Nie mówcie młodym zbyt wiele o Bogu, raczej Bogu mówcie dużo o młodych
św. Jan Bosco
Wstąpiłem do Empiku na Nowym Świecie w Warszawie. Było dużo młodych. Elegancko ubrani, roześmiani, z błyskiem w oczach. Przeglądali różne tytuły. W jakiś sposób zachwycili mnie... Ale zrozumiałem, że nie byli to ludzie Kościoła. I pojawiło się trudne pytanie: jak pozyskać ich dla Boga... - dzieli się swoimi spostrzeżeniami ks. prof. Krzysztof Pawlina, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.
Młodych inteligentnych, błyskotliwych, zaradnych jest coraz więcej. Mają swoje marzenia, ambitne plany, aby osiągnąć w życiu sukces, zrobić karierę, później założyć rodzinę. Pana Boga, jak mówią, mają w sercu. Nazywają siebie wierzącymi. Czasami nawet zajrzą do kościoła. Pan Bóg, owszem, w nim jest, ale to sam Kościół wydaje im się przestarzały. Jak to zmienić? Szansą, aby pozyskać młodzież, a raczej zatrzymać ją w Kościele, jest katecheza szkolna.
Wygrać katechezę
Reklama
„Idźcie do nich, gdyż oni sami do was mogą nie przyjść” - mówił do katechetów Jan Paweł II. I rzeczywiście, czasami przyjdą na jedną lekcję, zobaczyć... Inni przyjdą, ale nic do nich nie trafia, pozostają biernymi uczestnikami zajęć. Będą i tacy, którzy dzięki lekcjom religii zrozumieją świat, siebie - poznają Boga. Co zrobić, aby tych ostatnich było jak najwięcej? Jak trafić do serc młodych, aby zapragnęli być lepszymi, aby wzrastali w wierze? Katecheza w swoim założeniu ma być nie tylko głoszeniem prawd wiary, ale szkołą modlitwy - mówił Jan Paweł II - czyli formacji do osobistej rozmowy z Bogiem. „Dzięki owej rozmowie to, czego człowiek słucha i czego się uczy, nie pozostaje tylko w umyśle, ale ogarnia serce i dąży do wyrażenia się w życiu” (Jan Paweł II).
Nie każde dziecko czy młody człowiek ma szczęście wzrastać w rodzinie katolickiej, gdzie respektowane są prawa Boże. Nie mówiąc już o otaczającym go środowisku, w którym często panuje relatywizm moralny. Prasa młodzieżowa czy większość filmów podpowiadają młodym, jak łatwo i przyjemnie żyć. Zagubieni, poszukujący, rzadko znajdujący zrozumienie u rodziców, przychodzą z bagażem problemów dwa razy w tygodniu na katechezę.
- Do szkoły, w której uczę, uczęszcza młodzież nie tylko z naszego miasta, ale przede wszystkim z okolicy. Niektórzy dojeżdżają nawet 50 km. Często są zmęczeni, rozdrażnieni. Trzeba wiele cierpliwości, aby ich wyciszyć i pozytywnie usposobić. Część młodzieży wiejskiej wstydzi się swoich tradycji, obyczajów czy religijności wyniesionej z rodzinnego domu. Imponuje im natomiast to, co w mieście najgorsze - łatwy dostęp do używek, wagary spędzane w kafejkach internetowych, salonach gier czy hipermarketach. Dopiero gdy się oswoją z nową rzeczywistością, zaczynają myśleć, po co tu przyjeżdżają - mówi o trudnościach, które napotyka w swojej pracy, br. Piotr Manderla ze Zgromadzenia Braci Szkolnych, katecheta w Zespole Szkół Technicznych w Częstochowie.
- Na katechezę przychodzą nie tylko ci, którzy chcą pogłębiać swoją wiarę - dodaje Bogdan Oset, katechizujący w częstochowskim liceum. - Niektórzy z nich to osoby poranione, skrzywdzone, obrażone na Pana Boga. Oni nie przyjdą na Mszę św. do kościoła, do spowiedzi, nie sięgną po prasę katolicką. Pragną pomocy, drogowskazu, a informują o tym w różny sposób, czasami nawet agresją czy arogancją; potem, choć nie przyznają się do tego, żałują swoich zachowań. To, że zostają, jest już wygraną katechezy w szkole. Często spotykam tych, co to wszystko już wiedzą o Bogu i religii. Wtedy najtrudniej im pomóc. Kościół utożsamiają z życiem jakiegoś księdza, którego często w życiu na oczy nie widzieli. Najbardziej fascynuje mnie jednak to, że mimo młodego wieku wielu z uczęszczających na katechezę to ludzie dojrzali i szlachetni - wbrew temu wszystkiemu, co się o młodych mówi, wbrew tym wszystkim negatywnym wpływom, którym, niestety, muszą się opierać.
Wielu katechetów mówi o tzw. rozdwojeniu u ucznia. Na lekcji zachęcany jest do udziału w rekolekcjach, do prawdziwego przeżywania świąt, a rodzice w tym czasie - często nawet ci, którzy posyłają dzieci do szkół katolickich - zabierają dzieci np. na wypoczynek. Coraz częściej dostrzega się konieczność katechizacji dorosłych, coraz więcej mówi się też o katechizacji dorosłych przez dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Katecheta - świadek Chrystusa
Aby katecheza spełniła swoje zadanie i była dobrze przyjęta przez katechizowanych, bardzo ważną rolę odgrywa osoba katechizującego. Swoją postawą ma świadczyć o Chrystusie nie tylko podczas lekcji katechezy. W środowisku szkolnym katecheta ma być tym, który niesie pokój, nie może wdawać się w żadne sprzeczki, spory, ma łagodzić sytuacje konfliktowe. Katecheci mają obowiązek nosić odpowiedni strój - habit, sutannę, a świeccy ubierać się godnie. Te oznaki zewnętrzne są tylko dopełnieniem bogactwa duchowości, którym powinien odznaczać się dobry katecheta. Jan Paweł II, tak zatroskany o chrześcijańskie dojrzewanie dzieci i młodzieży, nazywał katechetów sługami Słowa Bożego. Mówił, że jeśli katecheta nie będzie człowiekiem żywej i mocnej wiary, nie będzie mógł rozpalić jej w sercach tych, których katechizuje; że w katechizacji nie wystarczą wypowiedziane słowa, ważne jest to, jak katecheta sam zawierza swoje życie Bogu, jak liczy się z Nim w podejmowaniu różnych decyzji życiowych.
- Uczniowie często pytają mnie o zdanie nt. różnych spraw, nie tylko moralnych, ale społecznych, politycznych czy nawet sportowych. Zauważam też, że z zainteresowaniem słuchają, kiedy mówię o swojej rodzinie, dzieciach, przyjaciołach czy swoich zainteresowaniach. Wtedy to, o czym mówię na katechezie, jest bliskie życia. Pozwala to im mówić o swoich problemach - mówi jeden ze świeckich katechetów.
Jak więc mówić młodym o Bogu? - Przede wszystkim jestem sobą. Nie udaję luzaka, ale też nie jestem rygorystą. Młodzież drażni brak autentyczności. Staram się być z młodymi nie tylko na lekcji katechezy, ale na modlitwie w kościele, na boisku czy w parku, podczas wycieczek czy wyjść do kina. Trzeba chcieć być z nimi i dla nich. Uczniowie wyczuwają, któremu nauczycielowi zależy na nich, a wtedy potrafią się odpłacić stokrotnie - mówi o swojej młodzieży br. Piotr Manderla.
Z kolei jeden z księży katechetów pracujący z trudną młodzieżą w szkole zawodowej usłyszał takie świadectwo od ucznia ze swojej klasy: - Ksiądz jest jedynym nauczycielem, który nam nie ubliża, nie przeklina na nas.
Katecheci, sami doznając agresji ze strony uczniów, muszą „ukochać młodych tak, jak ukochał ich Chrystus” (Jan Paweł II), i własną kulturą bycia pokazać, że można żyć inaczej.
Katecheci w swojej pracy potrzebują stałej formacji i ciągłego kształcenia. Pomagają im w tym diecezjalne Wydziały ds. Katechizacji Dzieci i Młodzieży. - Organizujemy dla katechetów spotkania szkoleniowe, do których należą: warsztaty, konferencje, metody aktywizujące, praca z nowym podręcznikiem czy coroczne ogólnopolskie sympozja katechetyczne, które przygotowujemy w Częstochowie - mówi ks. Norbert Pikuła, częstochowski wizytator diecezjalny. - Temat tegorocznego Sympozjum, na które zapraszam 13 stycznia 2007 r. do Wyższego Seminarium Duchownego w Częstochowie, to: „Kompetencje wychowawców współczesnej młodzieży”. - Bardzo ważnym elementem jest formacja duchowa. Są organizowane rekolekcje zamknięte, dni skupienia, rekolekcje w drodze oraz dni skupienia w sanktuariach maryjnych - dodaje ks. Marian Szczerba, dyrektor Wydziału Katechizacji Dzieci i Młodzieży oraz Szkół Katolickich Kurii Metropolitalnej w Częstochowie.
Ten duchowy oręż jest katechecie niezbędny, bo często pozostaje w swojej pracy osamotniony, bywa w niektórych szkołach, że tylko on kieruje się katolickim systemem wartości, ocena z religii nie liczy się do średniej, katechizowany za zgodą rodziców może w dowolnym momencie zrezygnować z katechezy i równie niespodziewanie może na nią powrócić. Ocena niedostateczna nie ma wpływu na promocję ucznia do następnej klasy. Katecheta nie może nawet pełnić funkcji wychowawcy klasowego. Pomimo tych przeszkód katecheci potrafią jednak zachęcić uczniów do uczestnictwa w katechezie, traktując swą pracę jako powołanie.
Katecheza szkolna dopełnieniem katechezy parafialnej
Kiedy w latach 90. katecheza powróciła do szkół, katecheza parafialna napotkała różne trudności i została zepchnięta jakby na drugi plan, a przecież pierwszoplanowym miejscem katechezy jest parafia (Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Catechesi tradendae”). Konferencja Episkopatu Polski w „Dyrektorium katechetycznym” (Łowicz, 2001 r.) jako cel katechezy zapisała: „aby dzieci i młodzież nie traktowały nauki religii wyłącznie jako jednego z przedmiotów nauczanych w szkole, lecz by mogły czerpać siłę z bezpośredniego kontaktu z Bogiem w liturgii i sakramentach świętych”.
- W naszej parafii - mówi ks. prał. Józef Franelak, proboszcz parafii św. Jakuba w Częstochowie - katechezy parafialne organizujemy od dziesięciu lat. Chodzi nam o to, by nauczanie o Panu Bogu łączyło się z Eucharystią, z ołtarzem. Po Mszach św. dla dzieci i dla młodzieży spotykamy się z nimi i z ich rodzicami. W naszej parafii mamy uczniów z kilku szkół. Chcieliśmy w ten sposób integrować naszych parafian, bo przecież jesteśmy rodziną parafialną.
Te spotkania, zgodnie z zaleceniami, połączone są z przygotowaniami do sakramentów - I Komunii św. i bierzmowania. Po bierzmowaniu zaleca się prowadzenie katechez przygotowujących do sakramentu małżeństwa, aby nie stracić dla Kościoła młodych, dojrzałych chrześcijan.
Katecheza, aby miała swoje odzwierciedlenie w życiu dorosłym, musi mieć solidne podstawy w dzieciństwie. Ks. prof. Krzysztof Pawlina uważa, że najmłodsi powinni być katechizowani przez księży. - Jeśli dziecko nie pokocha księdza, nie będzie potrafiło pokochać Chrystusa - twierdzi. Z kolei ks. Marian Szczerba w szkołach, do których przychodzi na wizytację, zauważa pewną tęsknotę za księdzem, zwłaszcza wśród maluchów, które o tym informują. - W praktyce jednak, jak się przekonałem, katechizacja zależy od osobowości i zaangażowania katechizującego i nieważne, czy jest to osoba świecka, czy duchowna - dodaje.