Powstanie większościowej koalicji rządowej PiS, Samoobrony i LPR nazwały media „żałobnym dniem” polskiej demokracji. Politycy opozycji, a wraz z nimi rodzime i zagraniczne środki przekazu, nie pozostawiają na nowej koalicji suchej nitki. Epitety w stylu: nacjonaliści, populiści, ultrakatolicy… to najbardziej delikatne określenia. Waldemar Pawlak porównał nowych koalicjantów do gangsterów, którzy najpierw do siebie strzelają, a potem siadają do wspólnego stołu. Donald Tusk powtarza przy każdej okazji, że Jarosław Kaczyński dla posiadania władzy złamał wszystkie publiczne przyrzeczenia i pod hasłem walki z układem, daje władzę nie tylko Andrzejowi Lepperowi, ale także jego współpracownikom - nie tylko z dawnej PZPR, z SLD, ale i z WSI. Za granicą słychać nawoływania, by Unia Europejska nałożyła sankcje na Polskę. Pojawiła się nawet złowroga kampania reklamowa na ulicach w postaci czarnych billboardów, na których widnieje napis: „Nadchodzi IV RP. Lekarze! Nie wracajcie z Niemiec”. Ciekawe, kto za to płaci?
Sądny dzień miał w dniu nominacji na wicepremiera i ministra rolnictwa Lepper. Akurat tego dnia sąd skazał go na rok i 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na 5 lat za obrazę posłów. W tej sytuacji mówiono tylko o wyroku, nikt natomiast nie słuchał jego obietnic: dążenia do otwarcia rosyjskiego rynku dla polskiej żywności, zapowiedzi kontraktacji dla producentów rolnych, przyspieszenia wypłat dotacji dla rolników, walki o wyższą kwotę mleczną dla producentów mleka, ujęcia się za rolnikami ukaranymi za nadprodukcję mleka, opowiedzenia się za przesunięciem niektórych środków z UE na potrzeby rolnictwa. Ponadto wicepremier zapewniał, że Samoobrona poprze rząd, by wprowadzono coroczną waloryzację emerytur i rent, uwzględniając, oprócz inflacji, także efekty wzrostu gospodarczego, będzie za wydłużeniem urlopów macierzyńskich, za utworzeniem nowego funduszu alimentacyjnego, za wprowadzeniem ubezpieczenia od bezrobocia…
Także Roman Giertych, wicepremier i minister edukacji, nie ma łatwo. Przez kilka dni demonstrowali przeciw jego nominacji uczniowie i studenci. Żądali odwołania go, obrażali, nazywając faszystą i wołając: „Precz z Giertychem”, „Chcemy kaganek, a nie kaganiec oświaty”. Młodzi protestowali, mimo że wicepremier zapowiedział, że nie wprowadzi do ministerstwa młodzieży wszechpolskiej, obiecał w nowym roku podwyżki dla nauczycieli, że zajmie się wyłącznie sprawami merytorycznymi, a nie ideologicznymi. Nie darowały mu także media, podnosząc sprawę niekompetencji ministra edukacji (jest prawnikiem, a nie nauczycielem). Aż chciałoby się przypomnieć, że kiedy w 1995 r. funkcję wiceministra obrony narodowej objęła Danuta Waniek, media nie wspomniały, że nowa minister nie kończyła żadnych wojskowych akademii, że nie była nawet na najkrótszym kursie w kwaterze NATO. W jej przypadku nie liczyła się fachowość, ale wyłącznie lojalność polityczna. Tak było i później, kiedy pani minister obrony rządziła w KRRiT. To podczas jej „apolitycznej” kadencji media publiczne zostały całkowicie zawłaszczone przez ludzi z SLD i PO.
Sumując te czarne prognozy, nowa koalicja - według polityków opozycji oraz mediów - ma przynieść klęskę PiS i krach gospodarczy Polski. Bardzo by chciano, aby załamał się kurs złotego, by inflacja galopowała jak oszalała, by inwestorzy wycofali się z Polski, lekarze wyjechali z kraju, a Polska wyizolowała się z Europy, ze świata zachodniego. Czy tak się stanie? Coś mi się wydaje, że ci, którzy przepowiadają rychłą i spektakularną klęskę nowej koalicji, mogą się rozczarować. Osobiście nie przepadam za nowymi wicepremierami, mam jednak nadzieję, że panowie Giertych i Lepper nie tylko nie rozbiją rządu, ale nie będą nawet zabiegać o osobiste czy polityczne interesy swoich partii. Zupełnie inaczej wygląda rządzenie, kiedy bierze się za to osobistą odpowiedzialność, a inaczej, gdy oskarża się premiera czy ministrów z sejmowej mównicy. Ale co najistotniejsze: dopiero teraz rząd, mając większościowe poparcie w Sejmie, może uchwalić najważniejsze, najbardziej oczekiwane ustawy. A o to przecież chodziło.
Jak się wydaje, większy problem obecnie ma nie tyle J. Kaczyński, co Tusk z Rokitą, którzy ciągle przepowiadali, że PiS po serii kryzysów poniesie polityczną porażkę i odda im władzę. Porażka czeka raczej PO, jeżeli Paweł Piskorski i Andrzej Olechowski powołają nową partię - PO-bis. Nie będą też w komfortowej sytuacji posłowie PO (wielu z nich to moi koledzy z AWS), zmuszeni głosować stale przeciw naprawianiu Polski razem z SLD. A co uczynią, jeśli PO dołączy do apelu panów Olejniczaka z SLD, Borowskiego z SdPl czy Onyszkiewicza z Partii Demokratycznej, złączonych protestem przeciw upadkowi fundamentalnych wartości i norm demokratycznych, jakie zagrażają obecnie Polsce? Takie towarzystwo byłoby dla PO całkiem naturalne, ponieważ Partia Demokratyczna to dawna Unia Wolności, a dzisiejsi politycy SLD to już nie dawni działacze PZPR. Życzyłbym sobie, aby te środowiska zjednoczyły się - niech wreszcie powstanie jakaś centrolewica, aby mogła zjednoczyć się centroprawica. Sądzę, iż PO jest bliżej do towarzystwa lewicowego, do zielonych i wszelkiej maści mniejszości niż do środowisk narodowych, chadeckich czy ludowych.
Po wrześniowych wyborach pisałem w tym miejscu, że szansą dla Polski jest koalicja PiS, Samoobrony, PSL i LPR, czyli koalicja dla „Solidarnej Polski”. To właśnie się stało. Pierwszym testem dla nowej koalicji będą głosowania nad ważnymi ustawami, a w dalszej kolejności - wybory samorządowe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu