Wyczytałem w gazetach, że jakieś ugrupowanie neonazistowskie w Niemczech wysunęło pod adresem Polski żądanie zwrotu Wrocławia... To - mam nadzieję - głos odosobniony i niecieszący się poparciem rządu Angeli Merkel, ale nie lekceważyłbym go! Od pewnego czasu coraz mocniej dochodzi do głosu w RFN rewizjonizm historyczny, którego łagodnym wyrazem jest zamiar zbudowania w Berlinie tzw. Centrum Wypędzonych, a mniej łagodnym - domaganie się od naszego kraju odszkodowań za mienie utracone przez Niemców na Dolnym Śląsku, na Pomorzu, w Prusach Wschodnich. W takiej atmosferze rozmaici pogrobowcy Hitlera czują się zapewne coraz lepiej: coś, co jeszcze kilka lat temu spotkałoby się z jednoznacznym potępieniem, dziś przyjmowane jest co najwyżej z zażenowaniem.
Jak to napisał Piotr Semka w „Rzeczpospolitej” (z 17 grudnia ub.r.), premiera Donalda Tuska potraktowano w Berlinie „czarną polewką”. Pierwsza po wyborach wizyta szefa polskiego rządu istotnie przypominała nieudane zaloty; nie pomogła jego podobno dobra znajomość języka niemieckiego ani wyraźna wola ocieplenia stosunków z zachodnim sąsiadem. Dostał kosza i już wie, że dzisiejsze Niemcy nie mają wiele wspólnego z Niemcami Helmuta Kohla, który chciał ułożyć nasze wzajemne stosunki na zdrowych zasadach (a przynajmniej sprawiał takie wrażenie). Teraz nad Sprewą daje się nam do zrozumienia, że o wszystkich sprawach dotyczących Niemiec będą decydować wyłącznie Niemcy, bez oglądania się na opinie Polaków. Dialogu nie będzie.
Zgadzam się z Semką, że pomysł Tuska, aby Polska i Niemcy wspólnymi siłami stworzyły Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, jest pomysłem dobrym, choć może obudzić w Polsce sprzeciw: wszak to tam bohatersko broniły się we wrześniu 1939 r. Westerplatte i Poczta Gdańska, a „Wolne Miasto Gdańsk” powitało hitlerowców chlebem i solą... Ale z drugiej strony jest ono pewnym symbolem takich wielowiekowych stosunków polsko-niemieckich, które choć trudne, to jednak owocowały współpracą. Gdańsk był potrzebny Rzeczypospolitej, ale i Rzeczpospolita była potrzebna Gdańskowi...
Wszelako pani Merkel nie pozostawiła złudzeń: Centrum Wypędzonych powstanie w Berlinie jako inicjatywa czysto niemiecka. Nie ma mowy o wspólnym muzeum w Gdańsku. Po wystąpieniu rewizjonistów w sprawie Wrocławia - wcale się nie dziwię: wszak i o „odwiecznie niemiecki Gdańsk” też zapewne ktoś się wkrótce upomni. Po co drażnić ziomkostwa?
Czas na wnioski. Skoro Niemcy idą w zaparte, by bez względu na międzynarodowe reperkusje tego aktu uczcić swoje ofiary pojałtańskich wysiedleń, to może powinniśmy i my pójść ich śladem? Może i nam należy się własne Centrum Wypędzonych, dla uczczenia Polaków przymusowo wysiedlonych z naszych dawnych Kresów Wschodnich? A mam tu na myśli tak tragedię sowieckich deportacji podczas wojny, jak i późniejszą tzw. repatriację. Czy nadal mamy milczeć, byle tylko kogoś nie urazić?
Pomóż w rozwoju naszego portalu