W sytuacji coraz wyraźniejszego słabnięcia całego organizmu człowiek stary powoli sam zaczyna niejako rezygnować z życia. Wyrazem tej rezygnacji jest unikanie kontaktów z ludźmi, izolowanie się od otoczenia:
człowiek stary boi się, że nie wszędzie wejdzie, że może się gdzieś potknąć i upaść, że czegoś nie dosłyszy, że źle na coś zareaguje, że zaszkodzi mu jakieś jedzenie czy picie. Barzillaj Gileadczyk, zachęcany
przez króla Dawida, aby udał się z nim do Jerozolimy, odpowiada: „Ileż lat życia pozostaje mi jeszcze, abym szedł z królem do Jerozolimy? Liczę obecnie osiemdziesiąt lat. Czy potrafię rozróżnić
między tym, co dobre, a tym, co liche?(...) Po cóż sługa twój ma być ciężarem dla pana mego, króla (...) Pozwól słudze swojemu powrócić. Umrę w swoim mieście obok grobu mojego ojca (...)” (2 Sm
19, 35-38). Owo izolowanie się od spraw i ludzi jest zresztą powodem rozdrażnienia i niepokoju, także charakterystycznego dla zachowania się ludzi starych. Czytamy u Syracha: „O śmierci, dobry jest
twój wyrok dla człowieka biednego i opadającego z sił, dla starca zgrzybiałego, nękanego troskami o wszystko, dla zbuntowanego i tego, co stracił cierpliwość” (Syr 41, 2).
W Starym Testamencie jest jeden tekst, który zasługuje na oddzielne potraktowanie w naszych rozważaniach o starości. Chodzi o pierwszą połowę rozdziału kończącego całą Księgę Koheleta (12, 1-8). Oto
ten tekst: „Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą (...) lata, o których powiesz: „Nie mam w nich upodobania”; zanim zaćmi się słońce i światło,
i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie, gdy trząść się będą stróże domu i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały [kobiety] mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w
oknach; i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną; odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze;
i drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężała stanie się szarańcza, i pękać będą kapary, bo człowiek zdążać będzie do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny
sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał. Marność nad marnościami
- powiada Kohelet - wszystko jest marnością”.
Kohelet, zwany niekiedy piewcą pesymizmu albo egzystencjalistą Starego Prawa, ma wiele do powiedzenia na temat ludzkiego życia w ogóle, ale jego wypowiedzi ukazują zdecydowanie więcej cieni niż blasków
tego życia. Starość przedstawia też w barwach głównie ciemnych, posługując się przy tym metaforami, które muszą robić na czytelniku wrażenie przygnębiające. Wśród egzegetów od dawna toczy się dyskusja
nad tym, jak należy pojmować zacytowany wyżej tekst: dosłownie czy też niedosłownie? Po przyjęciu drugiej ewentualności pojawiają się różne możliwości, z których niełatwo wybrać tę najbardziej prawdopodobną.
Według interpretacji historycznej, w całym tekście miałoby chodzić o różne blaski i cienie - przede wszystkim cienie - postaw, zwłaszcza religijnych, Izraela na przestrzeni jego dziejów. Szczególnie
wyeksponowany został schyłek tych dziejów. Inni uważają, że Kohelet przedstawia w tym tekście historię całej ludzkości, a zwłaszcza jej czasy ostateczne; stąd nazwa: interpretacja eschatologiczna. Jeszcze
inni dopatrują się w tym tekście elementów astralno-angelologicznych: ciała niebieskie - to słońce, księżyc, gwiazdy, zaś „stróże domu” z wiersza 3 - to aniołowie, którym jest
powierzona piecza zarówno nad poszczególnymi narodami, jak i nad całą ludzkością.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu