Z ks. Józefem Janem Dudkiem - aktorem, reżyserem teatru „Arka Lwowska” - rozmawia Adam Łazar
Adam Łazar: - Skąd u Księdza zainteresowanie teatrem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Józef Jan Dudek: - Moje zainteresowanie zrodziło się pod wpływem Ojca Świętego, który w młodości brał udział w życiu teatru, był aktorem, pisał sztuki. Potem zostałem „zarażony” teatrem przez wspaniałą profesorkę LO - Katarzynę Cibicką (obecnie mieszka w Rzeszowie - pozdrawiam Panią Profesor!). A na scenę lubaczowskiego domu kultury wciągnęła mnie Czesława Manasterska i tak to trwa już prawie 40 lat.
- Dlaczego teatr amatorski, który powstał w Lubaczowie, przyjął nazwę „Arka Lwowska”? Jakie stawialiście sobie cele i zadania?
Reklama
- Pierwszą sztuką, którą wystawiliśmy, był Uśmiech Lwowa Kornela Makuszyńskiego. Tak jak Noe, któremu Pan Bóg polecił zbudować arkę, by w czasie potopu uratować świat zwierząt i ludzi, tak i my powołaliśmy teatr „Arka Lwowska”, by ocalić od zapomnienia wspaniałą kulturę Kresów, by upowszechniać ją i krzewić. Powróciliśmy do wielkich tradycji teatrów i kabaretów lwowskich, by z tego skarbca wydobywać nieprzemijające treści i wartości duchowe. My na ziemi lubaczowskiej wyrośliśmy w tej kulturze, ona wniknęła w tkanki naszego ciała i w nasze myśli. Należeliśmy przecież do archidiecezji lwowskiej, a w okresie PRL-u Lubaczów był jej stolicą. Nie chcemy dopuścić do tego, by ta wspaniała, na wskroś chrześcijańska kultura zaginęła.
Na przyjazd Papieża Jana Pawła II do Lubaczowa, w czerwcu 1991 r., przygotowaliśmy jego sztukę Stanisław.
- A w latach następnych...
- W 1992 r. graliśmy dramat Juliusza Słowackiego Złota czaszka. Byliśmy z tą sztuką w Krzemieńcu i we Lwowie. Wystawialiśmy też baśń Ewy Szelburg-Zarembiny Za siedmioma górami, humoreskę Augusty Gregory Plotka, dramat Romana Brandstaettera Dzień gniewu, komedię Jerzego Jesionowskiego Wuj z Ameryki...
Jeśli dobrze liczę, tegoroczna farsa Świąt wesołych w Mega jest już piętnastą wystawianą przez nas sztuką. Do tego trzeba by dodać grane przez nas Misteria Męki Pańskiej. W ciągu tych 15 lat daliśmy ok. 150 przedstawień, nie tylko w Lubaczowskiem, ale i w Przemyślu, Jarosławiu, Biłgoraju, Tomaszowie Lubelskim, w Zamościu i Warszawie. W stolicy mieliśmy szczęście spotkać się z Matką Teresą z Kalkuty.
- W 1995 r. objął Ksiądz probostwo w parafii Lipsko koło Zamościa. Nie pozostawił jednak Ksiądz swojego teatru w Lubaczowie. Przyjeżdża tu, reżyseruje kolejne sztuki, gra w nich...
Reklama
- Nie zatopiłem „Arki”, choć miałem ochotę ją przycumować. Nie dało się. Nie było komu przekazać steru tego wspaniałego statku. Nie opuściłem jego załogi - aktorów weteranów, takich jak: Krzysztof Szczepański, Alicja Antonik, Felicja Cioch-Rempoła, Mariusz Łeski, Grzegorz Artym, Mariola Kulczycka i wielu innych. Przepraszam tych, których tu nie wymieniłem z nazwiska. Jest to już bowiem teatr trzech pokoleń. Grają w nim dzieci i wnukowie pierwszych aktorów. Przez ten zespół przewinęło się ok. 100 aktorów. To wspaniałe. Gratuluję rodzicom, dziadkom, lubaczowskim szkołom - tak wspaniałych dzieci i zakochanej w teatrze młodzieży.
- Ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej - bp Jan Śrutwa w 1995 r. powołał Księdza na duszpasterza środowisk twórczych.
- To prawda. Trudna to dziedzina i odpowiedzialna misja, bo ma wpływ na życie kulturalne naszej diecezji. Zintegrowałem to środowisko. Oprócz spotkań opłatkowych i przy święconym, stało się już tradycją spotkanie w trzecią niedzielę każdego miesiąca na Mszy św., w której biorą udział orkiestry dęte, zespoły muzyczne, soliści, ludzie kultury.
Dwa lata temu przygotowaliśmy poetycko-muzyczną Drogę Krzyżową, która miała miejsce na wałach na Jasnej Górze w czasie spotkania środowisk twórczych.
Synchronizuję również w diecezji różne imprezy, konkursy, uroczystości patriotyczno-religijne. A i w mojej parafii działa zespół młodzieżowy „Gloria Patri” i dziecięcy chór „Słowiki”. Nie robię tego sam. Pomaga mi w tej odpowiedzialnej pracy diecezjalnej zespół doradczy twórców i działaczy kultury w Zamościu.
- Dziękuję za rozmowę.