Ponoć w największych głębinach oceanu, gdzie nie dociera już światło słońca, powstają czarne perły. Są bardzo rzadkie, a więc tym cenniejsze...
Pewien książę wezwał swych dwóch synów i rzekł: „Kończę moje panowanie i nie wiem, któremu z was powierzyć księstwo. Obaj jednakowo jesteście silni, zręczni i rozumni. Ale czy to wystarczy, aby dobrze rządzić? Czy ponad to nie jest ważniejsze dobro w sercu? Temu więc powierzę władzę, który uczyni większe dobro”. I dał im po sakiewce złota, wyprawiając na tę próbę. Gdy wrócili po trzech dniach, książę zapytał, jakie dobro uczynili każdego dnia i na co przeznaczyli złoto. Pierwszy opowiedział, jak ujrzał tonące dziecko kobiety piorącej w rzece, jak rzucił się, by z trudem wyciągnąć je z wody i jak całym sobą tchnął w nie na powrót oddech, ku wielkiej radości i wdzięczności matki. Drugi powiedział, że nie uczynił żadnego dobra, bo gdy zobaczył, jak tygrys porwał bawiące się dziecko, mógł tylko podejść do jego matki i pocieszać ją, że może jeszcze bardziej by płakała, gdyby synek wyrósł i uczynił coś złego. A tak to będzie on już jej czystą radością... I długo siedział z przygarniętą do swojej piersi matką, aż się uspokoiła i odeszła, a on jeszcze tam pozostał z jej smutkiem. I opowiedział znów pierwszy syn, jak to w drugim dniu próby usłyszał nagle błaganie o pomoc napadniętego człowieka, który był sługą księcia i wiózł złoto z danin. Syn rzucił się na napastnika i mimo ran uratował tamtego człowieka i złoto. Drugi syn znów musiał przyznać, że nie spełnił żadnego dobra, bo na początku nie widział żadnego cierpienia, więc dzielił uśmiechy ze spotkanymi ludźmi. Ale w lesie napotkał leżącego we krwi owego pokonanego przez brata rozbójnika, więc obmył i zabandażował swoją chustą jego rany, tak że ów zasnął z ulgą. I nic więcej. W końcu pierwszy syn opowiedział, jak to trzeciego dnia zobaczył dom płonący na oczach rodziny w nim mieszkającej. Uratowali oni swoje życie, ale z dobytku nie zdołali już niczego uratować. Oddał im więc sakiewkę ze złotem, ku wielkiej ich radości. Na to drugi syn ze smutkiem opowiedział, jak spotkał grupę rozjuszonych wierzycieli, pastwiących się nad nagim trupem dłużnika, który ich oszukał, umierając. Powstrzymał więc ich w znieważaniu zwłok i wysłuchał skarg, że zmarły nie zostawił po sobie nic, co byłoby spłatą długu. Oddał więc im złoto od ojca i poprosił, by ubrali trupa i pochowali godnie. I tylko tyle. Zamyślił się książę głęboko... Baśń nie opowiada już, któremu synowi książę powierzył władzę i troskę o podwładnych księstwa.
Myślę, że w demokratycznych wyborach do tej czy innej władzy drugi syn nie miałby najmniejszych szans, chyba żeby media do jego czynów dorobiły odpowiednią oprawę i ideologię. Ale to już wtedy nie byłoby to dobro... Sądzę jednak, że tego drugiego dobra - w przeciwieństwie do liczby czarnych pereł, ale w odniesieniu do ich wartości - jest znacznie więcej. I może ono jest właśnie jednym z klejnotów Miłosierdzia Boga i człowieka?
Przypomnij, Panie, tak na dzień dobry,
Bym tak zajęty czynieniem dobra,
Zdążył wciąż jeszcze
Także być dobrym...
Pomóż w rozwoju naszego portalu