Powyższy tytuł zawiera wszystko albo prawie wszystko, co nieporadnymi słowami można powiedzieć o tym, co w „owym dniu” rok temu się stało.
Dodać tylko można jako skromne post scriptum właśnie - „słów kilka”.
Najpierw to, że nie jesteśmy w żałobie, bo wiemy, że odszedł od... ale poszedł Do. A w konsekwencji jest „tam”, u Ojca, ciesząc się radością wieczną, ale jest i „tu”, między nami, utrapionymi dziećmi, o których pamięta. I oczekuje, że one też pamiętają, prosząc o wyniesienie na ołtarze, błądząc ze świętą uwagą i modlitwą po miejscach, na których był i bywał, polecając się Jego znanej ojcowskiej trosce, wnikając w głębię Jego myśli i w skarby Jego słów. I z tego chcemy w naszych sercach i umysłach budować pomniki nie do skruszenia.
Ale przede wszystkim chcemy, by w naszym życiu indywidualnym, społecznym, narodowym, świadomi Jego troski o nas, uczynić Go natchnieniem i życiowym drogowskazem po drogach, którymi usiłował nas prowadzić.
Trzeba, żebyśmy wszyscy stali się Jego pokoleniem, z którego kształtu życia promieniuje Jego postać i napawa nadzieją, wzajemną miłością i braterskim otwarciem na każdego człowieka.
A w sumie - niechby ta pierwsza rocznica „tamtego dnia” nie była okazją do pustych i zdawkowych wspominków. Niechby jak tamtego dnia była przede wszystkim czasem modlitewnego zrywu. Wtedy - proszącego o to, by miłosierny Bóg uratował Mu życie albo obdarzył łaską szczęśliwej śmierci i łaską wiecznej chwały za to życie oddane bez reszty Jemu, Nieśmiertelnemu Bogu, ale i wszystkim nam, mieszkańcom ziemskiego padołu płaczu. Dziś, w rok od tamtego świętego czasu, wiemy, że spełniło się to drugie: po bohatersku przeżyta śmierć. Bóg tak chciał i tak wybrał. A nam nie pozostaje nic innego jak pokornie skłonić głowę i uznać, że tak było najlepiej dla Niego, Papieża Polaka, i dla nas, osieroconych przez Niego Rodaków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu