W parafialnym przedszkolu nie można się nudzić. Każdy dzień niesie wiele atrakcji. We wtorki i piątki są zajęcia z języka angielskiego, najmłodsi ćwiczą też rytmikę, jeżdżą na basen. Przedszkolaki chętnie opowiadają o swoich ulubionych zajęciach, takich jak: malowanie, rysowanie, pisanie, układanie puzzli, a nawet… bycie ministrantem.
- Przedszkole powstało przy okazji - mówi ks. Tadeusz Reszka, jego założyciel, do niedawna proboszcz parafii w Juracie, malowniczo położonej w lesie, oblanej wodami Bałtyku z jednej strony i Zatoki Puckiej z drugiej. - Gdy budowano kościół i cały kompleks parafialny, zaprojektowano także sale katechetyczne. Wkrótce jednak lekcje religii przeniesiono do szkół i tak powstał pomysł zagospodarowania pomieszczeń.
- Jest to przedszkole inne niż wszystkie - uważa Aleksandra Kawka, przedszkolanka, która pracuje w placówce od blisko czterech lat. - Personel dba o tworzenie rodzinnej atmosfery. Nie ma wielkiego hałasu, dzieci są grzeczne, ułożone. Przygotowujemy domowe obiady, organizujemy ciekawe spotkania, wszyscy pracownicy są dla przedszkolaków „ciociami” i „wujkami” - opowiada pani Ola. - Dzieci czują się też oswojone z kościołem - podkreśla ks. Reszka.
W przedszkolu wszystko mówi o Bogu. Ksiądz pojawia się kilka razy dziennie, siostra zakonna prowadzi katechezę, są modlitwy przed i po jedzeniu, a wśród maluchów jest nawet jeden ministrant. Rodzice mówią też dzieciom w domu, że przyjeżdżają nie do przedszkola, ale do kościoła. - Takiej postawy nie kreuje się specjalnie, to się jakoś wtapia w życie i zostaje - mówi Założyciel przedszkola.
Jurata to mała parafia. Wiernych jest zaledwie pół tysiąca, a przedszkole stało się małym zakładem pracy. Ks. Reszka zatrudnił kucharkę, sprzątaczkę, przedszkolankę, pomocnicę przedszkolanki oraz studentkę. Dwie kobiety są na urlopie wychowawczym. Łatwo policzyć, że dzięki przedszkolu pracuje siedem osób, a tym samym siedem rodzin ma zapewniony byt.
Do przedszkola uczęszcza 30 dzieci, głównie z Juraty i pobliskiej Jastarni, ale także z dalszych miejscowości - Kuźnicy, a nawet Władysławowa. Odległości nie są tu problemem, gdyż codziennie dzieci są przywożone i odwożone przedszkolnym busem. Przedszkole daje poczucie bezpieczeństwa nie tylko dzieciom. Także rodzice wiedzą, że dziecko jest tam bezpieczne, spokojne, najedzone i że można bez problemu iść do pracy, nie myśląc, że z maluchem dzieje się coś złego.
- To poczucie bezpieczeństwa wpływa także na decydowanie się małżeństw na drugie czy trzecie dziecko - twierdzi ks. Reszka. - Ludzie, patrząc na dobro, które się tu dzieje, idą nam z pomocą. Ktoś dostarcza owoce z Grójca pod Warszawą, inny darczyńca przywozi dla dzieci truskawki spod Torunia. Dzięki ogromnej życzliwości wielu ludzi przedszkole może istnieć i działać.
Za przedszkole trzeba płacić, ale rodzice borykający się z różnymi problemami mogą przyjść do księdza i prosić o zmniejszenie opłat lub ich całkowite zniesienie. - Zdarza się, że rodziny są biedne, że nie ma pieniędzy, że przychodzi trudna sytuacja, ktoś traci pracę, dziecko zachoruje, a lekarstwa są drogie - opowiada Ksiądz Proboszcz. - W takich sytuacjach zawsze podejmuję decyzję na korzyść dziecka: rodzice są zwalniani z opłat za przedszkole lub wnoszą tylko symboliczną kwotę.
- Jest to moja najlepsza inwestycja w Juracie - mówi ks. Reszka. Uśmiecha się, że inwestuje w człowieka. - Cieszy mnie to, bo widzę, jak zasiane ziarno wzrasta - dodaje.
Teraz kontakt ks. Reszki z dziećmi nie będzie częsty, gdyż od nowego roku został on proboszczem parafii pw. Trójcy Przenajświętszej w Wejherowie. Ale jest przekonany, że te maluchy wyrosną na dobrych ludzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu