Reklama

Między niebem a ziemią

Ważne wydarzenie w Kościele polskim

Niedziela Ogólnopolska 46/2005

23 października, podczas pierwszej kanonizacji przeprowadzonej przez Papieża Benedykta XVI, wyniesieni zostali na ołtarze, razem z trzema innymi, dwaj polscy duchowni: arcybiskup lwowski Józef Bilczewski oraz ks. Zygmunt Gorazdowski - założyciel Zgromadzenia św. Józefa. Z wielu względów było to wydarzenie wyjątkowe, implikujące bogatą problematykę - od wymiaru politycznego poczynając, a na wymiarze religijno-narodowym kończąc. Istotny jest fakt, że do rejestru świętych weszli: uczony hierarcha, żarliwy pasterz rozległej historycznej owczarni, oraz katecheta, potem proboszcz, nazwany Lwowskim Bratem Albertem. Działalność nowych kanonizowanych stanowi przebogaty rozdział dziejów życia religijnego Kościoła w Polsce w dramatycznym wieku XIX oraz w początkach XX wieku.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziejowe tło życia i działalności dwu świętych ze Lwowa

Reklama

Prezentując nowych świętych, trzeba rozpocząć od wymiaru chronologiczno-geograficznego ich życia i działalności. Życie ich przypadło na drugą połowę XIX i pierwsze dziesiątki lat XX wieku. Żyli - można powiedzieć - chronologicznie równolegle, w przedziale czasowym, którego ramy stanowiły dwa kluczowe wydarzenia narodowych dziejów: powstanie styczniowe w 1863 r. oraz odzyskanie niepodległości w 1918 r. Jest to więc okres tragicznego wybijania się naszego narodu na niepodległość i równie dramatycznego jej odzyskania. Z jednej strony więc narodowa żałoba i dramat przegranego zrywu z ciągnącymi w kibitkach na nieprzyjazny Sybir tragicznymi, męczeńskimi procesjami zesłańców, a z drugiej - organiczna praca i heroicznie podtrzymywana nadzieja przez podejmowane na różne sposoby wysiłki „ku pokrzepieniu serc”. Nazwiska-symbole mówią same za siebie: Matejko, Chełmoński, Siemiradzki, Wyczółkowski - to tylko czołówka tych, którzy geniuszem talentu malarskiego głosili, że nie wszystko stracone. A za plejadą artystów malarzy poszła inna grupa budzicieli narodowej nadziei, genialni pisarze i poeci: Sienkiewicz, Orzeszkowa, Konopnicka, Wyspiański.
W tym podtrzymywaniu ducha narodu było, oczywiście, duchowieństwo i żyjąca żarliwą wiarą rzesza świeckich.
Pojawiają się więc postacie wielkich biskupów - od bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego poczynając, poprzez arcybiskupów Teodorowicza, Sapiehę i Pelczara, aż do bohatera ostatniej kanonizacji - abp. Józefa Bilczewskiego. Dołączył do nich cały zastęp duchownych diecezjalnych i zakonnych. Znowu niech wystarczą nazwiska-symbole: bł. o. Honorat Koźmiński, św. Rafał Kalinowski, św. Brat Albert - Adam Chmielowski. Do tych nazwisk dodać trzeba cały czcigodny zastęp ofiarnych niewiast, takich jak św. Urszula Ledóchowska i jej błogosławiona siostra, bł. Angela Truszkowska, bł. Bernardyna Maria Jabłońska, bł. Kolumba Róża Białecka, bł. Franciszka Siedliska. Chwalebny poczet założycielek zgromadzeń zakonnych uzupełnić trzeba nazwiskiem założyciela Rodziny Sióstr Służebniczek - bł. Edmunda Bojanowskiego. W sumie tę zadziwiającą rzeszę Polek i Polaków XIX wieku można uznać za pokolenie cichych bohaterów narodu i Kościoła polskiego, którzy na swój sposób dowiedli, że ten wiek stał się zadziwiająco płodny świętością w dziejach narodu i Kościoła.

Pokolenie cichych bohaterów

Właśnie to pokolenie cichych bohaterów dopełnione zostało przez ostatnią kanonizację. Obydwaj: św. Zygmunt Gorazdowski i św. Józef Bilczewski poza chronologiczną i lokalną współrzędnością (Galicja - Lwów) stali się dobrymi duchami lwowskiej biedoty, ludzkiego cierpienia i społecznego osamotnienia. Różnili się w szczegółach, wynikających choćby z tytułu kościelnej godności. Ale obydwaj dobrze wiedzieli o rewolucyjnej zasadzie sformułowanej przez Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40) i obydwaj ją - każdy na swój sposób - realizowali.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Próbował zaradzić biedzie

Reklama

Św. Zygmunt Gorazdowski, proboszcz wielkiej parafii tętniącego wielorakimi tonami życia miasta, a przedtem gorliwy katecheta, spotykał się z bliska z ludzką biedą, z tą zwłaszcza, która przyjmowała postać najdrastyczniejszą, jaką było żebractwo, i próbował temu heroicznie zapobiegać. Przeżywał boleśnie dramat porzuconych dzieci i samotnych matek, ale nie ograniczał się do odruchów teoretycznego współczucia, lecz tworzył praktyczne ramy organizacyjne konkretnych instytucji. Z myślą o żebrakach i bezbronnych powołuje Dom Pracy Dobrowolnej, Kuchnia Ludowa ma żywić biedotę lwowską w różnych jej odmianach, od biednych studentów poczynając, a na głodnych i bezdomnych dzieciach kończąc, tworzy Zakład dla Nieuleczalnie Chorych i Rekonwalescentów, a także - z myślą o samotnych matkach i porzuconych dzieciach - pierwszy w ówczesnej Galicji Zakład Dzieciątka Jezus o zadziwiającej prężności, zarówno gdy chodzi o liczbę uratowanych dzieci, jak i ocalonych matek. A wreszcie przykłada w poważnym stopniu rękę do powstania instytucji o nazwie Związek Towarzystwa i Zakładów Dobroczynnych. Tak bogata i różnorodna działalność charytatywna obliczona nie tylko na doraźne pomaganie biednym ludziom, ale i na ich rehabilitację społeczną i zawodową, legitymującą się imponującymi rezultatami, rodzi pytanie: Skąd ten człowiek czerpał do tego wszystkiego siły? Tym bardziej, jeżeli doda się do tego jeszcze twórczą działalność religijno-edukacyjną, która znalazła swój wymowny wyraz w zredagowanym przez ks. Gorazdowskiego bardzo popularnym w całej Galicji Katechizmie, a także w założonej przez niego szkole polsko-niemieckiej i wreszcie w powołanej do istnienia i redagowanej przez niego osobiście Gazecie Kościelnej. A już swego rodzaju ukoronowaniem tego przebogatego życia było powołanie z grona wiernych pomocnic zgromadzenia zakonnego - Sióstr św. Józefa, które miało przejąć rysy osobistego charyzmatu swojego założyciela, stając się jego gorliwym strażnikiem i kontynuatorem.

Wyprzedził swoją epokę

Abp Józef Bilczewski urodził się Wilamowicach, skończył gimnazjum w sławnych Wadowicach. Był przede wszystkim wybitnym intelektualistą i dużej miary uczonym teologiem. Przygotował się do tego przez solidne studia w Austrii, Rzymie i Paryżu, co stworzyło mu warunki do habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Powołany na profesora teologii dogmatycznej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, rychło dał się poznać jako świetny dydaktyk, ale i ceniony członek Rady Wydziału, której został wkrótce dziekanem, co utorowało mu drogę do godności rektora jednej z najdynamiczniejszych polskich uczelni tamtego czasu. Nie zaniedbywał osobistej pracy naukowej, czego dobitnym przykładem była - mająca wszystkie walory wybitnego dzieła - naukowa monografia o Eucharystii. To teoretyczne zaangażowanie w tajemnicę Eucharystii zaowocowało wyraziście, zwłaszcza w tamtym czasie, w działalności wybitnego naukowca jako pasterza ważnej diecezji polskiej, jaką była wówczas archidiecezja lwowska. Mianowany arcybiskupem Kościoła łacińskiego we Lwowie, od razu nakreślił program swojej działalności pasterskiej, zamykając go lapidarnie w haśle: Oddanie się całopalnie za sprawę Kościoła świętego. Poczesne miejsce w tej działalności gorliwego biskupa zajmuje problematyka Eucharystii i związanego z nią nabożeństwa do Serca Bożego. Sakrament Eucharystii ukazywany jest jako punkt wyjścia i szczytowy element duszpasterstwa. Chciałoby się powiedzieć, że wyprzedził o całą epokę ten klimat fascynacji Sakramentem Ołtarza, jaki przeżywamy obecnie w Kościele, klimat stanowiący dziedzictwo po wielkim Janie Pawle II (encyklika Ecclesia de Eucharistia, Rok Eucharystii i Synod Biskupów poświęcony Eucharystii).
Oczywiście, nie byłoby tego wszystkiego bez osobistej, głębokiej pobożności eucharystycznej. Ale zaraz potem było to pasterzowanie nasycone żarliwą troską o człowieka upośledzonego przez los, a więc o biednych i pokrzywdzonych. W trudnej sytuacji społecznej, etnicznej i religijnej ówczesnego Lwowa łagodził rodzące się napięcia, był apostołem pokoju i braterskiego współżycia.
I tu wrócić trzeba do postaci i charytatywnego zaangażowania współczesnego mu „Lwowskiego Brata Alberta” - św. Zygmunta Gorazdowskiego. Łączyła ich pasja pomocy ludziom dotkniętym bolesnym stygmatem cierpienia i biedy - w imię autentycznie pojętej Ewangelii. Jeden realizował to z pozycji frontowego pracownika na niwie Bożej, podejmując całą gamę praktycznych rozwiązań. Drugi - arcybiskup, myśliciel, teolog - służył wspólnej sprawie przede wszystkim na szczeblu głoszonych jasno zasad i ogólnokościelnych inicjatyw, do których należała także i ta, że przygotowawszy się do śmierci w wieku zaledwie 63 lat, kazał się pochować między biednymi, przybijając niejako pieczęć na życiu pojmowanym jako służenie najbiedniejszym.

Z krwi i kości byli polakami

Na koniec dwie ważne uwagi. Obydwaj nowi święci byli kapłanami polskimi i członkami Kościoła znad Wisły i Bałtyku, obydwaj byli urodzeni w dawnej Galicji (Sanok i Wilamowice). Z krwi i kości byli Polakami i w swoim bogatym życiu za takich się uważali. W wyniku licznych politycznych zawirowań dziś Lwów, teren ich charyzmatycznej działalności, znalazł się w obrębie wolnej Ukrainy i to tam została podjęta i prowadzona ogromna praca związana z przygotowaniem skomplikowanego procesu ich urzędowego wyniesienia na ołtarze. Spiritus movens tego procesu był lwowiak z urodzenia, aktualny arcypasterz łacińskiego Kościoła we Lwowie - kard. Marian Jaworski, następca abp. Józefa Bilczewskiego. Nie można zapomnieć, że także i od tej strony obydwaj Święci muszą być przypisani do Kościoła polskiego.
Druga uwaga, związana z faktem, że nowi Święci byli ludźmi koncentrującymi swoją uwagę na lwowskiej biedocie tamtego czasu: Lwów znany był jako prężne ognisko kultury i nauki, co leżało w polu zainteresowania i możliwości społeczeństwa raczej zamożnego. I dlatego obydwaj Święci, z ich życiem nakierowanym na biednych i potrzebujących, przywracają pełną prawdę o tym pięknym i ważnym ogniwie polskości. Lwów był dostatni, radosny, prężny kulturowo - ale był także miastem wegetującej biedoty. I patronami tego właśnie Lwowa są nowi święci polscy: Józef i Zygmunt.

Podziel się:

Oceń:

2005-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo lekarza: Wiara pomaga mi leczyć

Prof. dr. hab. n. med. Edward Wylęgała

www.kolejowy.katowice.pl

Prof. dr. hab. n. med. Edward Wylęgała

Na życiowy sukces składają się nie tylko wiara i ciężka praca, ale również szacunek do tradycji i wartości wyniesionych z domu – uważa prof. dr hab. n. med. Edward Wylęgała, który tysiącom osób pomógł odzyskać wzrok.

Więcej ...

Ten, który umiłował Słowo

Św. Hieronim

Św. Hieronim/Lucas van Leyden

Św. Hieronim

30 września w liturgii wspominamy św. Hieronima (347-420). To doktor Kościoła zachodniego. To człowiek, bez którego tytanicznej pracy być może nie byłoby kultury europejskiej

Więcej ...

Działalność rządu USA zostanie zawieszona? Trump: winni Demokraci

2025-09-30 19:49
Prezydent USA Donald Trump

PAP

Prezydent USA Donald Trump

Prezydent USA Donald Trump powiedział we wtorek, że zawieszenie działalności rządu (shutdown) jest prawdopodobne i obarczył za to winą Demokratów. Możliwe, że ze względu na panujący w Kongresie impas shutdown rozpocznie się o północy w środę (godz. 6 rano w Polsce).

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Być w drodze z Jezusem!

Wiara

Być w drodze z Jezusem!

Święty Hieronim – patron miłośników Pisma Świętego

Święci i błogosławieni

Święty Hieronim – patron miłośników Pisma Świętego

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Wiara

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Ten, który umiłował Słowo

Święci i błogosławieni

Ten, który umiłował Słowo

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Wiara

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię...

Ksiądz zmarł na zawał serca podczas Mszy św.

Kościół

Ksiądz zmarł na zawał serca podczas Mszy św.

Nowenna do św. Michała Archanioła

Wiara

Nowenna do św. Michała Archanioła

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz

Wiara

Bóg pomnaża dobro tych, którzy je czynią już teraz

24 września – wspomnienie odnalezienia ciała świętej...

Wiara

24 września – wspomnienie odnalezienia ciała świętej...