oczekiwanie. W Adwencie dzieci świadome nowego życia pytały: Czy Maryja też tak czuła? Czy Maryję bolało? Czy Jezus ją kopał? Dla nich to było wręcz namacalne, lepiej wszystko rozumiały i głębiej przeżywały.
Święta okiem położnej
– Święta Bożego Narodzenia to trudny czas dla wszystkich, którzy muszą zostawić rodzinę i jechać na dyżur – mówi pani Kamila, położna od prawie 10 lat. – Dyżury na położnictwie i sali porodowej są nieprzewidywalne. Nie da się przewidzieć, czy będzie możliwość wypicia choć herbaty, nie wspominając o wspólnej kolacji. Pomimo tego, każda z koleżanek przynosi coś od siebie i jeśli to tylko możliwe, to choć z doskoku staramy się zjeść jakąś świąteczną potrawę, znaleźć chwilę, żeby podzielić się opłatkiem.
Najtrudniejsza na świątecznych dyżurach jest rozłąka z rodziną. – Trudne emocjonalnie jest niespędzanie tego wyjątkowego czasu z rodziną. Ale cieszymy się każdym nowo narodzonym dzieckiem, cieszymy się, że możemy wspierać młode mamy. I staramy się o dobrą atmosferę w trakcie świąt w szpitalu – podkreśla położna.