Reklama

Rodzino, Bóg liczy na twoją pomoc

Niedziela Ogólnopolska 4/2007, str. 14-15

Tomasz Lewandowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Duszpasterstwo rodzin jest jednym z celów duszpasterskiej pracy Kościoła. Jak Eminencja postrzegał problem troski o rodzinę w czasie swojej pracy?

Kard. Henryk Gulbinowicz: - Służbę kapłańską rozpocząłem 18 czerwca 1950 r., czyli bardzo dawno temu. Były to czasy stalinizmu i główny nacisk Kościół kładł na ratowanie poczętych dzieci. Staliśmy na stanowisku, aby ratować każde życie. I to się udało Kościołowi w Polsce. Drugą bardzo ważną troską było przygotowywanie dzieci do Pierwszej Komunii św. Po wojnie niektóre z nich miały po kilkanaście lat, a nie były u spowiedzi i Komunii św. Wiele spraw, dziś wydawałoby się oczywistych, trzeba było wtedy uporządkować. I to Kościół czynił.

- Czy dziś Kościół w Polsce dostatecznie troszczy się o małżeństwo i rodzinę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Wszystko tak bardzo zmieniło się na plus, że ja, stary ksiądz, dziwię się, że Sobór Watykański II tak nam to mądrze ustawił. Nazwał rodzinę domowym Kościołem. Przecież to zmienia wszystko, pokazuje rangę tej struktury, tego miejsca, które budują małżonkowie, gdzie wychowuje się dzieci. Kościół wciąż podejmuje wiele kroków. Kiedy w 1970 r. zostałem konsekrowany na biskupa, Ksiądz Prymas od razu wcielił mnie do Komisji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Rodzin. Uczestniczyłem w spotkaniach, których nie prowadzili teologowie, ale lekarze i psychologowie. Ludzie, którzy często poświęcili życie sprawom, jakie do nas, księży, czasem zupełnie nie docierają. Wcześniej sprawami rodziny zajmował się abp Kazimierz Majdański. Instytut, który jest w Łomiankach, to przecież dzieło na miarę europejską. U nas powstało to wcześniej niż w Watykanie. Pod tym względem mamy się czym pochwalić. Ale pytanie ważne: Czy to, co dzieje się u góry, przechodzi w dół? Jak to jest w parafii? W parafii jest dobrze, ale nie zawsze jednakowo. To zależy od wielu czynników - od proboszcza, od grupy duszpasterskiej, od samych parafian również.

- Najważniejsze wspomnienia Księdza Arcybiskupa z pracy pasterskiej to...?

-... praca z młodymi. Byłem już wtedy po studiach specjalistycznych na KUL-u - studiowałem teologię moralną. Przez kilka lat pracowałem w Duszpasterstwie Akademickim w Białymstoku. Wtedy przekonałem się, że młodzież jest dobra. Pamiętam Staszka z Łomżyńskiego. Wysoki, pół roku przed absolutorium, z dużo niższą od siebie narzeczoną. Przychodzi do mnie, a ja mówię: - Stachu, co ty? A on, że na zapowiedzi. Mówię mu: Poczekaj, za pół roku będziesz miał dyplom. A on, patrząc mi w oczy, odpowiada przytomnie: - A ja nie chcę bez sakramentu, chcę tak, jak powinno być. O czym to świadczy? Że oni wynieśli z rodzin bardzo zdrowe zasady. Pamiętam też innych dobrych ludzi, którzy przychodzili i dzielili się tym, jak przeżywają swoje narzeczeństwo. Z tego nasuwał mi się jeden wniosek, że oni nie tylko mają zaufanie do swego duszpasterza, ale przede wszystkim do siebie. Mają świadomość mechanizmów, reakcji. Ale wiedzą też, że pewnej granicy przekroczyć nie wolno. Wiedzą też, że nie chcą jej przekroczyć. Gdy patrzę na naszą młodzież dziś, mam pewność, że tam są nie tylko ci słabeusze, o których się tak dużo i głośno mówi, ale że są tam ludzie piękni, o twardym kręgosłupie - i to o nich trzeba mówić. Słabeuszy trzeba zostawić miłosierdziu Bożemu.

Reklama

- Wtedy młodzi wynosili zasady z rodzin, a dziś?

- Nie znam takiego przypadku - a jestem kapłanem już 56 lat - gdzie rodzice, oczywiście, poza sytuacjami patologicznymi, kierowaliby swoje dzieci w stronę niemoralności. Jednak wiele zmieniło się w samym patrzeniu na moralność, w rozumieniu moralności. Myślę, że główną winę ponoszą za to mass media. Jeśli natomiast chodzi o młodych - nie o wszystkim umieją mówić właśnie dlatego, że są młodzi, ale trzeba im pomagać.

- Jak zatem Eminencja radził sobie podczas trudnych rozmów z młodymi ludźmi?

- Pamiętam jedną z wielu prób. W 1957 r. usunięto ze szkoły mojego kolegę i ja miałem zająć jego miejsce. Technikum ogrodnicze, klasa maturalna. Zobaczyłem wyrośniętych mężczyzn. Jeden z nich wstaje i mówi tak: - Czy ksiądz chce z nami dobrze żyć? Odpowiadam z całym spokojem, na jaki było mnie stać: - Ja tu zostałem przysłany przez władzę kościelną nie tylko po to, aby z wami dobrze żyć, ale żeby się od was czegoś nauczyć, a i wy może ode mnie. Ale dryblas był przygotowany i pada pytanie numer dwa: - A czy ksiądz będzie odpowiadał na nasze pytania, bo my mamy problemy? Trochę już się zląkłem, ale mówię niewzruszony: - Naturalnie, jeśli tylko potrafię. Trzecie pytanie już było pytaniem-problemem, więc mi uszy zwiędły. Jednak szybko myślę: cóż, to jest przewodnik stada. Gdy polegnę, przegrałem wszystko. Na szczęście Duch Święty nie opuszcza słabego w potrzebie. W tej ciążącej ciszy przemówiłem: - Dotknąłeś najświętszej tajemnicy w życiu człowieka. To dobrze, masz do tego prawo, twój wiek domaga się, abyś szukał odpowiedzi. Ale dlaczego użyłeś takich wulgarnych słów? A on, patrząc mi w oczy, mówi: - Proszę księdza, bo ja innych nie znam.

- Jakie kroki trzeba podejmować, abyśmy wszyscy mówili i zachowywali się inaczej?

- Bardzo ważną sprawą jest to, co dziecko słyszy w swoim domu. Jak jest formowane, jak wprowadzane w poznawanie swojej fizyczności, intymności. Tu jest fundament. Zresztą, rozmawiania z młodzieżą trzeba też uczyć katechetów, nauczycieli, kapłanów - korzystając z terminologii medycznej, psychologicznej. Wciąż trzeba się uczyć i wciąż podejmować to wyzwanie. Nie można młodych zostawić samych sobie. Nie można zostawić ich ulicy i kolorowym pismom - wtedy będą sięgać po tamtą wiedzę, ona będzie ich formować. A tak być nie powinno. Młodzi ludzie tak naprawdę, jak naucza psychologia, nie potrzebują współżycia seksualnego, ale potrzebują bliskości, czułości, pochylenia się, zainteresowania. Trzeba przyjść do dziecka, przysiąść na brzegu łóżka wieczorową porą i zacząć rozmawiać, dzielić się swoimi doświadczeniami: - A czy ty masz już kogoś? Bo ja w twoim wieku już rozglądałam się za tatą... My, dorośli, wiemy, że to wszystko jest normalne, że ciekawość młodych jest normalna, ale musimy, z racji własnego doświadczenia i odpowiedzialności za nich, pokierować tą ciekawością i dać na nią odpowiedź. Bo jeśli nie my, to zrobi to ktoś inny. I zrobi źle.

- Eminencjo, a co stało się dziś z czystością?

- To cnota, która została wyśmiana, ale ona naprawdę istnieje. W Polsce żadne zgromadzenie żeńskie nie wymarło. Ja bym nie rozdzierał szat. Natomiast boli mnie, że kolorowe czasopisma pokazują młodzież jako grupę, która niczym się nie interesuje, tylko swoją seksualnością. A to nie jest prawda. Ja bym jednak ufał młodzieży. Ważne jest natomiast to, czy matka spotka się z córką, czy ojciec spotka się z synem i czy porozmawiają z nimi, zanim świat kolorowych pism sprzeda ich sercom swoją wersję. Jak to było u mnie? Rok 1942, okupacja niemiecka, przestaję być dzieckiem. Pewnego dnia ojciec mówi: - Przyjdź do mojego pokoju. Gdy wszedłem, siedział na myśliwskim taborecie. Popatrzył na mnie, atmosfera poważna i mówi: - Synu. A zawsze mówił: Heniu... I dalej: - Przestałeś być dzieckiem, wszedłeś w czas młodości. Ale żyj tak, żeby cię nikt nie przeklinał. I postępuj tak, aby nikt przez ciebie nie płakał. I nie splam naszego nazwiska. I co? Ja do dziś, choć jestem stary kardynał, w rachunku sumienia odpowiadam na te wytyczne ojca.

- Eminencjo, mówimy o młodych, o polskiej rodzinie. Ale w ostatnim czasie te młode rodziny emigrują...

- Uważam, że dla mieszkańców tych krajów, do których Polacy emigrują, to jest mimo wszystko bomba dobra. Ja w ubiegłym roku, w Wielkim Poście, prowadziłem rekolekcje w kościele Chrystusa Króla w Londynie. Anglicy zatrzymywali się i dziwili się, że tak dużo osób jest w kościele. Potem Polacy stali w kolejkach do konfesjonałów - dla miejscowych to było prawdziwe zjawisko. Ożywienie chrześcijaństwa w tych krajach jest przecież bardzo potrzebne, a dla nas to szansa na dawanie świadectwa. Trzeba tam posyłać nie tylko księży, trzeba przygotowywać laikat. Jak? Gdybym ja był proboszczem tych, którzy wyjeżdżają, to każdemu z nich powiedziałbym tak: - Przyjdź do mnie przed wyjazdem, a coś ci dam. I przygotowałbym mu takie duchowe wytyczne w punktach, żeby wiedział, czego ma się trzymać. I dałbym mu to na piśmie.

- Eminencja pochodzi z Wileńszczyzny. W jaki sposób tam troszczono się o rodzinę?

- Na Wileńszczyźnie każda rodzina, gdziekolwiek mieszkała, raz do roku musiała być na Dróżkach Pańskich, w Kalwarii Wileńskiej. Dzieci uczono ofiarności względem żebraków, trzeba było każdemu z nich dać jakiś grosz. Gdy urodziło się dziecko, wołano ojca i on, kciukiem prawej ręki, czynił na czole krzyż. Potem przy ochrzczonym dziecku nie wolno było się kłócić ani palić papierosów. Ale było bardzo zalecane, aby wieczorem przyjść i pocałować dziecko w pierś, gdzie po chrzcie św. zamieszkał Bóg w Trójcy Jedyny.

- Eminencja zauważył kiedyś, że jest zbyt długi czas między chrztem a Pierwszą Komunią św., kiedy to Kościół nie ma zbyt bliskiego kontaktu z dzieckiem i rodziną...

- Dziecko, gdy się urodzi - niosą do chrztu. Ale następna uroczystość dopiero za osiem lat! Stąd na Wileńszczyźnie błogosławiono pięciolatki. Było to uroczyste ofiarowanie dziecka - szlachta niosła je do Matki Bożej Ostrobramskiej. Rodzice musieli być u spowiedzi i Komunii św., dziecko musiało być ubrane na biało, taką uroczystość zamawiano u Karmelitów. Ja miałem niecałe pięć lat, gdy byłem ofiarowany Matce Najświętszej. Ha, i jak widać, dobrze na tym wyszedłem... To było wielkie przeżycie. Pamiętam, że szliśmy po ciemnych schodach. Ja, cały przestraszony, trzymałem kurczowo dłoń taty. A potem zobaczyłem Obraz. Matka Boża z bliska ma tam dużą twarz, promienie okalające głowę też są duże, zwłaszcza dla małego chłopca. Podobno zaniemówiłem z wrażenia. Kiedy wyszedł karmelita i odmówił po łacinie wszystkie nakazane formuły, podniósł moją buźkę do góry i powiedział: - Popatrz, widzisz? To jest Matka Boska Ostrobramska. A tu kto stoi? Odpowiedziałem z przejęciem: - Mama. I wtedy usłyszałem: - Od dziś masz też tę Matkę, to Ona wzięła cię pod swoją opiekę.
Na dole mama zapytała mnie: - I jak ci się to wszystko podobało? A ja, niestety, popełniłem wtedy straszną gafę, bo spytałem: - Proszę mamusi, a co ten ksiądz „mamrotał” nade mną? Nie rozumiałem łaciny...
Można by tę tradycję wileńską przeszczepić na ziemie polskie i „Niedziela” mogłaby w tym pomóc...

- 31 grudnia 2006 r. obchodziliśmy uroczystość Świętej Rodziny. Czego Eminencja życzyłby młodym polskim rodzinom?

- Chciałbym Wam powiedzieć, że dziecko, które przychodzi na świat, przychodzi dlatego, że w akcie pożycia małżeńskiego daliście mu życie. Pan Bóg na ten moment czekał. Wraz z pojawieniem się pod sercem matki żywej komórki człowieka, Pan Bóg dał duszę nieśmiertelną. W tym akcie spotkaliście się Wy, rodzice, i Pan Bóg. Dlatego powinniście wiedzieć, że nie musicie w wychowywaniu dzieci liczyć tylko na siebie, ale właśnie na Pana Boga. Popatrzmy na białą hostię: po konsekracji jest Ciałem Pańskim. Macie kłopoty w rodzinie, radości w rodzinie - połóżcie to wszystko, powiedzcie: - Chryste, jak na słowo kapłana przemieniasz chleb we własne Ciało, przemień tego łobuziaka, który zaczyna dryfować... To jest zapraszanie Boga do Waszych spraw. I On daje się zaprosić. Chciałbym prosić Was, młodzi rodzice, byście umieli ubogacać się historią przodków. Chciałbym Wam powiedzieć, abyście nie bali się błogosławić swoich dzieci - zaraz po obudzeniu, przed wyjściem do szkoły, zawsze. Róbcie przedstawienia - pokazujcie żłóbek, Dzieciątko, osiołka. Nie bójcie się swoich uczuć, spontaniczności, zabaw. Życzę przede wszystkim, aby udawało Wam się wprowadzać do Waszych domów Pana Boga. I pamiętajcie, że nie tylko Wy liczycie na Jego pomoc. On liczy także na Waszą.

Podziel się:

Oceń:

2007-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42
Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

Więcej ...

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22
Ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Więcej ...

Rozpoczęła się nowenna do św. Stanisława

2024-04-30 08:10
Św. Stanisław, biskup i męczennik

pl.wikipedia.org

Św. Stanisław, biskup i męczennik

Potrzebujemy wiary i męstwa na jego wzór, aby móc jasno i dobitnie opowiadać się po stronie prawdy i nie pozwalać na bezbożnictwo, demoralizację, niesprawiedliwość i by umieć podejmować te wyzwania, które stają przed nami jako ludźmi wierzącymi i jako Polakami - powiedział o. Grzegorz Prus OSPPE w pierwszym dniu nowenny do św. Stanisława w katedrze na Wawelu.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Kościół

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

Aspekty

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Święci i błogosławieni

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Wiara

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...