Tak pełno ciebie w tobie, że nawet drzwi dla mnie nie możesz uchylić...
Jedno z głównych wspomnień z PRL-u to wszechobecny tłok. Przepełnione wciąż pociągi, autobusy, tramwaje... Zatłoczone mieszkania, przychodnie, szpitale, sklepy (w oczekiwaniu na towar), urzędy, szkoły, kawiarnie, bary, kościoły... Wszędzie stłoczeni, napierający na siebie, zmęczeni, wymiętoszeni i zniewoleni ludzie. Bo ten fizycznie doświadczany brak przestrzeni i swobody był oznaką zniewolenia także umysłu i ducha. Bolesnym i przemożnym poczuciem braku miejsca dla siebie samego, dla bliźniego, a także dla Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Przez lata mieszkała z rodziną w strasznie ciasnym i biednym mieszkaniu blokowym. Nic się tam nie mieściło w szafach, szufladach, pawlaczach. Oni też się czuli jak poupychane tam byle jak rzeczy. To było częstokroć nie do zniesienia... Teraz nareszcie zamieszkała sama. Nie musi już wciąż ustępować komuś łóżka, stołu, łazienki... Wszędzie ma tylko swoje rzeczy. A ma ich coraz więcej, więc przybywa szafek, półek na książki i płyty, pojemników na ładne drobiazgi. Wszystko ułożone starannie i... ciasno. Tak jak i sprawy w jej życiu. Uzbierało się ich jakoś tyle, że na nic już więcej nie ma czasu. Jest ładna, zadbana, wykształcona, ma dobrą pracę. Czeka więc, by zjawił się ktoś w jej życiu. Ale też boi się, że on wejdzie tu, rozpanoszy się, poprzekłada wszystko... Było już paru, ale nikt nie został na dłużej. A tu już trzydziestka minęła. Zaczyna myśleć o zakonie. Zaprosiła do siebie zakonnicę, by o tym porozmawiać. Zapytała, jak siostry mieszkają, ile tam można mieć rzeczy, ile czasu dla siebie, bo ona chyba ma powołanie... Siostra uśmiechnęła się smutno i powiedziała: „Obawiam się, że z tym wszystkim to nie ma u nas dla ciebie miejsca”. Nie zrozumiała: „To tak u was ciasno?” - zapytała. A siostra na to: „Nie, u nas miejsca dość, ale ciasno to chyba jest w tobie. Masz to wypisane na twarzy i w tym mieszkaniu. Mówisz o powołaniu, a miejsca dla Boga znalazłoby się w tobie tyle, ile dla porcelanowego skrzata w tym załamaniu półki, w którym nic innego by się już nie zmieściło. Tyle możesz mieć od Boga do wzięcia, ile jest w tobie do oddania. On ma to do siebie, że się strasznie w sercu rozpycha, aby ono przestało być ciasne...”. Po wyjściu zakonnicy pierwszy raz poczuła, jak jest jej duszno i ciasno.
Bywa, że serce jest jak kufer pełen... niczego. Nie wciśnie się tam już nic i nikogo do pokochania, choć ono tak tego jest głodne. No, ale nie ma miejsca...
Uwaga! Uwaga! Pociąg do stacji Pełnia jest tak przepełniony, że nie odjedzie...



