Reklama

Marsz Szwajcarskich Gwardzistów

W 1503 r. papież Juliusz II zaczął pertraktować z niektórymi kantonami szwajcarskimi, aby zorganizować stały oddział gwardii, dla obrony jego osoby i pałacu. Już w przeszłości, w wiekach XIV i XV, papieże zaciągali na służbę dzielnych i lojalnych rycerzy ze Szwajcarii. Wielu Szwajcarów służyło pod papieskimi sztandarami szczególnie za pontyfikatu Sykstusa IV (1471-84). Zabiegi Juliusza II zakończyły się powodzeniem - 22 stycznia 1506 r. 150 zbrojnych na czele z kpt. Gasparem z Silinen wkroczyło do Rzymu przez bramę Flaminia. Było to równo 500 lat temu. Tak zaczęła się historia Gwardii Szwajcarskiej - Cohors pedestris Helvetiorum a sacra custodia Pontificis - w Watykanie.
Aby uczcić tę wyjątkową rocznicę, grupa byłych gwardzistów pokonała pieszo drogę, którą przebyli ich poprzednicy pięć wieków temu. Przejście 720 km zajęło Szwajcarom prawie miesiąc: wyruszyli z Bellinzony 7 kwietnia br., a przybyli do Rzymu 4 maja. W Watykanie witał ich następca Juliusza II - Benedykt XVI.
Na Placu św. Piotra spotkałem się z Raymondem Collonem, jednym z byłych gwardzistów - uczestnikiem rocznicowego marszu, który podzielił się ze mną refleksjami na temat tego symbolicznego przedsięwzięcia.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mówi Raymond Collon, były gwardzista, uczestnik rocznicowego marszu, zorganizowanego z okazji 500. rocznicy powstania papieskiej Gwardii Szwajcarskiej:

Urodziłem się w 1946 r. w rodzinie katolickiej we francuskojęzycznym kantonie Jura jako najstraszy z czworga dzieci. Po ukończeniu szkoły pracowałem najpierw na poczcie, a następnie byłem kierowcą ciężarówki. W 1971 r. przeczytałem w regionalnym czasopiśmie katolickim ogłoszenie o rekrutacji do Gwardii Szwajcarskiej. Złożyłem podanie i zostałem przyjęty. W owych latach Papież postanowił zlikwidować zbrojne formacje istniejące w Watykanie. Dlatego rozwiązał Gwardię Palatyńską, a oddział Gwardii Szwajcarskiej liczył jedynie ok. 50 gwardzistów. W Watykanie spędziłem 4 lata, służąc Pawłowi VI. Były to lata bardzo ciekawe, wypełnione intensywną służbą, jednak pomimo wszystko postanowiłem wrócić do kraju. W 1975 r. miałem już 29 lat, a wiadomo, że im człowiek jest starszy, tym trudniej jest znaleźć pracę. Po powrocie przyjęto mnie do policji w mieście Sion, stolicy kantonu Valais, gdzie założyłem rodzinę (ożeniłem się w 1977 r.).
W Szwajcarii istnieje - zarówno na poziomie federalnym, jak i kantonalnym - bardzo prężne stowarzyszenie byłych gwardzistów. Ponieważ kanton Valais jest dwujęzyczny, są tu dwie sekcje: niemieckojęzyczna i francuskojęzyczna. Gwardziści francuskojęzyczni spotykają się raz w miesiącu w Sionie lub w okolicy, by przy kolacji gawędzić o dawnych czasach i słuchać nowin z Watykanu - zapraszamy zawsze młodych, którzy wracają do kraju po zakończeniu służby. Część gwardzistów ma w domu swój mundur (za moich czasów gwardziście przysługiwał ten przywilej, gdy odbył co najmniej 5 lat służby), dlatego często uczestniczymy w ważnych uroczystościach kościelnych w naszych dawnych mundurach.
Kilka lat temu rozpoczęły się przygotowania do obchodów 500-lecia powołania papieskiej Gwardii Szwajcarskiej. Postanowiono zorganizować również symboliczny marsz byłych gwardzistów ze Szwajcarii do Watykanu i poszukiwano co najmniej 45 ochotników, którzy mieliby czas i siły, by odbyć tę długą wędrówkę. Ja jestem już na emeryturze i dlatego postanowiłem wraz z moim przyjacielem ze Sionu wziąć udział w marszu. Podjąłem tę decyzję przede wszystkim po to, by spotkać się z moimi dawnymi towarzyszami służby i by znowu przeżyć szczególne chwile w Watykanie, gdzie spędziłem niezapomniane lata.
Za organizację marszu odpowiedzialne było specjalne biuro armii szwajcarskiej i komitet organizacyjny. Uczestnicy natomiast musieli się przygotować do tego wyczerpującego przedsięwzięcia fizycznie. Ja zacząłem trening w październiku zeszłego roku. Na początku wyznaczyłem sobie 11-kilometrowy szlak wokoł Sionu, który prowadził przez winnice. Chodziłem nim codziennie. W styczniu i lutym trenowaliśmy razem z moim przyjacielem - robiliśmy po 25 km dwa razy w tygodniu. Czasami nie było to łatwe, ponieważ tej zimy było dużo śniegu, a temperatura spadała do -5°C. W marcu natomiast trenowaliśmy jeszcze więcej. Po tych kilku miesiącach - chociaż mam już 60 lat - czułem się odpowiednio przygotowany do czekającego mnie forsownego marszu do Watykanu.
Szlak ze Szwajcarii do Watykanu podzielono na 28 etapów, z których każdy miał ok. 30 km długości. We Włoszech wszystko było bardzo dobrze zorganizowane, a to głównie zasługa miejscowych strażników leśnych (tzw. Corpo Forestale), którzy byli naszymi przewodnikami i często towarzyszyli nam w marszu. Włoscy leśnicy dali nam także drzewko lipy - nieśliśmy je przez cały czas, a następnie zasadziliśmy w Ogrodach Watykańskich na pamiątkę naszego marszu.
W praktyce maszerowaliśmy w 3 mniejszych podgrupach, a w każdej z nich był lekarz (lekarze byli jedynymi uczestnikami marszu, którzy nie wywodzili się z szeregów byłych gwardzistów). Na początku było nas 76, lecz po drodze dołączały do nas nowe gwardie (nie wszyscy mieli do dyspozycji kilka tygodni urlopu), dlatego do Rzymu doszło w sumie aż 107 piechurów.
Każdy etap był inny i na swój sposób interesujący. Jednak najbardziej podobały mi się etapy w Toskanii, które biegły prawie całkowicie przez pola, lasy i winnice, z dala od głównych dróg (w praktyce szliśmy średniowiecznym szlakiem, tzw. Via Francigena, który przemierzali pielgrzymi udający się do grobu św. Piotra). Przechodziliśmy przez wioski i małe, historyczne miasteczka, gdzie witano nas biciem w dzwony i zastawionymi stołami. Gościnność i serdeczność Włochów były wzruszające.
W Watykanie natomiast miały miejsce podniosłe uroczystości. W sumie ze Szwajcarii przyjechało na obchody rocznicowe ok. 6 tys. osób. Gdy siedziałem wygodnie na Placu św. Piotra, patrzyłem na młodych gwardzistów na służbie i przypominałem sobie moją służbę papieżowi. Szczególnie utkwiła mi w pamięci beatyfikacja o. Maksymiliana Kolbego, której dokonał Paweł VI (w czasie tego typu uroczystości gwardziści byli na placu od 4 do 5 godzin).
Marsz do Watykanu był dla mnie poniekąd dopełnieniem mojej watykańskiej służby. Wracam do Szwajcarii z przekonaniem, że spełniłem mój obowiązek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2006-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Więcej ...

Apostoł ubogich i cierpiących

Św. Stanisław Kazimierczyk

pl.wikipedia.org

Św. Stanisław Kazimierczyk

Więcej ...

Ludzie o wielkim sercu

2024-05-04 15:21

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Z okazji wspomnienia św. Floriana w Sandomierzu odbyły się uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Wiara

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego...

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Święci i błogosławieni

Św. Florian, żołnierz, męczennik

Wytrwajcie w miłości mojej!

Wiara

Wytrwajcie w miłości mojej!

Kim był św. Florian?

Kim był św. Florian?

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...