Przez 5 lat Moskwa była mi bratem, ojcem i matką. Trzeba było tam żyć i uczyć się. A to nie było takie proste. Mieszkaliśmy na północnych obrzeżach Moskwy. Dojazd do centrum zajmował 1,5 godziny w jedną stronę, a jeszcze jak ktoś chciał po południu lub wieczorem wybrać się do teatru lub na koncert, znów czekała go ta sama droga. Nie ma to jak zatrzymać się w centrum stolicy lub mieć własny samochód - jednak najlepiej z wytrawnym kierowcą. Chodzi o to, by trafić na ciągłe zielone światło, wtedy przeskakuje się Moskwę w mig, niestety korki to codzienność, pomimo szerokich arterii. Mieszkańcy zachowują resztki zieleni, jak tylko mogą. Wokół budynków mieszkalnych rosną dzikie krzewy, prawie w każdym domu znajduje się jakiś ciekawy punkt usługowy. O sklepach wspominać nie będę, bo kto był, to wie.
Na początku próbowałam gotować samodzielnie, ale stwierdziłam, że stołówki to rozsądniejsze wyjście. I tak 5.30 - pobudka, o 9.00 rozpoczynały się zajęcia. W czasie dużej przerwy na śniadanie przeważnie kupowało się coś w jadalni na ciepło lub na zimno - zależy, ile komu zostało czasu po odstaniu w kolejce. Po zajęciach wracało się do akademika.
W październiku 1978 r. byłam na I roku, tak że wybór Polaka na Stolicę Piotrową zastał mnie w Moskwie. Przez radio usłyszeliśmy, że nad Watykanem uniósł się biały dym i papieżem został Karol Wojtyła. Radość była wielka. W Prawdzie z 17 października 1978 r. była krótka informacja, którą można przetłumaczyć w następujący sposób: "Rzym, 16. (TASS) Poinformowano o wybraniu nowej głowy Kościoła rzymskokatolickiego. Został nim polski kardynał arcybiskup Krakowa Karol Wojtyła. Przyjął imię Jana Pawła II".
Interesowały nas święte miejsca w Moskwie i wokół Moskwy. W wielkiej tajemnicy wyjechaliśmy do jednego z miast złotego pierścienia klasztorów i monasterów okalających Moskwę - do Zagorska. Na miejsce dojechaliśmy pociągiem. Mała miejscowość, drewniane, parterowe domki i ogromny kompleks klasztorno-seminaryjny - centrum prawosławia. Wewnątrz monasterów piękne ikony, śpiewy sięgające do nieba i dużo kadzidła. Ludzie modlą się godzinami, nie tak jak u nas 45 minut i koniec Mszy. Od nas różnią się obrządkiem, popi nadal odprawiają Mszę w starym stylu, ale wiarą nie różnimy się, jesteśmy chrześcijanami, tak samo też oddajemy cześć Matce Bożej. Rosjanie inaczej przyjmują Komunię św., dzielą się chlebem, trochę inaczej się żegnają - z charakterystycznym pokłonem. W cerkwiach zawsze palą się cieniutkie świece z prawdziwego wosku, które zostawiają wierni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu