Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Umierają nasi bliscy, młodzi i starsi, i nasza wyobraźnia przynosi nam różne wizje ich i naszych pośmiertnych losów. Jedni wychodząc z założenia, że Bóg jest miłością, choć grzeszą, mocno wierzą w swoje szczęśliwe życie wieczne, inni wyrażają tu swoje wątpliwości i obawy, a jeszcze inni twierdzą, że życie człowieka, tak jak życie wszystkich organizmów żywych, kończy się wraz ze śmiercią. Niestety, człowiek, który zakończył swoje ziemskie życie, już nie wraca i nie opowie nigdy nikomu, jak jest po tamtej stronie. Pozostajemy wyłącznie w sferze wiary, przekazu biblijnego, katechizmowego, nauczania teologów. Dziś, opierając się na tym nauczaniu, będziemy się zastanawiać nad tym, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Katechizm mówi, że jego los zależy od wyniku sądu, jaki nas czeka zaraz po śmierci, na progu wieczności (por. KKK 1022).
Ks. prał. Ksawery Sokołowski: - Przytoczę może na początek wiersz Zbigniewa Herberta, napisany na kilka miesięcy przed śmiercią pt. „Brewiarz IV” - wiersz o tym, jak pewnego rodzaju sądu nad swoim życiem dokonywał już sam Poeta w obliczu śmierci i stanięcia twarzą w twarz z Bogiem.
Panie
wiem że dni moje są policzone
zostało ich niewiele
Tyle żebym zdążył jeszcze zebrać piasek
którym przykryją mi twarz
nie zdążę już
zadośćuczynić skrzywdzonym
ani przeprosić tych wszystkich
którym wyrządziłem zło
dlatego smutna jest moja dusza
życie moje
powinno zatoczyć koło
zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata
a teraz widzę dokładnie
na moment przed codą
porwane akordy
źle zestawione kolory i słowa
jazgot dysonans
języki chaosu
dlaczego
życie moje
nie było jak kręgi na wodzie
obudzonym w nieskończonych
głębiach
początkiem który rośnie
układa się w słoje stopnie fałdy
by skonać spokojnie
u Twoich nieodgadnionych kolan
Reklama
Ks. dr Jacek Molka: - Pięknie, to poetycko namalowane. Ale nauczanie Kościoła mówi także o szczegółowym sądzie, który nastąpi w chwili naszej śmierci, kiedy to będziemy sądzeni z całego naszego życia. Chrześcijanie cały czas żyją w perspektywie oczekujących wszystkich ludzi wyników tego sądu. W Nowym Testamencie w wielu miejscach jest bardzo wyraźnie powiedziane, że Pan Jezus przychodzi na świat nie po to, by świat potępić, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Jest wyraźna dyspozycja Boga do tego, aby obdarzyć człowieka udziałem w dobrach swego królestwa (por. m.in. J 12, 44-50). Te stwierdzenia winny więc stanowić punkt wyjścia do naszych rozważań.
Pismo Święte mówi wyraźnie o oczekującym nas sądzie. Według publikacji teologicznej, którą przyniosłem ze sobą (Ferdinand Krenzer, „Taka jest nasza wiara”, 1981 r., Dialog, Znaki Czasu), będzie to taki sąd, w którym każdy indywidualnie sam oceni wynik końcowy swojego życia. Zacytuję parę zdań: „W chwili śmierci (człowiek) dostępuje niejako pełnego poznania siebie, poznania pozbawionego wszelkiej samoobłudy. Oczywisty staje się każdy szczegół, a także całość życia spleciona ze wszystkich poszczególnych decyzji. Człowiek w tym całościowym oglądzie widzi, co uczynił słusznie, co zaś niesłusznie. Tak więc ten sąd jest w pierwszym rzędzie sądem nad samym sobą. Dokonuje się w tym zarazem i sąd Boży w stopniu, w jakim człowiek jasno poznaje Boga i boskie wymagania”.
Biblia - szczególnie Nowy Testament - w wielu miejscach stwierdza, że ten sąd rozpoczyna się nad nami już teraz, za naszego życia. Już teraz dokonujemy wyborów za życiem wiecznym z Bogiem - za życiem „przy kolanach Boga”, jak to określił Herbert - albo za życiem wiecznym bez Boga, bez Jego obecności. To jest sąd w znaczeniu indywidualnym. Trzeba od niego odróżnić sprawę powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów i Jego Sądu Ostatecznego. Wizja tego sądu ukazana jest w Ewangelii według św. Mateusza. Nie ma piękniejszej wizji Sądu Ostatecznego od tej, jaką zaprezentował Jezus u św. Mateusza (por. 25, 31-46).
Ks. Mariusz Frukacz: - Mówiąc o sądzie, trzeba zapytać o kryteria, na podstawie których będziemy sądzeni. Nie są one tajne, znamy je z Ewangelii. To przede wszystkim Dekalog - 10 Bożych przykazań. Wspomniany przez ks. Jacka tekst św. Mateusza o Sądzie Ostatecznym ukazuje inne istotne kryteria tego sądu, mianowicie uczynki miłosierne. Pan Jezus mówi, że wynagrodzi tych, którzy wsparli Go, kiedy był głodny, spragniony, nagi, w więzieniu (por. Mt 6, 19-24). Będziemy więc sądzeni przede wszystkim z miłości czynnej, miłosiernej, z miłości do drugiego człowieka. Inne jeszcze zasady Pan Jezus wyakcentował w Kazaniu na Górze, które jest nazywane nowym Dekalogiem czy kodeksem moralności chrześcijańskiej: ubodzy duchem, cisi, czystego serca, pokój czyniący... (por. Mt 5, 1-11). Na przedmiot tak sądu indywidualnego, jak i Sądu Ostatecznego rzuca światło również kilka przypowieści, choćby przypowieść o Bogu i Mamonie (por. Mt 6, 24), o skarbie ukrytym w ziemi (por. Mt 13, 44), o budowie na skale (por. Mt 7, 24-27).
Ks. I. S.: - Po co jednak Sąd Ostateczny, kiedy dla człowieka sąd szczegółowy jest sądem ostatecznym? Po co jeszcze ten drugi sąd, na końcu świata?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. J. M.: - Odwołam się tu po raz drugi do wspomnianej książki, gdzie autor pisze tak: „Nie ma tu żadnej sprzeczności. Już wraz ze śmiercią rozpoczął się sąd, który przy końcu czasów stanie się sądem obejmującym cały świat (…) ujawnią się skutki naszych działań podczas przebiegu dziejów ludzkości”.
Ks. K. S.: - Czy jest jakaś różnica między sądem szczegółowym a Sądem Ostatecznym? Jest, i to duża. Choćby ta, że Sąd Ostateczny poprzedzi przywrócenie zmarłym ludziom ich ciała. Po drugie - ludzkość zostanie osądzona także za rezultaty swej zbiorowej działalności, za swe zbiorowe grzechy, np. za przyzwolenie na złe struktury społeczne, za brak wyobraźni miłosierdzia, za nieustanowienie praw strzegących właściwego korzystania z natury, za pobłażliwość wobec propagatorów różnorakich nieprawości… W wyniku tego sądu ludzie zostaną dopuszczeni do współkrólowania z Chrystusem nad całą kosmiczną, stworzoną rzeczywistością. Będą ją wraz z Nim napełniać darami Bożej miłości, doprowadzać do jedności z Bogiem i między sobą. Nie wiemy teraz, na czym to ma polegać, ale będzie to niewątpliwie zadanie fascynujące.
Reklama
Ks. Paweł Rozpiątkowski: - Wkładając nasze wyobrażenia o wydarzeniach oczekującego nas sądu w kategorie czasu, popełniamy błąd. Sąd szczegółowy i Sąd Ostateczny w pewnym sensie odbywają się jednocześnie. Mówiliśmy już, że tam, po drugiej stronie śmierci, nie istnieją kategorie przeszłości i przyszłości - jest tylko jedno wielkie Teraz, i należy tę wiedzę zastosować do naszych rozważań na temat problemu stosunku sądu szczegółowego do Sądu Ostatecznego.
Według więc tej naszej wiedzy, sąd szczegółowy będzie polegał na ujrzeniu w momencie śmierci faktycznej wartości swego życia. Teraz też oceniamy się w jakiś sposób. Tyle że nie jesteśmy obiektywni wobec siebie. Dziś, osądzając siebie, jesteśmy mamieni przez własną pychę i obłudę, przez szum informacyjny, w którym jest nam coraz trudniej oddzielić ziarno od plew, prawdę od fałszu. Niektórzy w tym zamęcie nie są zdolni przeprowadzić obiektywnej samooceny. Pocieszające jest więc to, że każdy człowiek po śmierci sam siebie obiektywnie osądzi, sam oceni, na ile to, co w życiu uzyskał, jak żył, było zgodne z tym, czego Bóg od niego oczekiwał, co dla niego zaplanował. Staniemy po prostu w światłach Bożej prawdy o sobie. Niczego nie będziemy mogli ukryć, zagmatwać, zaciemnić - zobaczymy, na ile jesteśmy kompatybilni z Bogiem, który jest Miłością. Św. Mateusz mówi wyraźnie o tym, z czego przede wszystkim będziemy sądzeni: z miłości.
Katarzyna Woynarowska: - W momencie śmierci uzyskamy niewątpliwie nową, wyższą świadomość, żeby tej oceny obiektywnie dokonać...
Ks. I. S.: - Wyrok jest odczytywany w imieniu samego Boga. Nie trzeba adwokatów i żadnych procedur. Procedura jest jedna: światło Bożej prawdy, w której mieści się wszystko - także prawda o każdym człowieku. Od tego wyroku nie będzie odwołania.
Ks. P. R.: - Mówiąc o sądzie, musimy unikać sugestii, że zbawienie w jakiś sposób jest zasługą człowieka. Tak nie jest. Zbawienie, udział w dobrach królestwa Bożego, jest zawsze darem Pana Boga.
Bożena Sztajner: - Tylko przez łaskę bogatego w miłosierdzie Boga będziemy zbawieni, nie przez własne zasługi. Możemy jednak oczekiwać, że swoją sprawiedliwością zasłużymy na niebo. Na tym sądzie oprócz czynów miłości w księdze naszego życia ujrzymy także wszystkie nasze przewinienia względem Boga i naszych braci. Sąd będzie też momentem wielkiej prośby o darowanie nam naszych win, o uwolnienie nas od kary. Podczas tego sądu bardzo ważna będzie świadomość, że naszym sędzią jest ktoś, kto nas bardzo kocha: Bóg, który stał się człowiekiem, naszym bratem. Jemu, Synowi Człowieczemu, Bóg przekazał sprawę sądu. Ufamy, że Chrystus pokieruje nim w taki sposób, aby nas zbawić. Ufamy w Jego miłosierdzie.
Reklama
Ks. J. M.: - Przejdźmy do pytania o to, kiedy nastąpi dzień Sądu Ostatecznego.
Ks. I.S.: - Gdy uczniowie pytają Pana Jezusa, kiedy nadejdzie dzień Sądu Ostatecznego, On mówi, że chwilę jego nadejścia zna tylko Ojciec (por. m.in. Mt 24, 42; 25, 13; Mk 13, 32; Łk 12, 46).
Ks. J. M.: - W Liście św. Pawła do Galatów czytamy, że pełnia czasów już nastąpiła - w momencie narodzin Jezusa Chrystusa (por. 4, 4). I ona trwa, my w niej żyjemy. W Ewangeliach wielokrotnie jest mowa o dniu sądu. Jest to idea zaczerpnięta ze Starego Testamentu, z ksiąg prorockich. Zauważmy jednak, że kiedy Jezus po raz pierwszy w Nazarecie występuje publicznie, odczytując Księgę Izajasza, ogłasza rok łaski od Pana (por. Łk 4, 16-19). Nie cytuje następnych słów z tej Księgi, zapowiadających dzień gniewu Boga (por. Iz 61, 2). Mówi o roku łaski, a nie wspomina o dniu sądu w znaczeniu kataklizmów i udręki; mówi o dniu wielkiej miłości, o wyniesieniu, podniesieniu człowieka.
Reklama
Ks. K. S.: - Przypomnijmy tu sobie obraz Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. Niewłaściwie interpretują wymowę tego obrazu ci, którzy mówią, że potężny Chrystus ukazany jest na nim z gestem potępienia świata. To nie jest ten gest. To jest gest uładzenia wszystkiego, gest doprowadzenia do jedności z Bogiem. Chrystus przychodzi nie po to, aby świat potępić, ale żeby go zbawić. To jest gest miłości zagarniającej pod swe skrzydła cały świat. Tym bardziej że przy Chrystusie jest Jego Matka, Maryja, która w imieniu całej ludzkości z ufnością tuli się do Jego kolan. Zauważmy też, że większość umieszczonych na obrazie postaci (przeszło 200) to są zbawieni, a tylko garstka została umieszczona w piekle. Bo Chrystus przyjdzie owego dnia, żeby świat doprowadzić do jedności z Bogiem i zbawić człowieka. Przyjdzie po to, by cały świat odzyskał swoją jedność ze Stwórcą.
Ks. J. M.: - Rzeczywistość nowego nieba i nowej ziemi obejmie wówczas całość stworzenia. W Nowym Testamencie jest mowa, że całe stworzenie zostanie wyzwolone z więzów śmierci. Dokona się odkupienie całego świata.
Ks. I. S.: - Chciałbym zwrócić uwagę, że już w pierwszych gminach pojawiły się wśród chrześcijan pytania o to, co będzie po śmierci i jak to będzie? Odpowiedzi, jakich udzielił św. Paweł, dotykają istoty wydarzeń mających nastąpić. Wyjaśniają różnice między tym, co jest, a tym, co będzie. Dlatego wypowiedzi św. Pawła są teologicznie bardzo ważne. Także współczesnemu człowiekowi, który stawia podobne pytania, te odpowiedzi pomagają dostrzec nowe aspekty oczekującej nas rzeczywistości.
Reklama
Ks. J. M.: - Stajemy zatem wobec problemu zmartwychwstania ludzkich ciał i - co się z tym wiąże - właściwości wskrzeszonego ciała. Jest o tym mowa w 1 Liście do Koryntian św. Pawła (15, 36-49). Oto jego tekst: „Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe. (…) Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne - powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne - powstaje chwalebne; sieje się słabe - powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe - powstaje ciało duchowe. (...) Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, Drugi Człowiek - z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [Człowieka] niebieskiego”.
Ks. K. S.: - Kiedy więc mówimy, że człowiekowi zostanie przywrócone ciało, to nie do końca wszystko jest powiedziane. To nie będzie zwykłe wskrzeszenie ciał, czyli powrót człowieka do poprzednich form jego ziemskiego bytowania. To, co się dokona, nazywamy „zmartwychwstaniem”, ponieważ będzie wszczepieniem naszych ciał w chwałę zmartwychwstałego Chrystusa. Człowiek otrzyma ciało uwielbione, ubogacone nowymi darami, wyposażone w nowe właściwości i możliwości. Będzie to ciało identyczne z tym, jakie mieliśmy za ziemskiego życia, a jednocześnie będzie miało udział w boskiej chwale i mocach uwielbionego człowieczeństwa Chrystusa, który przenika cały wszechświat swoim bóstwem.
Reklama
Ks. J. M.: - W cytowanej już pozycji teologicznej autor ciekawie pisze o naszym ciele uwielbionym. „Można przeto spokojnie podzielić pogląd, że wystarczy, jeśli nasze odnowione „ja”, nasze jestestwo, zjednoczy się z materią po to, aby stał się ten sam człowiek. Nie należy tego rozumieć jako obietnicy, że otrzymamy jakieś ciało idealne. Chodzi raczej o zupełnie nową formę życia. Mówiąc, iż ciało również zostanie wyzwolone, chcemy powiedzieć, że będzie ono istnieć poza wszelką zniszczalnością. Zostanie uwolnione od zwykłych uwarunkowań materii, będzie niezależne od przestrzeni i czasu, rozciągłości i siły ciążenia, którym podlegamy. To właśnie chcą wyrazić relacje o zmartwychwstałym Chrystusie”.
K. W.: - A co z duszami osądzonymi negatywnie na sądzie mającym miejsce zaraz po śmierci. Czy nad nimi Sąd Ostateczny już się odbył? Czy są już bezpowrotnie potępione?
Ks. P. R.: - Potępieni to ci, którzy nie potrafią kochać. Bo jeżeli jest to sąd z miłości i dla miłości, to z Bogiem może przebywać tylko ten, kto potrafił kochać, oraz kto pozwalał i pozwala się kochać. Jeżeli ktoś nie potrafił zdobyć się na miłość, żył życiem zupełnie pozbawionym miłości, nawet jej skrawków, oraz nie pozwalał się kochać - to na horyzoncie jego wiekuistego istnienia jawi się piekło.
Ks. I. S.: - Niedawno odprawiałem Mszę św. u Sióstr Nazaretanek w Częstochowie w 8. rocznicę beatyfikacji 11 Męczenniczek z Nowogródka, które zostały rozstrzelane w roku 1943. I zadawałem sobie pytanie: co czuł niemiecki oddział egzekucyjny, mordując niewinne zakonnice? Myślę, że oprawcy zdawali sobie sprawę, że dokonują zbrodni... Albo: o czym myśleli niemieccy żołnierze, gdy za ukrywanie Żydów rozstrzeliwali rodzinę Ulmów z sześciorgiem dzieci? Pytam o stan serca, o stan duszy zbrodniarzy. Takie sytuacje skłaniają do zastanowienia się nad wiekuistą konsekwencją życia ludzi owładniętych nienawiścią.
Reklama
Ks. M. F.: - Vittorio Messori w książce „Przekroczyć próg nadziei” postawił Janowi Pawłowi II m.in. pytanie o to, czy ludzie niewierzący lub nieznający Ewangelii Jezusa, a żyjący w zgodzie z sumieniem, świadczący miłość drugiemu człowiekowi, mogą liczyć na dar życia z Bogiem, na zbawienie. Ojciec Święty odpowiedział, że dobre uczynki, dobre czyny, czyste sumienie - to bardzo ważny bagaż uprawniający do otrzymania nagrody obiecanej w Ewangelii, nawet jeśli się jej nie zna. Myślę, że zbrodniarze hitlerowscy, o czym mówił Ksiądz Infułat, mieli zniekształcone, zmanipulowane, przygłuszone sumienia. Pan Jezus porównywał sumienie do oka - jest ono wzrokiem duszy. Jeśli oko jest chore, całe ciało jest chore. Jeżeli czyjeś sumienie jest zdeformowane, to bez oporów będzie on przełykał niejedno zło.
Reklama
Ks. K. S.: - Będziemy jednakże na Bożym sądzie rozliczani według naszego własnego sumienia. W tym stwierdzeniu pojawia się też nadzieja na zbawienie dla każdego spośród tych, którzy mimo swych słabości, grzechów dbali o to, by busola ich życia była skierowana ku dobru, a w przypadku stwierdzenia odchyleń, korygowali kurs swego statku. Pozwólcie, że opowiem tu również pewną dość wymowną anegdotę. Otóż, pewien młody człowiek miał sen. Znalazł się w pokoju, w którym stała kartoteka. Ze zdziwieniem odkrył, że jest to kartoteka wydarzeń jego życia. Zaczął z niej wyciągać poszczególne kartki. Nosiły one napisy: moje zabawy, moje szkoły, moje filmy, piosenki itp. Pokaźny i szczegółowy był zbiór tych kartek. I na dodatek na każdej z nich był umieszczony jego podpis, stwierdzający prawdę zanotowanych faktów. Niektóre go przerażały, budził się w nim lęk, wstyd, i obawa, aby nikt do tej kartoteki nie dotarł. Nagle zauważył, że do pokoju ktoś wchodzi. Zobaczył Chrystusa i skamieniał. Nie, tylko nie On! Chrystus podszedł do kartoteki i zaczął wyciągać kartę po karcie, i na każdej z kart długopisem przekreślał jego podpis i kreślił własne imię. Kiedy podpisał wszystkie kartki, podszedł do młodego człowieka i powiedział: - Wykonało się! Wierzę, że taki będzie sąd Chrystusa. On wszystkie nasze grzechy wziął na siebie, na nich złożył swój podpis. To także jest prawda o czekającym nas sądzie.
Ks. M. F.: - Kwestie oczekiwania na miłosierny werdykt kogoś, kto stara się żyć w kontakcie z Bogiem, pozostawiłbym jego chrześcijańskiej nadziei. Przypadek Dobrego Łotra natomiast, który w godzinie śmierci usłyszał od Chrystusa: „Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju” (Łk 23, 43), może napełniać nadzieją na zbawienie tych, którzy świadomi swych nieprawości, zwrócą się do Boga, by przyjął ich do swego królestwa. Chrystus przyszedł bowiem zbawiać przede wszystkim grzeszników, odnajdywać i brać na swe ramiona tych, którzy się pogubili.
Ks. I. S.: - Często mówimy, że ktoś nie zdążył się przed śmiercią wyspowiadać. Opowiadano o św. Janie Vianneyu, że przyszedł do niego człowiek zmartwiony, iż jego bliski krewny został potępiony, bo ostatnie lata życia spędził na hulankach. Ten święty męczennik konfesjonału powiedział mu wówczas, że zmarły w ostatniej chwili swego życia żałował za swe grzechy i prosił Boga o miłosierdzie. Istnieje bowiem łaska żalu za grzechy. Gdy ktoś rzeczywiście z różnych powodów nie pojedna się z Bogiem przez sakrament pokuty, ale prosi Go o wybaczenie grzechów, otrzyma przebaczenie. Taka była zawsze i jest nauka Kościoła. Niezwykle istotną rzeczą jest żal za grzechy.
Reklama
Ks. J. M.: - Bóg nie zamyka bram swego królestwa przed nikim. Kościół zawsze twierdził, że Chrystus otworzył bramy Ojcowskiego Domu przed wszystkimi.
Ks. I. S.: - Dotykamy tu problemu powszechności zbawienia. Czyż można powiedzieć, że miliardy Hindusów czy Chińczyków będą potępione? A przecież z punktu widzenia formalnego Chińczycy to naród pogański, katolicy stanowią tam tylko 14 milionów, czyli 1% populacji. Nie możemy wykluczyć, że niezliczona ich liczba zapełnia od wieków komnaty przygotowane dla nich w domu Ojca niebieskiego.
Ks. K. S.: - Kościół ogłosił licznych ludzi świętymi, czyli mieszkańcami nieba, ale o żadnym człowieku nigdy, przez 2 tysiące lat swojej historii, nie orzekł, że został potępiony. Nawet Judasz lub tacy zbrodniarze, jak Stalin, Hitler czy Pol Pot - notoryczni mordercy, ludobójcy.
B. Sz.: - Niewątpliwie jednak nie wolno zapomnieć o gromadzeniu sobie tu, na ziemi, skarbów na życie wieczne w niebie, jak powiedział Pan Jezus (por. Mt 6, 19-20). Żeby ktoś nie pomyślał, że skoro i tak mamy wszyscy otrzymać po denarze (por. Mt 20), to nie trzeba się zbytnio trudzić, by sobie nań zapracować.
Ks. P. R.: - To jednak nie znaczy, że podejdziemy do Pana Boga i powiemy: oto zgromadziłem tyle i tyle zasług, proszę więc o „pokój” w niebiańskim hotelu na ósmym piętrze, w siódmym kręgu wiekuistej szczęśliwości.
Ks. I. S.: - Jezus Chrystus wkroczył w dzieje człowieka jako prawdziwy Bóg i przyniósł nam prawdziwie boskie dary: ukazał drogi prowadzące do pełnej szczęścia i chwały wieczności człowieka.
W dniu Sądu Ostatecznego człowiek wprowadzony już przez misterium Wcielenia Chrystusa do kręgu Boskiej Rodziny, otrzyma nadto udział w Jego królewskim panowaniu nad całym wszechświatem. Kiedy Chrystus przyjdzie w blasku swej chwały, wówczas objawi się także pełnia chwały naszego człowieczeństwa. Zostaniemy napełnieni darami, które teraz ukazuje nam nasza wiara i których z nadzieją oczekujemy.
„Spe salvi” - encyklika Benedykta XVI o nadziei mówi, że „Bóg jest fundamentem nadziei - nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest już obecne tam, dokąd Jego miłość dociera. A zmartwychwstanie Chrystusa jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego wewnętrznie oczekujemy: życie, które jest wiekuistym życiem z Bogiem - pełnią życia”.
W panelu uczestniczyli:
Ks. inf. Ireneusz Skubiś
Ks. prał. Ksawery Sokołowski
Ks. dr Jacek Molka
Ks. Paweł Rozpiątkowski
Ks. Mariusz Frukacz
Katarzyna Woynarowska
Bożena Sztajner