Bywa, że „wokół samotnych w każdej świata stronie rzeczy zmieniają się w słuch”, ale nie od rzeczy jest to, że niektóre przedmioty mają swoją opowieść. Wiedzą o tym dzieci, ale nie zdradzają się z tym, by nie usłyszeć, że zgłupiały…
A ja znalazłem naparstek w trawie, bez śladu rdzy. Dziwne. Włożyłem go na palec i nagle przypomniała mi się dawna bajka…
Reklama
W pewnym prawie pustym domu, w najmniejszym pokoju, kilkoro dzieci omawia coś z przejęciem. Dzieci częściej mówią o dorosłych niż dorośli o dzieciach. A wśród nich największy chłopiec - Jaś głośno oburza się, że dorośli nie opowiadają teraz dzieciom bajek przed zaśnięciem. I zaczyna narzekać: „Patrzcie, chodzą ze złymi minami, nic im nie dogodzi, krzyczą i łajają, a przy tym są tak obojętni, że gdyby się świat zapadł, to by nie zauważyli. A obok wszystkich niepotrzebnych rzeczy mają coś, co nie jest dla nas obojętne - Pana Boga. Co prawda, nie widziałem Go jeszcze u żadnego z nich i myślę, że oni Go gdzieś zgubili. Tacy są roztargnieni i zabiegani. No i głupieją... A przecież Bóg jest niezbędny, bo słońce bez Niego wschodzić nie może, dzieci nie może być i chleba zabraknie. Jeśli dorośli nie troszczą się o Niego, to my musimy się Nim zająć. Wiecie? Jeżeli każde z nas będzie nosić Pana Boga przez jeden dzień, to będzie wiadomo, gdzie On w danym momencie jest”. Jeden malec zaczyna opowiadać, że gdy odmawiał pacierz, to coś poruszyło się w jego złożonych dłoniach - miękkie i ciepłe jak ptaszek, ale na „amen” już tego nie było. „Ale jak Go nosić?” - pada pytanie. Może w jakiejś małej rzeczy? I wtedy Rózia wyjmuje srebrny naparstek. Jest taki ładny, że on będzie tą rzeczą. Pierwszego dnia nosi go Jaś, następnego - Ania. Każdy może rozpoznać, które dziecko go nosi, bo wygląda bardziej uroczyście... Ale po kilku dniach, podczas zabawy w ciuciubabkę, Jaś nagle pyta: „Kto ma Pana Boga?”. Oniemieli, bo zapomnieli, kto miał Go ostatnio. Według kolejki miała Go mieć Marysia, ale ona Go nie może znaleźć, chyba Go zgubiła w czasie zabawy. A dzieci żądają od niej Pana Boga. Idą do domu, a ona zostaje i szuka w trawie. Ten i ów pyta, co zgubiła, a ona, że naparstek. Ktoś jej przez chwilę pomógł szukać, ktoś poradził, by poszła do domu, bo można kupić nowy... A ona szuka mimo zapadającego zmierzchu i wilgotniejącej trawy. I kiedy wszystko wygląda bardzo obco, jakiś człowiek staje przy niej, pytając, czego szuka. I wtedy ona na pół płaczliwie, na pół przekornie mówi: „Pana Boga”. Ów człowiek uśmiecha się, bierze ją za rękę, ona ufnie idzie i słyszy, jak on mówi: „Spójrz, jaki ładny naparstek znalazłem...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trudno o lepszą bajkę dla mojego znaleziska. Może też ktoś go zgubił podczas zabawy i już nie szukał, kupił sobie nowy naparstek, plastykowy? Czy tak samo się gubi Pana Boga? - Powiedzcie, dorośli! Czy można to poznać po tym, że już się nie wierzy w baśnie, w cuda i w niebo? I nie opowiada się już dzieciom bajek? I że się niezauważalnie głupieje? Ale czy to wystarczy, gdy tylko dzieci „zajmą” się Panem Bogiem? Pewnie też Go zgubią, gdy zapomną... Najważniejsze - to poczuć, że się Go zgubiło, i zacząć, i nie przestawać szukać, mimo że coraz ciemniej i obco. I dobrze, że obco! Bo wtedy - jak przywołany przez lęk i upór - przychodzi Ten, który mówi: „Nie szukałbyś mnie, gdybyś mnie już nie znalazł”.
Wkładam naparstek na palec jak pancerzyk na serce z lęku przed ukłuciem… Czasem nosimy takie niewidzialne, większe naparstki na sercu, na duszy, na głowie - ochronieni, ale i ogłuszeni, oślepieni… Biegamy wtedy, nie mogąc nazwać swojego niepokoju i tęsknoty, nazywając Bogiem wszystko, prócz Niego... Zdejmuję naparstek, odwracam ku niebu, by napełnić go światłem. Postaram się nosić je w sobie jeden dzień. Ciekawe, czy ktoś to zauważy... Kto następny?



