Reklama

Prawicowo-chrześcijański wyborca w jesiennych głosowaniach w Polsce

Wyborca może decydować o Polsce

Niedziela Ogólnopolska 31/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Lechem Stefanem - wiceprezesem Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”, działaczem opozycyjnym Solidarności Dolnośląskiej, przewodniczącym byłej Wyborczej Akcji Katolickiej we Wrocławiu - rozmawia Krzysztof Jan Dracz

Krzysztof J. Dracz: - W poprzednich naszych rozmowach („Niedziela”, nr 29 i 39) poruszany był problem wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Zawarta w nich była sugestia zachowań skierowana do polityków prawicowych oraz krytyka ich obecnego postępowania w kontekście obowiązującej ordynacji wyborczej. W dzisiejszej rozmowie zwróćmy się do wyborców. W jakim stopniu wyborca może decydować o obliczu Polski?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Lech Stefan: - Wyborca może decydować o Polsce, nawet w świetle tej nie najlepszej ordynacji wyborczej. Jest to wpływ wprawdzie częściowy, ale bardzo istotny. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to po pierwsze - powinien pójść do wyborów, następnie - głosować na odpowiednie ugrupowanie polityczne i po trzecie - wybrać z tego ugrupowania odpowiedniego kandydata. Istnieje wtedy duża szansa na utworzenie takiego układu sił prawicowo-chrześcijańskich w Sejmie, który umożliwi powołanie właściwego rządu oraz uchwalenie takich ustaw, które zmienią oblicze naszego kraju i wyeliminują obecne patologie życia społecznego, wywodzące się z układu okrągłostołowego. Jest to dla Polski olbrzymia szansa. Obowiązująca nas ordynacja wyborcza powoduje, że partie polityczne decydują o tym, którzy kandydaci pojawią się na listach wyborczych i jaka będzie ich kolejność. Niemniej jednak wyborca nie musi głosować na pierwszego na liście kandydata, może zagłosować na każdego innego z dalszych pozycji, i może się okazać, że kandydat, który był pierwszy na liście, nie przejdzie do Parlamentu, a przejdzie ten inny.
Jeśli chodzi o wybory prezydenckie, to oczywiście również wyborca powinien w tych wyborach wziąć udział i zagłosować na tego kandydata o orientacji prawicowo-chrześcijańskiej, który ma największe szanse wejścia do drugiej tury wyborów. Pozostałych kandydatów należy zignorować, ponieważ rozbicie głosów na wielu kandydatów prawej strony sceny politycznej stwarza poważne niebezpieczeństwo, że żaden z tych kandydatów nie wejdzie do drugiej tury. A jaki wpływ będzie miał prawicowy prezydent na losy Polski? Ułatwi, a nie utrudni, parlamentowi i rządowi przeprowadzenie zmian, o których ogólnie powiedziałem powyżej.

- Jaki wpływ ma frekwencja na wynik wyborów?

- Frekwencja zawsze ma wpływ na ostateczny wynik wyborów, a niekiedy nawet decydujący. W krajach europejskich o demokratycznych tradycjach frekwencje wahają się w granicach 65-70 proc. U nas, w Polsce, w ostatnich wyborach parlamentarnych frekwencja wynosiła ok. 50 proc., czyli była zdecydowanie mniejsza. W każdej społeczności nie wszyscy głosują.
Ok. 30 proc. ludzi nie chce decydować o obliczu własnego kraju, wyniki wyborów są im obojętne. Ale widać, że w Polsce procent takich ludzi jest o wiele większy. Frekwencję moglibyśmy poprawić przynajmniej o kilkanaście procent. Należy domniemywać, że te kilkanaście procent niegłosujących to elektorat prawicowo-chrześcijański, ponieważ elektorat ugrupowań lewicowych jest stabilny, zdyscyplinowany i zawsze podobna liczba ludzi chodzi do wyborów. Procent wyborców lewicowych nie zmieni się więc lub zmieni w niewielkim stopniu. Korzyść z większej frekwencji jest ewidentna. Pójście do wyborów większej liczby ludzi o nastawieniu prawicowo-chrześcijańskim przełoży się na znacznie większą liczbę posłów. No i należałoby również pamiętać o tym, że uczestnictwo w wyborach jest naszym patriotycznym obowiązkiem, który wynika m.in. ze społecznej nauki Kościoła. Trudno jest zatem zrozumieć ludzi, szczególnie ludzi wierzących, którzy narzekają, że w Polsce źle się dzieje, a nie chodzą do wyborów. Powinni uświadomić sobie, że właśnie ich udział w wyborach stwarza szansę zmiany na lepsze. Dotyczy to zarówno wyborów parlamentarnych i prezydenckich, jak i samorządowych, decydujących o losach lokalnej społeczności. Nie możemy wobec tego stać obojętnie. Duża frekwencja wyborcza jest ważnym elementem wyborów, wpływającym na losy naszego kraju.

Reklama

- Oczywisty jest fakt, że wpływ mediów na wybory jest bardzo istotny. Jak wygląda układ sił w mediach, który ukształtował się w Polsce po roku 1989?

- Ten układ z pewnością jest niezadowalający dla nas, dla społeczności o obliczu patriotyczno-chrześcijańskim. Mediami rządzą postkomuniści i liberałowie, którzy, z naszego punktu widzenia, są nieżyczliwi idei budowania Polski opartej na modelu chrześcijańskim, wynikającym z naszej tradycji i kultury. Zdarzają się np. w telewizji publicznej programy wartościowe, ale często są one emitowane w godzinach nocnych, a nie w godzinach dużej oglądalności. Nie można powiedzieć, że tych programów nie ma, ale któż je ogląda? Większość ludzi musi rano pójść do pracy i w tym czasie po prostu śpi. Jest to działanie celowe i tendencyjne, uwzględniające interesy sił lewicowo-liberalnych. Telewizja tzw. publiczna czy też radio tzw. publiczne nie informują, nie wychowują, tylko w dalszym ciągu, jak to było za PRL-u, indoktrynują dla potrzeb tych sił, które my, chrześcijanie i patrioci, uważamy za nieprzyjazne Polsce. Podobnie jest z lewicowo-liberalnymi czasopismami. Drukują kłamstwa na przemian z prawdą, próbując prawdą swoje kłamstwa uwiarygodnić. Większość ludzi, również ludzi wierzących, w sposób nieświadomy dla nich podlega tej indoktrynacji. Bo jeżeli się pokazuje skłócone środowiska prawicowe, Sejm, który również jest skłócony i zajmuje się drugorzędnymi sprawami, albo wmawia się ludziom, że problem omawiany w Sejmie jest tematem drugorzędnym lub zastępczym, to podważa się autorytet Sejmu i wybiórczo ukazuje się te elementy działalności politycznej prawicy, które są kompromitujące, a w rzeczywistości są to niewiele znaczące epizody. Nawiasem mówiąc, odbywa się to, jeśli chodzi o media publiczne, za pieniądze wszystkich Polaków, a więc również za nasze, czyli ludzi, których zarządzający publicznymi mediami chcą za wszelką cenę skompromitować.
Przeciętny wyborca mówi, że nie chce zajmować się polityką. Uważa, że zajmowanie się polityką jest czymś złym i szkoda na to czasu. Zauważmy, że dzisiejsza młodzież w dużej części stroni od polityki. A więc będzie w czasie wyborów reagowała niepójściem do głosowania, czyli będzie obniżała frekwencję. Te zachowania są w dużej mierze wynikiem wpływu mediów publicznych i innych, postkomunistyczno--liberalnych. Nie chcę czynić mediów odpowiedzialnymi za wszystko, ale z pewnością, jeśli chodzi o osłabienie frekwencji wyborczej, udział ich jest znaczny.
Na co jeszcze media mają wpływ? Postkomunistyczne media kreują rzeczywistość, zamiast ją opisywać. Stosują w tym celu socjotechniczne zabiegi. Mogą przedstawić te czy inne ugrupowania polityczne w bardziej lub mniej korzystnym świetle. Mówiąc po gombrowiczowsku: tym, których nie lubią, mogą „przyprawić gębę” polityczną - ukazywać negatywny obraz jakiegoś ugrupowania politycznego lub konkretnego polityka. I taki obraz funkcjonuje później w świadomości społecznej, szczególnie wśród ludzi bezkrytycznych, bezrefleksyjnych lub nieorientujących się w technikach manipulacji prawdą. W tej dziedzinie media publiczne i postkomunistyczno-liberalne doszły do perfekcji. Takiej manipulacji każdy wyborca jest poddawany i musi być tego świadomy. Dlatego wyborca musi słuchać lub czytać krytycznie, zastanawiać się, analizować, pytać ludzi bardziej zorientowanych, ponieważ od jego świadomego i dobrego wyboru zależy dobro naszego kraju, naszej Ojczyzny.

- Jak się mają do wyborów wyniki badań opinii publicznej?

- Trzeba wyraźnie powiedzieć, że wyniki badań opinii publicznej w małym stopniu opisują rzeczywistość, a raczej tę rzeczywistość kształtują. Jeżeli w tym samym czasie wykonywane są sondaże przez różne ośrodki badania opinii publicznej, a wyniki ich różnią się diametralnie, to mam prawo sądzić, że jest to fałszowanie i manipulacja, że jest to kształtowanie rzeczywistości politycznej na czyjeś zamówienie, a nie opis tej rzeczywistości. Gdyby badania były przeprowadzane w odstępie tygodnia czy dwóch tygodni, to można by uznać, że opinia publiczna z jakichś powodów uległa zmianie. Natomiast w przypadku jednoczesności przeprowadzania badań i znacznych różnic pomiędzy ich wynikami śmiem twierdzić, że badania te są robione nierzetelnie. Owszem, to się może zdarzyć raz, ale jeżeli tak jest permanentnie, to zadaję sobie inne pytanie: czy one nie są świadomie fałszowane? I wyciągam wniosek: raczej tak. A jeżeli są fałszowane, to czemu to ma służyć? Na pewno nie opisywaniu rzeczywistości, ale kształtowaniu jej pod zamówiony schemat. Przykładem z ostatniego okresu jest nagłe duże poparcie dla Włodzimierza Cimoszewicza i zdecydowanie zmniejszone dla Lecha Kaczyńskiego. Zdaję sobie sprawę, że działa tu efekt nowości, że często nowy kandydat zyskuje większe zaufanie na kredyt, ale nie są to aż tak duże skoki w sondażach. A poza tym w różnych mediach są podawane różne wyniki tych sondaży, co podważa wiarygodność wyników podawanych przez ośrodki badania opinii publicznej. Traktuję to jako następny nieuczciwy element przedwyborczej gry politycznej. Bądźmy bardzo ostrożni w przyjmowaniu wyników, które nam się podaje w gazetach, w radiu i w telewizji.

- Z jakim apelem mógłbyś zwrócić się do wyborców chrześcijańsko-prawicowych?

- Przede wszystkim trzeba pójść do wyborów. Niepójście do wyborów wbrew pozorom jest także głosowaniem i wyborem. Ale jest to najgorszy z możliwych wyborów, bo daje pole manewru tym, którzy są nam przeciwni i będą głosowali przeciwko nam. Pójście do wyborów jest naszym patriotycznym i chrześcijańskim obowiązkiem. Nie należy kierować się odruchami emocji, tylko rozwagą. Nie powinno się iść do wyborów nieprzygotowanym. Trzeba przemyśleć, na które ugrupowanie polityczne i na którego kandydata będę głosować, zarówno do parlamentu (Sejmu i Senatu), jak i na urząd prezydenta. Należy zachować się bez emocji, z czystym pragmatyzmem, mimo wszelkich wad ordynacji wyborczej, mimo różnych nierozsądnych decyzji po stronie polityków prawicowych. Jest to olbrzymia rola dla nas, prawicowo-chrześcijańskich wyborców. Mamy naprawdę duży wpływ na ostateczne decyzje. Decydujmy więc i róbmy to rozważnie. I konsultujmy się ze sobą. W naszych rękach, w rękach wyborców, leży dobro nasze i naszej Ojczyzny Polski.

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Więcej ...

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

Więcej ...

Pielgrzymi ze Słowacji

2024-05-04 22:26

Małgorzata Pabis

W pielgrzymce wzięło udział ponad 10 tysięcy Słowaków!

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wiara

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wytrwajcie w miłości mojej!

Wiara

Wytrwajcie w miłości mojej!

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Święci i błogosławieni

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...