Każde cierpienie jest ważne i tak samo boli, a jednak cierpienie Papieża Jana Pawła II przeżywaliśmy szczególnie. Minęło już pół roku. Jak pamiętamy, Ojciec Święty pojawiał się w oknie i milczał. Miał przed sobą mikrofon, nie miał jednak siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Radość z ujrzenia Jana Pawła II mieszała się ze smutkiem, szlochem. Trudno było prosić Boga, by położył na nasze usta to jedno pokorne zdanie pełne zawierzenia: „Ojcze, nie jak ja chcę, lecz jak Ty”. Bóg pozostawił nam Papieża na czas Oktawy Wielkanocy nie tylko cierpiącego, ale już umierającego. W Wielki Piątek odbyła się liturgia - pierwszy raz w historii tego pontyfikatu - bez Jego czynnego udziału. Na początku uroczystości kard. Camillo Ruini, papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej, odczytał list od Ojca Świętego: „Duchowo jestem z Wami w Koloseum, w miejscu, które budzi we mnie wiele emocji i wspomnień...”. Przypominając Mękę Chrystusa na krzyżu, Papież wyznał: „Ja również ofiarowuję moje cierpienia, aby mógł się zrealizować plan Boży, a Jego słowo dotarło między ludzi. Wyrażam bliskość z tymi wszystkimi, którzy doświadczają teraz cierpienia. Modlę się za każdego...”. Po odczytaniu listu na telebimach pokazano Jana Pawła II w swojej kaplicy, uczestniczącego duchowo w Drodze Krzyżowej Wielkiego Piątku. Podczas ostatniej - XIV stacji w symbolicznym geście Ojciec Święty wziął do ręki krzyż, tak jak czynił to w ostatnich latach, gdy nie mógł już iść z procesją. Patrzyliśmy razem z Nim na krzyż...
Papież cierpiący i umierający. Godnie i ze spokojem. Boże, jeszcze raz dziękujemy Ci za te dni przeżyte w łączności z Papieżem.
Niedawno o spowiedź św. poprosiła mnie studentka, która przystąpiła do tego sakramentu pierwszy raz od czterech lat. - Choroba Papieża to był dla mnie chyba jakiś znak, żeby pojednać się z Bogiem, choć czynię to dopiero dzisiaj - mówiła ze wzruszeniem...
Pomóż w rozwoju naszego portalu