16 sierpnia br. mineła pierwsza rocznica śmierci śp. ks. Józefa Kołodzieja, proboszcza parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Świerzawie, dziekana, prałata, kapłana, pacjenta.
Jak odpowiedział Panu na powołanie do służby Bogu i Kościołowi, ocenili Jego przełożeni, a w przejmującej mowie pogrzebowej ks. bp Tadeusz Rybak. Jakim był kolegą i współbratem w kapłaństwie, potwierdziło swoją obecnością ponad 130 kapłanów przybyłych na pogrzeb. Pewnie był wśród nich i ten, którego zmarłą matkę żegnał w pogrzebowej Mszy św. zwolniony "na chwilę" ze szpitala, ciężko chory ks. Józef, na miesiąc przed swoim odejściem do Pana. Jakim był proboszczem - odpowiedzą sobie parafianie. Jakim duszpasterzem - ci, którym swoim życiem i powołaniem posługiwał.
Sądzę, że był dobrym proboszczem i dobrym duszpasterzem, bo był to dobry kapłan. Gdy odbywał leczenie sanatoryjne z racji przewlekłej choroby często prosił o przepustkę, jechał do swojej odległej parafii, bo może konfesjonał jest pusty, albo inna posługa potrzebna.
Kiedy w 1999 r. dzięki zaproszeniu ks. Józefa Kołodzieja mogłam wziąć udział we Mszy św. kanonizacyjnej z udziałem Ojca Świętego w Starym Sączu, obserwowałam go w drodze i na placu - poproszony przez pielgrzymów o posługę - spowiadał. Cieszył się, że jest użyteczny. W czasie ostatniego, blisko 2-miesięcznego pobytu w szpitalu, miał ze sobą albę i stułę i jak długo miał siły odprawiał codziennie Mszę św. dla pacjentów.
Jakim był pacjentem? Skromnym, dyskretnym, sprawiedliwym, poważnym, ale i radosnym. Człowiek cierpliwy. Ks. Józefa poznałam, jako pacjenta w 1997 r. Leczył się - był człowiekiem uporządkowanym, dokładnym w wypełnianiu zaleceń, ufnym, mającym nadzieje. Ale choroba postępowała: pojawiły się komplikacje i zabiegi, którym cierpliwie się poddawał, dolegliwości, osamotnienie, wreszcie świadomość śmiertelnej choroby. "Cóż byłaby warta moja wiara, gdybym nie przyjął tego, co mi Bóg przeznaczył?", powiedział z pewnym zniecierpliwieniem, widząc mój smutek. Poprosił o przepustkę, "by uporządkować swoje sprawy" duchowe, rodzinne i parafialne (przygotowany odpust na dzień 15.08.2001 r.). Wrócił do szpitala - był już człowiekiem obłożnie chorym. Słaby ciałem tytan duchem. Skromny w wymaganiach, dyskretny. Przeźroczysty. Poddany woli Bożej, trudno i powoli odchodził do Pana.
Księże Józefie - pacjencie, człowieku cierpliwy, mocny okruszku Skały, na którym nasz Pan Jezus Chrystus zbudował swój Kościół, nasz Kościół - te wspomnienia Twojej, godnej czci pamięci, poświęcam.
Pomóż w rozwoju naszego portalu