Reklama

Wielki pontyfikat

22-23 października 1978 r. 2 z 9665 dni

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

22 października 1948 r. w Warszawie, w wieku 67 lat, zmarł sługa Boży prymas Polski August Kardynał Hlond SDB. W proroczej wizji napominał: „Walczcie pod opieką Najświętszej Maryi Panny. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej”. Dokładnie trzydzieści lat później, w niedzielę 22 października 1978 r., nowo wybrany Papież, pierwszy z rodu Polaków, krakowski kardynał Karol Wojtyła - przyjmując 16 października ten wybór w duchu posłuszeństwa Chrystusowi i w całkowitym zawierzeniu Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie - powtórzył słowa Totus Tuus z własnego zawołania biskupiego. W tym dniu Ojciec Święty Jan Paweł II w Rzymie inaugurował swój pontyfikat podczas uroczystej Mszy św. na Placu św. Piotra. Dane mi było w niej osobiście uczestniczyć i być świadkiem - czego się wówczas nie spodziewałam, podobnie jak zapewne nikt z obecnych tam ponad trzystu tysięcy osób - wielkiego przełomu w dziejach Kościoła i świata, przeżywając zarazem głęboki, radosny, trudny do określenia wstrząs i szok! Szok nowej nadziei! Mimo dotkliwego i bolesnego braku wśród żywych Sprawcy tych zmian, mocno we mnie wciąż tkwi tamta zapowiedź nowych zadań Kościoła, zawarta we wspaniałej, prostej, głębokiej, przepięknej homilii, która na wszystkich wywarła ogromne wrażenie, przerywane burzą oklasków i owacji, a jej przesłanie jest wciąż aktualne.
Pomimo strasznego zmęczenia spowodowanego ogromnym tempem przygotowań do wyjazdu i kilkudziesięciu godzin podróży autobusem bez zmrużenia oka, z jakąś niesamowitą świeżością, ciekawością i zachłannością rejestrowałam w pamięci najdrobniejsze szczegóły natłoku rozgrywających się wydarzeń na Placu św. Piotra, dokąd przybyłam po raz pierwszy. W ten pochmurny poranek z zachwytem patrzyłam na jego wielką powierzchnię, zapełniającą się rosnącą z minuty na minutę rzeszą ludzi, na monumentalną fasadę Bazyliki św. Piotra i kolumnadę Berniniego. Wsłuchiwałam się w głosy spikerów wymieniających nazwiska przybywających z całego świata ważnych osobistości, spośród których wiele udało mi się rozpoznać. Dłuższą chwilę wpatrywałam się w ustawiony na niewielkim podwyższeniu przed fasadą Bazyliki pusty fotel, papieski tron, który 130 lat wcześniej, przepowiedział poeta Juliusz Słowacki:
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron.
Czy to możliwe? - myślałam. Jednak to prawda. O godz. 10.00 przy śpiewie hymnu Veni Creator z Bazyliki wyszła procesja z krzyżem na czele - długi orszak ponad stu kardynałów w jasnozłocistych ornatach. Parami podchodzili do ołtarza, całowali go i zajmowali miejsca na krzesłach po jego obu stronach. Na końcu witany gromkimi oklaskami wolno
idzie papież słowiański,
Ludowy brat;
i trzymał w ręce zakończoną krzyżem laskę pasterską, tę samą, którą dzierżyli jego poprzednicy Paweł VI i Jan Paweł I. Błogosławił zebranych, obchodził ołtarz, okadzał go i wrócił na swój tron. Na samym początku Mszy św. kard. Pericle Felici nałożył mu paliusz. Potem nastąpił długo trwający obrzęd homagium kardynałów - ślubowanie posłuszeństwa. Tych najstarszych (wśród nich m.in. Stefan Wyszyński i Fratišek Tomášzek z Pragi) Jan Paweł II powstrzymywał od klękania. Każdego serdecznie ściskał, coś mówił. Msza św. była odprawiana po łacinie, I czytanie - po angielsku, II - po polsku, Ewangelia - po łacinie i grecku. Homilię Ojciec Święty wygłosił po włosku - już w blasku ciepłego, jesiennego słońca. Wciąż mam ją w uszach. Uczyłam się tego języka i rozumiałam prawie każde słowo. Wiele z nich tłumaczyłam sąsiadom. Zawierały papieskie wyznanie wiary „krzyczanej” przez św. Piotra, gdyż czasy nasze wzywają nas i zobowiązują do patrzenia na Pana, do zagłębienia się w pokorną i świętą kontemplację tajemnicy najwyższej mocy i potęgi - samego Chrystusa i dlatego „pomóżcie papieżowi i tym wszystkim, którzy chcą służyć Chrystusowi i z mocą Chrystusa chcą służyć człowiekowi i całej ludzkości. Nie bójcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawiennej mocy! Otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!” - wołał Papież. Do rodaków przemówił po polsku: „Proszę Was, bądźcie ze mną, na Jasnej Górze i wszędzie. Proszę Was, nie przestawajcie być z papieżem, który dziś przypomina słowa poety: «Matko Boża, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie»... Módlcie się za mnie, pomóżcie mi, ażebym mógł Wam służyć”.
Modlitwa wiernych - po włosku, polsku, francusku, hiszpańsku, angielsku i niemiecku. Do Komunii św. do Jana Pawła II podchodzili głównie Polacy. Ponadtrzygodzinną Mszę św. zakończył wspaniały hymn Christus vincit, apostolskie błogosławieństwo, śpiew Te Deum, zagłuszany oklaskami. Potem Papież podszedł do chorych na wózkach i do polskiego sektora, skąd wybiegł chłopiec i wręczył Janowi Pawłowi II duży bukiet kwiatów. Dopiero ok. godz. 14.00 był Anioł Pański, po którym Ojciec Święty skierował do młodzieży znamienny apel: „Wy jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła. Wy jesteście moją nadzieją!”, a po chwili dobrotliwie, z serdecznym uśmiechem dodał: „Muszę już zamknąć okno! Czas na obiad!”. Po obiedzie gościł przedstawicieli niekatolickich Kościołów uczestniczących w inauguracji jego pontyfikatu.
Wraz z gronem kilkudziesięciu osób dłuższą chwilę spędziłam w maleńkim mieszkanku przy Watykanie u serdecznej p. Wandy Gawrońskiej, siostrzenicy wyniesionego na ołtarze przez Jana Pawła II w Rzymie 20 maja 1990 r. Piera Giorgia Frassatiego. Przy lampce wina, w radosnej atmosferze dumy i euforii wymienialiśmy pierwsze wrażenia z tej niezwykłej uroczystości, raz po raz powtarzając: Czy to możliwe, że Polak jest Papieżem?
Potem krótki spacer do kościoła Jl Gesú i od godz. 16.30 uczestnictwo w odprawianej tam dla Polaków z kraju i z zagranicy (bardzo licznej Polonii ze Stanów Zjednoczonych m.in. z dr. Zbigniewem Brzezińskim, doradcą prezydenta Jimmy’ego Cartera do spraw bezpieczeństwa) Mszy św. dziękczynnej za wybór Ojca Świętego, koncelebrowanej przez ponad czterdziestu polskich biskupów pod przewodnictwem kard. Jana Króla z Filadelfii, w asyście abp. Henryka Gulbinowicza z Wrocławia i abp. Jerzego Stroby z Poznania, z bardzo pięknym kazaniem Księdza Prymasa Wyszyńskiego: „Nikt z nas obecnych na konklawe - a najmniej ja, syn narodu przyzwyczajonego do różnych udręk, upokorzeń i prześladowań - nie mógł pomyśleć, że na Stolicy Piotrowej zasiądzie kiedykolwiek Polak... Ale Bóg przedziwny w swoich planach i we właściwej chwili ukazał światu, że trzeba sięgnąć do potężnego zasobu wiary, pobożności, religijności i wierności narodu polskiego... Rzecz wiadoma, że od dawna w Kolegium Kardynalskim... nurtowała myśl: byłoby dobrze, aby na czele Kościoła stanął człowiek z innego środowiska, który patrzy na Kościół z innej pozycji; on wniósłby moce, które w tej chwili są Kościołowi najbardziej potrzebne... Snuje się różne przypuszczenia. Jedno z nich, które najczęściej padało i z którym zwracali się nieraz do mnie kardynałowie różnych narodów brzmiało: Polsce się to wyróżnienie słusznie należy, bo Polska zawsze dużo cierpiała, nie tylko dla obrony niezależności swojego narodu, ale za Kościół Chrystusowy. Zasłużyła sobie przez to na przedziwne i niespotykane miano: Polski zawsze wiernej - Polonia semper fidelis”. Po Mszy św. ciepło przemówił ówczesny generał Jezuitów - o. Pietro Arrupe.
* * *
W swoich zbiorach niedawno znalazłam cenną pamiątkę - dwustronnie na maszynie zapisaną na kredowym papierze formatu A4 kartkę zatytułowaną Msza św. dziękczynna za wybór Ojca Świętego Jana Pawła II - Rzym 22 października 1978 r. Są na niej słowa odśpiewanych wtedy przez nas pieśni: na wejście - Weź w swą opiekę nasz Kościół święty (4 zwrotki), werset - Pośród narodów głoście chwałę Pana, na Ofiarowanie - Pod Twą obronę (2 zwrotki), na Komunię - Bądźże pozdrowiona, Hostio żywa (3 zwrotki), później - Pan kiedyś stanął nad brzegiem (słynna Barka; 4 zwrotki), Cóż Ci, Jezu, damy (3 zwrotki) i Te Deum (całość). Kochany o. Kazimierz Przydatek SJ, opiekun polskich pielgrzymów w Rzymie (do 1984 r.), zadbał o to, by przygotować te teksty i rozdać je, abyśmy - mając przed oczami słowa - śpiewali całym sercem. Nie zawstydziliśmy go i spisaliśmy się jak najlepiej wyćwiczeni chórzyści. W cudownym wnętrzu przepysznej, barokowej świątyni wspaniale brzmiała oazowa pieśń, która Ojca Świętego wyprowadziła z Ojczyzny. Miał ją w uszach, kiedy usłyszał wyrok konklawe, a potem nie rozstawał się z nią przez cały swój długi pontyfikat. „Była przewodniczką na różnych drogach Kościoła. I ona przyprowadzała mnie wielokrotnie tu, na te krakowskie Błonia, pod Kopiec Kościuszki” - co wzruszająco przypomniał 18 sierpnia 2002 r. podczas ostatniego pobytu w Ojczyźnie. W ten jedyny, niezapomniany, ciepły, jesienny wieczór 22 października 1978 r. nikt z nas nie marzył o czymś tak nieprawdopodobnym i odległym... „ale nam się wydarzyło”.
Do późnej nocy sporą grupą spacerowaliśmy po centrum Wiecznego Miasta, napawając się widokiem fantastycznie oświetlonych zabytków. Nocleg trwał krótko, szkoda było czasu na sen. Od wczesnego poniedziałkowego poranka - zwiedzanie Bazyliki św. Piotra i przebiegnięcie przez Muzea Watykańskie, by przed piętnastą dotrzeć pod bramę prowadzącą do Auli Nerviego na tę szczególną, pierwszą audiencję dla uczestniczących w inauguracji Polaków. Zaczęła się z prawie półtoragodzinnym opóźnieniem, bo od rana Ojciec Święty spotykał się z przedstawicielami państw. Osobno przyjął oficjalną polską delegację. Z jej przewodniczącym Henrykiem Jabłońskim rozmawiał w cztery oczy. Podejmował obiadem polskich biskupów. Wreszcie o godz. 16.20 dotarł do Auli, gdzie gorącą owację zgotowało mu ponad pięć tysięcy rodaków z całego świata.
W imieniu Polski do Chrystusowego Namiestnika przemówił Ksiądz Prymas Wyszyński. Wyrażając wdzięczność za całą służbę polskiemu Kościołowi, zapewniał: „Ojcze Święty, nie opuścimy Cię... i na kolanach modlić się będziemy gorąco zawsze w Twej intencji... Zobowiązujemy się już dzisiaj, że Polska zawsze wierna wszystko będzie czyniła, ażeby jak najmniej kłopotów z Kościołem w Polsce miał Ojciec Święty. Tak bardzo umiłowałeś Matkę Bożą w Kalwarii Zebrzydowskiej i miałeś niekiedy rozdźwięk serca, której więcej poświęcić serca: czy tej z Kalwarii Zebrzydowskiej, czy tej z Jasnej Góry. Dlatego przyrzekamy Ci już dzisiaj, że i w Kalwarii, i na Jasnej Górze kolana nasze będą wygniatały kamienie, ażeby wyprosić Ci zdrowie, siły, energię duchową i tę świetność przedziwną, która jest właściwością Twojego umysłu jako nauczyciela prawdy”.
Po przemówieniu Ksiądz Prymas podszedł do Ojca Świętego i ukląkł przed nim, by zgodnie ze zwyczajem oddać należny hołd Następcy św. Piotra. Jan Paweł II usiłował powstrzymać go od tego gestu, a gdy to się nie udało, sam klęknął, i tak nastąpiła niejako alegoryczna w swej wymowie scena, uwieczniona przez fotoreporterów. Obserwując ją, zamarliśmy przez chwilę, wielu się rozpłakało, a potem rozległy się niekończące się oklaski. Takiej sceny nie widzieli dotąd watykańscy kurialiści. Nie przywykli do wylewności uczuć, oniemieli ze zdumienia. Nazajutrz fotografia z podobizną objętych, klęczących dostojników Kościoła obiegła cały świat, a kilka lat później scena ta została upamiętniona w spiżowym pomniku - przez zmarłego 14 lipca tego roku w Warszawie w wieku 86 lat jednego z najsłynniejszych polskich rzeźbiarzy - prof. warszawskiej ASP Jerzego Jarnuszkiewicza - odsłoniętym 30 maja 1983 r. na dziedzińcu KUL-u.
Z wielką uwagą wsłuchiwaliśmy się w wygłaszane łamiącym się ze wzruszenia głosem słowa Ojca Świętego jego dwóch listów pożegnalnych: „Do Umiłowanych Rodaków w Ojczyźnie i poza Ojczyzną” oraz „Do wiernych archidiecezji krakowskiej”. Z pierwszego przypomnę znamienne zdania o „Umiłowanym i Czcigodnym Księdzu Prymasie... Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża-Polaka, który dziś, pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”. W drugim liście znalazło się gorące pragnienie odwiedzenia Ojczyzny w przypadającą za rok 900. rocznicę śmierci św. Stanisława Biskupa i Męczennika.
Tak minął drugi długi, uroczysty dzień, długiego - trwającego 9665 dni - błogosławionego pontyfikatu. Z żalem szykowaliśmy się do pożegnania stolicy chrześcijaństwa, pozostawiając tam największego Syna Polski, który w radości, trudzie, znoju, bólu i cierpieniu w sposób heroiczny do ostatniego tchnienia wiernie służył Chrystusowi, Jego Krzyżowi, Kościołowi i światu, co proroczo w 1848 r. wieszczył Poeta -

On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń,
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń;
Gołąb mu słowa w hymnie wyleci,
Poniesie wieść,
Nowinę słodką, że duch już świeci
I ma swą cześć;
Niebo się nad nim pięknie otworzy
Z obojga stron,
Bo on na świecie stanął i tworzy
I świat, i tron.
On przez narody uczyni bratnie,
Wydawszy głos,
Że duchy pójdą w cele ostatnie
Przez ofiar stos;
Moc mu pokaże sakramentalna
Narodów stu,
Moc ta przez duchy będzie widzialna
Przed trumną tu.
Takiego ducha wkrótce ujrzycie
Cień, potem twarz:
Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,
Robactwo, gad,
Zdrowie przyniesie, rozpali miłość
I zbawi świat;
Wnętrze kościołów on powymiata,
Oczyści sień,
Boga pokaże w twórczości świata,
Jasno jak w dzień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

+1 0
2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Lekarz odpuszczał grzechy

2024-06-14 07:30

Mat.prasowy

Czy kiedykolwiek słyszałeś o lekarzu, który potajemnie odprawiał sakramenty w najciemniejszych czasach stalinowskich represji? Poznaj niesamowitą historię doktora Henryka Mosinga – wybitnego epidemiologa, który poświęcił swoje życie walce z tyfusem plamistym, a jednocześnie tajnym kapłanem, odpuszczającym grzechy w ukryciu.

Więcej ...

Młody pasjonat liturgii

2024-06-04 12:34

Niedziela Ogólnopolska 23/2024, str. 68-69

Dawid Makowski

archiwum prywatne

Dawid Makowski

W życiu bym nie przypuszczał, że teraz będę robił to, co robię, i to na taką skalę, ale... Pan Bóg potrafi zaskakiwać i robi to codziennie! – mówi Dawid Makowski.

Więcej ...

Krzysztof Zanussi obchodzi dziś 85. urodziny

2024-06-17 09:22
Krzysztof Zanussi
przed projekcją „Spirali”

Małgorzata Godzisz

Krzysztof Zanussi przed projekcją „Spirali”

Krzysztof Zanussi, jeden z najbardziej utytułowanych polskich twórców filmowych obchodzi dziś, 17 czerwca, 85. urodziny. "Odeszła ode mnie nadzieja na proste recepty, bo wszelka mądrość jest jednak złożona i ukryta, nie daje się zamknąć prostymi sloganami" - powiedział reżyser w rozmowie z KAI. Krzysztof Zanussi jako pierwszy polski reżyser otrzymał w 1984 roku Złotego Lwa na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Twórca zasiadał w Papieskiej Radzie ds. Kultury, nadano mu trzynaście doktoratów honoris causa.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ulicami Warszawy przeszedł XIX Marsz dla Życia i Rodziny

Kościół

Ulicami Warszawy przeszedł XIX Marsz dla Życia i Rodziny

Mamy obowiązek kochać swoją ojczyznę

Wiara

Mamy obowiązek kochać swoją ojczyznę

Dobry jak chleb – św. Brat Albert Chmielowski

Niedziela Podlaska

Dobry jak chleb – św. Brat Albert Chmielowski

Nowy Sącz: Pożar zabytkowego kościoła p.w. Św. Heleny

Kościół

Nowy Sącz: Pożar zabytkowego kościoła p.w. Św. Heleny

Anita Włodarczyk zdobyła srebrny medal w rzucie młotem w...

Sport

Anita Włodarczyk zdobyła srebrny medal w rzucie młotem w...

Dzierżoniów. Pogrzeb Marii Chlipały - matki...

Niedziela Świdnicka

Dzierżoniów. Pogrzeb Marii Chlipały - matki...

Jednoosobowe biuro rzeczy znalezionych

Wiara

Jednoosobowe biuro rzeczy znalezionych

12 czerwca: Rocznica objawień w Akicie. Uzdrowienia,...

Wiara

12 czerwca: Rocznica objawień w Akicie. Uzdrowienia,...

Rozważania na niedzielę: Lekarz odpuszczał grzechy

Wiara

Rozważania na niedzielę: Lekarz odpuszczał grzechy