Podkreśla, że obserwacja rodziny na jej gruncie daje cenne obserwacje na temat wzajemnych relacji każdego członka rodziny. Z bliska, w naturalnym środowisku rodzinnym, łatwiej to zdiagnozować.
"To, co jest dla mnie ważne, gdy obserwuję rodzinę od wewnątrz, to fakt, że mam dostęp do kontekstu, w którym rozwija się dziecko. Bez tego czasem zaś trudno jest zrozumieć, w czym tkwi problem" – mówi Magdalena Sękowska.
Można zaobserwować, jak dziecko mieszka, jaką ma sposobność wychodzenia z domu i spędzania czasu z rówieśnikami, jak jest stworzony ten dom – o precyzyjne odpowiedzi na te tematy trudno w gabinecie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Możemy zobaczyć to, o co nie umiemy zapytać lub wyłapać, gdy opieramy się tylko o rozmowę w gabinecie. W takim kontekście łatwiej „odkryć” jak się tworzy problem. Tego rodzaju obserwacja daje też informację o tym, jakie zasoby ma rodzina i gdy chcemy wdrożyć działania rozwojowe czy wspierające łatwiej podpowiedzieć rodzicom, co mogą zmienić, co byłoby bardziej przystosowawcze" – mówi psycholog.
Rodzinne historie
Każda rodzina ma swój język i systemy znaczeń, swoje historie osadzone w przeszłości oraz takie, które wybiegają w przyszłość.
Reklama
"Wchodząc do rodziny widzę jakąś opowieść rodzinną. Czasem zdjęcia wiszące na ścianach stają się punktem wyjścia do rozmowy i np. dowiaduję się, że rodzina się przeprowadziła, co miało określone następstwa. Mogę lepiej zrozumieć, skąd wzięło się czyjeś cierpienie, które niesie się przez pokolenia, zrozumieć skąd wynikają pewne nawyki, np. tendencja do bycia skrupulatnym, oszczędnym czy perfekcjonistycznym. I dzięki temu wiem, że to nie jest tylko cecha rodzica czy dziecka, ale stoi za tym jakaś historia, która to tłumaczy, że kiedyś takie zachowanie było użyteczne, potrzebne" – wyjaśnia terapeutka.
Dodaje, że na tym właśnie polega rola terapeuty - by poprzez rozmowę wejść w rodzinny system znaczeń, bo to pozwala zrozumieć, jak budują się relacje między członkami rodziny. Odkrycie tego systemu pozwala odkryć, skąd bierze się problem, co może wyrażać, czego brakuje.
"Ja taką obserwację prowadzę przez dwie, trzy, czasem cztery godziny. Ale to nie jest tak, że siedzę i milczę, tylko wchodzę ten system. Można powiedzieć, że jednocześnie jestem obserwatorem i uczestnikiem danego systemu rodzinnego. Rozmawiam, pytam się o różne rzeczy, przyglądam się, słucham, chłonę to, co dzieje się w tym domu, jego charakterystyczny zapach, wygląd, atmosferę, sposób przyjmowania ludzi. Ważne, by wchodzić do takiego domu bez żadnych założeń i dopiero tam, na miejscu odkrywać, jak żyje ta rodzina, jak oni się ze sobą komunikują, jakie są między nimi emocje, jakie mają wyrazy twarzy gdy do siebie mówią, jak żyją - czy mają otwarte pokoje czy zamknięte, gdzie się razem spotykają. Moje zaciekawienie jest o tyle istotne, że nie przychodzę aby coś, sobie potwierdzić, tylko żeby pootwierać różnego rodzaju pytania na bazie których powstaną jakieś hipotezy, próby znalezienia odpowiedzi na to jak wesprzeć właśnie tę konkretną rodzinę, a nie jak zastosować przyjętej typowe rozwiązania techniki" – mówi Magdalena Sękowska.
Reklama
I wylicza: przebywając z rodziną, można zaobserwować jak ze sobą rozmawiają, w jaki sposób rodzice mówią do dziecka: czy to są instrukcje, podpowiedzi, emocjonalne komunikaty czy komunikaty, które są monologami rodziców. Zdarza się, że rodzice zgłaszają, że dziecko jest bierne, a będąc blisko nich widać, że dziecko dostaje od rodziców bardzo dużo instrukcji: „zrób to”, „nie rób tego”, „czemu to powiedziałeś”, „czemu nie powiedziałeś”, „dlaczego to zrobiłeś”. Nie dają przestrzeni na autonomię dziecka.
"Gdy dziecko szuka ukojenia u rodzica, obserwuję jak wobec tego zachowa się drugi rodzic. Gdy dziecko krzyczy, a mama je przytula, patrzę co robi tata. Jak reagują, gdy dziecko nie może czegoś zrobić, a to robi. Jak zachowuje się rodzeństwo w tym samym czasie, gdy drugie dziecko zdobywa uwagę któregoś z rodziców albo obojga rodziców. Patrzenie na występowanie po sobie różnych reakcji, które są ze sobą połączone to patrzenie nie tylko poprzez przyczynę i skutek, ale szerzej. Tego nie jesteśmy w stanie uchwycić w gabinecie, gdy robimy wywiad" – mówi terapeutka.
Jej zdaniem doskonałą sytuacją do obserwacji jest np. wspólne granie w planszówki. Widać wtedy, jakie są reakcje rodziców, gdy np. dziecko chce wprowadzić swoje zasady albo silnie przeżywa, że nie wygrało, co się zadzieje, gdy dziecko powie coś nieprzyjemnego do taty, albo trąci mamę podczas rzucania kostką. To są ciągi sprzężeń zwrotnych, które pokazują strategię radzenia sobie z trudną sytuacją.
Urządzenie mieszkania dużo mówi o rodzinie
Ważne jest też zobaczenie przestrzeni, w której żyje dziecko, bo ona może albo coś umożliwiać albo ograniczać. Np. rodzice zgłaszają, że dziecko cierpi na bezsenność, nie może zasnąć, budzi się w nocy. Tymczasem okazuje się, że pokój dziecka jest tak urządzony, że ono może czuć tam lęk czy niepokój i czasami pomaga zmiana wystroju pokoju, a nie zachowania rodziców.
Reklama
"Kiedyś byłam u rodziny, gdzie dwuletnia dziewczynka nie chciała spać w swoim łóżku: wyciągała wszystkie rzeczy z szafki i wchodziła do niej, żeby tam się położyć. Kiedy weszłam do jej pokoju zobaczyłam, że od sufitu do podłogi był zawalony starymi meblami, torbami, kartonami, bardzo mało było dziecięcych elementów. Dziecko mogło czuć się przytłoczone. Kiedy rodzice postanowili zmienić wystrój tego pokoju, okazało się że dziecko zaczęło spać spokojnie" – opowiada psychoterapeutka.
W innym przypadku rodzice narzekali, że dziecko ciągle za nimi chodzi i nudzi się.
"Okazało się, że pokój dziecka był mało przytulny, nie zachęcał, by w nim przebywać. Może być też tak, że zbyt intensywne kolory, nadmiar zabawek,mwszystko to za bardzo pobudza, nie pozwala się wyciszyć, uspokoić przed snem. Przestrzeń sprzyja tworzeniu pewnych kompetencji u dziecka i warto zwracać na to uwagę" – mówi psycholog.
Pokój dziecka jest bardzo ważnym miejscem obserwacji, wszystko ma tam znaczenie: co jest tam powieszone, jakie są zabawki, co jest na wierzchu, a co jest pochowane. Zabawa z dzieckiem czasem ujawnia jakieś problemy, np. że nie można rozwalać klocków, bo tata będzie niezadowolony, albo nie wszystko można zdejmować z półek, bo wtedy mama się złości.
Jej zdaniem bardzo dużo informacji dostarcza wystrój pokoju nastolatka i zazwyczaj to on jest powodem wielu rodzinnych kłótni.
Reklama
"Kiedy rodzice pytają: „Co mam robić, żeby on sprzątał swój pokój?”, często proszę ich, by spróbowali odczytać jakie informacje płyną z tego, co tam widzą. Bo pokój nastolatka to często jedyne miejsce, gdzie on może pokazać swoją autonomię, w którym może zaistnieć. Warto patrzeć na aspekty życia wewnątrz rodziny w kategoriach metafory, bo ta przestrzeń może nam czasem dużo powiedzieć: czasami „krzyczy”, czasami jest przygnębiająca, przytłaczająca, czasami na drzwiach jest napisane „nie wchodzić”, albo wiszą kartki, z przekazem, który bardzo dużo mówi nam o tym świecie za drzwiami, o tym, czego nastolatkowie sami nie powiedzą. Dopiero z odczytywania tego, w jaki sposób ten młody człowiek stwarza sobie przestrzeń w rodzinie, można zobaczyć, że pewne problemy wynikają z tego w jaki sposób bycia ze sobą wchodzą wszyscy uczestnicy rodziny" – mówi terapeutka.
Obcy w domu
Przyjście kogoś obcego do domu może budzić obawy. Zdarza się, że rodzice niepokoją się, co będzie, jeśli dziecko nie pokaże napadu złości, a złość jest problemem, który skłonił ich do szukania pomocy. Martwią się, że dziecko w ogóle nie zechce porozmawiać, tego, że wszyscy będą spięci.
Psychoterapeutka podkreśla: to też są sytuacje, które coś odsłaniają, pokazują np. lęki rodziców, ich mapę myślenia o sobie, swoim rodzicielstwie.
"Te lęki, które się rodzą w momencie zapowiedzi wizyty psychoterapeuty w domu, też są ważną treścią w procesie wspierania rodziny. Bardzo doceniam wszystkich rodziców, którzy współpracują z nami, którzy widząc, że coś się dzieje z dzieckiem, chcą mu pomagać, bo tylko dzięki temu terapia może być skuteczna. To że pojawiają się obawy co do mojej obecności w domu nie zadziwia mnie i nie przeraża, to jest coś na normalnego" – przekonuje terapeutka.
Problem ma dziecko? Terapia musi objąć CAŁĄ rodzinę
Jeśli problem dotyczy dziecka do 6. roku życia, każda forma terapii musi uwzględniać terapię diady: rodzice-dziecko, bo to właśnie przez rodzinę, poprzez przekazy rodzicielskie dziecko buduje obraz siebie i świata w rodzinie, tworzy się jego poczucie wartości.
Psychoterapeutka podkreśla, że nie trzeba być i nie można być idealnym rodzicem. Naturalne jest, że rodzice mają wątpliwości i chwile zwątpienia.
Na podstawie zebranych w domu informacji i wrażeń psycholog tworzy sobie obraz rodziny i jej problemów i najczęściej też pomysł, jak im pomóc. Jak wyjaśnia Magdalena Sękowska, ale cała dalsza praca odbywa się już poza domem, zazwyczaj tylko z rodzicami – w końcu to oni są tymi, którzy wprowadzają zmiany w systemie funkcjonowania rodziny.