Wyjątkowy wywiad
Reklama
Wywiad, jakiego udzielił Telewizji Polskiej Ojciec Święty Benedykt XVI, wyemitowany 16 października 2005 r., jest wydarzeniem tyleż zaskakującym, co wieloaspektowym. Już fakt, że posiada charakter precedensowy, i to nie w skali jednego pontyfikatu, daje mu rangę szczególnej wyjątkowości. Mieści się w niej możliwość niespodziewanych inicjatyw obecnego Papieża w przyszłości. A zawarta w nim szczera i serdeczna charakterystyka przecinających się najpierw kardynalskich, a potem papiesko-kardynalskich dróg Josepha Ratzingera i Karola Wojtyły, a z czasem Jana Pawła II, buduje pokorą i szacunkiem, jakim niemiecki Kardynał obdarza Papieża pochodzącego z Polski.
Do uwypuklenia byłyby jeszcze inne aspekty tego epokowego wydarzenia, jakim jest wzmiankowany wywiad. Jak się wydaje, szczególną wagę posiada jednak ten fragment, w którym Benedykt XVI mówi o wzajemnych stosunkach wiary, jakie łączyły go z Papieżem Janem Pawłem II przez 23 lata piastowania przez niego wysokiej funkcji Prefekta Kongregacji Nauki Wiary, a zwłaszcza w okresie śmiertelnej choroby Jana Pawła II i jego śmierci. Do tego doszła wzruszająca relacja o wyborze kard. Ratzingera na następcę Jana Pawła II z przejmującym wątkiem poczucia głębokiej więzi ze swoim Poprzednikiem. Pisałem już o tej więzi w Niedzieli po wyborze Benedykta XVI, nawiązując do jego pierwszego przemówienia nazajutrz po wyborze - na Mszy św. celebrowanej przez nowego Papieża w Kaplicy Sykstyńskiej 20 kwietnia 2005 r. W pierwszej części owego przemówienia poza wielkością następstwa po św. Piotrze, poza kontekstem, w jakim nowo wybranemu Następcy św. Piotra przychodzi podjąć to posłannictwo, zawarł on wzruszający do głębi wątek tej wyjątkowej więzi, jaką odczuwa z dopiero co zmarłym Janem Pawłem II.
Ta więź była tak zadziwiająca, że wręcz intrygująca w swej treściowej zawartości. Toteż dobrze się stało, iż w tym wyjątkowym wywiadzie padło pytanie o autentyczny sens tamtej wzruszającej wypowiedzi.
Więzi z poprzednikiem
Benedykt XVI nie uchylił się od odpowiedzi na konkretne przejmujące pytanie o. Andrzeja Majewskiego SJ (chwała mu za to), które w końcowej frazie brzmiało: „…Czy nadal odczuwa obecność Jana Pawła II? Jeśli tak, to w jaki sposób?”. Benedykt XVI odpowiedź swoją rozpoczyna od zdecydowanego szybkiego potwierdzenia: „Ależ tak!”.
Po tym tak uroczystym i lapidarnym wstępie następuje cenne wprowadzenie do szczegółowej analizy początkowej wypowiedzi. Tym wprowadzeniem jest uroczysta konstatacja, że „istnieje przebogate dziedzictwo Jana Pawła II, które nie zostało jeszcze w Kościele dostatecznie przyswojone. Moją zasadniczą misję widzę więc nie w ogłaszaniu wielu nowych dokumentów, ale raczej w pomaganiu, aby te już istniejące zostały przyswojone, gdyż stanowią one przebogaty skarb - są autentyczną interpretacją Soboru Watykańskiego II”.
A przedtem wyliczył 14 ważnych encyklik, które jeszcze jako kardynał z ogromnym uczuciem skomentował, dając wnikliwy przegląd doktrynalnej działalności zmarłego Papieża. Wynikają z tego dwa zasadnicze wnioski.
Pierwszy stanowi fakt wyjątkowej rangi waloryzacji doktrynalnego dorobku pontyfikatu Jana Pawła II. A było to potrzebne z powodu pewnego dystansu niektórych ośrodków teologicznych wobec rangi i wartości tego dorobku w pogłębionej refleksji teologicznej.
Drugi wniosek jest natury moralno-psychologicznej i wiąże się z osobą Benedykta XVI. Zamyka się on w podziwie, szacunku i pokorze Papieża, wybitnego teologa katolickiego doby obecnej, wobec postaci i dzieła swojego wielkiego Poprzednika. Na to mógł się zdobyć tylko człowiek wielkiej miary, który bazując na głębokiej znajomości osoby, ale i procesu powstawania jego dorobku doktrynalnego, usiłuje ukryć swoją wielkość w cieniu autorytetu wielkiego Poprzednika, dla którego żywi wieki szacunek i szczerą wdzięczność.
Nowa obecność
Istotny fragment wywiadu z Benedyktem XVI stanowi jego komentarz do słynnej wypowiedzi po jego wyborze, która brzmiała dosłownie: „Czuję, jakby jego mocna ręka trzymała moją. Zdaje mi się, że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa skierowane do mnie w tej szczególnej chwili: „Nie lękaj się!”. Papież swój komentarz rozpoczyna od wyjaśnienia, jak rozumie bliskość, w której pozostaje ze swoim wielkim Poprzednikiem: „Jan Paweł II jest mi bliski przez swoje teksty, ponieważ w nich właśnie dostrzegam go i słyszę, mogąc w ten sposób prowadzić stały dialog. Przez te słowa on ciągle ze mną rozmawia”. Czy można było dobitniej i bardziej przekonywująco skomentować tamte słowa: „Zdaje mi się, że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa skierowane do mnie w tej szczególnej chwili: „Nie lękaj się!”? A należy dodać do tego jeszcze dalszy fragment tej serdecznej frazy wywodu, który brzmi: „Znam genezę wielu tekstów, pamiętam rozmowy, jakie toczyliśmy nad tym czy innym tekstem i w ten sposób nadal mogę z Ojcem Świętym rozmawiać”.
A więc - głęboka więź poprzez myśli utrwalone przez Jednego na piśmie i odtwarzane przez Drugiego w trakcie ich powstawania w pisemnym zapisie. Ale nie tylko ten rys intelektualnej refleksji składa się na tę cudowną więź między obecnym Papieżem, a tym, który dopiero co odszedł. Dopełnia ją dalszy fragment zwierzenia Benedykta XVI: „Oczywiście, owa bliskość za pośrednictwem słów nie ogranicza się jedynie do tekstu, ale jest kontaktem osoby z osobą. Za tekstem odczuwam obecność samego Papieża - człowieka, który odszedł do Pana, ale się nie oddalił!”. A więc, jak powiedział Benedykt XVI w tekście przemówienia do kardynałów: „Czuję, jakby jego mocna ręka trzymała moją”.
Nie byłby jednak sobą, wnikliwym teologiem, gdyby nie dopełnił tej wzruszającej konstatacji, gdyby nie dopełnił tamtej spontanicznej wypowiedzi głębokim wyjaśnieniem: „Coraz częściej czuję, że gdy ktoś odchodzi do Pana, przybliża się do nas jeszcze bardziej i odczuwam, że będąc przy Chrystusie jest on jednocześnie blisko mnie na tyle, na ile ja sam jestem z Panem”. I konkluduje wymownie: „Jestem więc blisko Papieża, a on pomaga mi zbliżyć się do Chrystusa… Powierzam się jego modlitwom, prowadząc z nim stałą rozmowę i odczuwając bliskość w sposób nowy, ale bardzo głęboki”.
Powyższy fragment nie wymaga już komentarza, a jeśli czegoś wymaga, to najgłębszego podziwu, szacunku i cichej radości, że tak było i tak jest nadal - po pół roku od tamtego wielkiego odejścia 2 kwietnia 2005 r.
Wyróżnienia w tekstach papieskich - od autora.
Pomóż w rozwoju naszego portalu