Podczas konwencji samorządowej PiS, która odbyła się 30 czerwca br. w Radomiu, premier Jarosław Kaczyński, odnosząc się do protestów i strajków środowiska medycznego, powiedział m.in., że nie jest możliwe nadrobienie w ciągu roku zaniedbań, które powstały w minionych 18 latach, bo przekracza to możliwości państwa i budżetu, ale jest szansa na to, aby w 2008 r. pensje pielęgniarek były o połowę wyższe w porównaniu z 2006 r. i rosły także w następnych latach. Szef rządu podkreślił, że obecne niepokoje w Polsce są na rękę naszym przeciwnikom. „Gdyby ktoś był niechętny Polsce w jakiejś innej stolicy, obawiał się naszego sukcesu i rozwoju i chciał wymyślić scenariusz zaszkodzenia Polsce, to mógłby wymyślić właśnie to, co się teraz dzieje w kraju”. I dodał: „To nie jest żadne oskarżenie pod adresem pielęgniarek i lekarzy, bo oni mogą sobie tego nie uświadamiać, ale inni szatani są tam czynni!”.
To krótkie odwołanie się do „szatanów” zelektryzowało działaczy partii i polityków opozycji. - Mówienie o siłach szatańskich obraża inteligencję ludzi, którzy dopominają się o swoje prawa - mówił w Radiu Zet poseł SLD Jerzy Szmajdziński. „Gdzie jest szatan?” - pytała prowadząca program Monika Olejnik. - Takich argumentów używali dotąd tylko irańscy ajatollahowie. Według nich, duży szatan to Stany Zjednoczone, a mały to Izrael. Zapewne dla premiera szatanem jest opozycja - ironizował poseł SLD Tadeusz Iwiński.
O co chodziło premierowi? Jak się wydaje, wypowiedź premiera jest pewną retoryką, czyli zawoalowanym wskazaniem na tych, którzy podżegają do strajków, którym zależy na destabilizacji w Polsce. Bo prawdą jest, że dalsze eskalowanie protestów musi doprowadzić do zamknięcia wielu szpitali, a także - czy to z powodu braku lekarstw, czy za późno udzielonej pomocy - do nagłych zgonów osób chorych. To nie tylko moja opinia, że lekarze zachowują się obecnie tak, jakby chcieli iść na wojnę już nie tylko z rządem, ale także ze społeczeństwem. Czyż nie należałoby w tym widzieć jakiegoś działania szatańskiego, skoro pośród wielkich słów o powołaniu i służbie górę wzięły wyłącznie pieniądze?!
Stwierdzenie premiera „o innych szatanach” bardzo dobrze koresponduje ze słowami abp. Stanisława Wielgusa, który w kazaniu w Hrubieszowie 24 czerwca br., powołując się na Jana Pawła II, ostrzegał, że dzisiaj zło działa pod płaszczykiem dobra, że ideologia zła ma do dyspozycji trzy areopagi: parlamenty, uniwersytety oraz media. Parlamenty uchwalają niemoralne ustawy, uniwersytety tworzą nową definicję człowieka, jakby Bóg nie istniał, a media to wszystko eskalują, nagłaśniają, podają jako prawdę. Arcybiskup przywołał słowa angielskiego pisarza C. S. Lewisa, który powiedział, że „kiedyś diabeł miał utrudnioną pracę, bo musiał każdego z osobna kusić. Dzisiaj ma do dyspozycji wielkich pomocników, ma do dyspozycji media, które jego diabelskie idee przekazują milionom ludzi, zwłaszcza ludziom młodym, zatruwając ich świadomość”.
Przywołana wyżej red. Olejnik pytała: „Gdzie jest szatan?”. Abp Wielgus odpowiada, że największym zwycięstwem szatana jest fakt, iż ludzie w niego nie wierzą. „Jemu nie zależy na tym, byśmy się go bali, byśmy go dostrzegali, nie, wprost przeciwnie - woli, żebyśmy go obśmiewali, żebyśmy go bagatelizowali, wtedy działa swobodnie i ma wielu pomocników. Ma swoje media, ma swoje gazety pełne rozpusty, pełne przemocy, ma swoje gry komputerowe, które sieją nienawiść i przemoc”.
Już Dostojewski twierdził, że największym zwycięstwem diabła w XIX wieku było to, że ludzie przestali wierzyć w jego istnienie. Ówcześni racjonaliści, odrzucając Boga, zaprzeczali jednocześnie istnieniu zła i piekła. Starali się wyrugować z ludzkich umysłów wszystko, co nadprzyrodzone i niewytłumaczalne. Do czego doprowadziło to „ukrycie” się diabła w naszych czasach, wiemy. Przyniosło m.in. nazizm i komunizm, a także zmiany w kulturze i zachowaniach społecznych, głównie ideologię śmierci Boga, ateizację, materializm i sekularyzację. Dopiero powodzenie i skuteczność zastosowania tej taktyki pozwoliły szatanowi ujawnić się. Dzisiaj na jego cześć w Stanach Zjednoczonych legalnie funkcjonują „świątynie”.
Na pytanie, dlaczego ludzie nie wierzą dzisiaj w istnienie złych mocy, odpowiedzi jest kilka. Być może dawne przedstawianie diabła, katechizmowe, opisujące długość jego rogów i ogona, każdego już śmieszy. Dobrze jednak pamiętać, że taki nienaturalny wizerunek diabła z ogonem i rogami, cuchnącego siarką, oddaje poniekąd słuszne wyobrażenie szatana jako kogoś najbardziej brzydkiego. Nie chodzi zresztą o jego brzydotę fizyczną (szatan jest duchem), ale o perfidię i oddalenie od Boga, najwyższego dobra i szczytu wszelkiego piękna. Przedstawianie szatana z rogami, ogonem, skrzydłami nietoperza... ma po prostu oznaczać degradację, jaka nastąpiła w bycie duchowym, który stworzony jako dobry i olśniewający, stał się obrzydliwy i perfidny.
Czego by nie napisać, głównym powodem niewiary w istnienie diabła jest brak wiary w Boga. Jeśli Bóg nie istnieje, nie ma również diabła. Jeśli Boga nie ma - hulaj dusza, piekła nie ma, liczą się tylko przyjemności! Tak należałoby skwitować np. wszystkie niemoralne ustawy współczesnych parlamentów. Tymczasem demokracja, rzekomo najlepszy system rządzenia, odarta z wartości, staje się łatwym łupem szatana. I niestety, trzeba to jasno stwierdzić, wielu zdemoralizowanych polityków, naukowców i dziennikarzy, odrzucających godność każdego człowieka, wartość małżeństwa i rodziny, świętość życia, a także wartości ojczyzny i narodu, stało się łatwym łupem diabła!
Pomóż w rozwoju naszego portalu