Reklama

Ojciec Krąpiec

Archiwum KUL

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do dyżurnego pokoju w duszpasterstwie akademickim, w którym siedzę całymi dniami, wpadł ojciec Nikodem i machając rękami, jakby sam nie wiedząc, co zrobić z informacją, którą trzymał w zanadrzu, pełen zażenowania wyartykułował: - Przed chwilą zmarł ojciec Krąpiec… Oniemiali, zmówiliśmy modlitwę. Ogromna strata - te słowa cisnęły mi się do głowy. Zanim dotrą do mnie szczegóły jego odejścia, trawi mnie poczucie wielkiej wyrwy, jaka powstała wraz z jego odejściem. Dzięki prawdzie, której służył, miał dystans do wielu zawirowań, mód i trendów, wolny był od wielu zależności czy zobowiązań. Tak, to było wielkie panisko, żyjące swoim własnym życiem, a nie życiem cudzym, życiem z odbicia.
Ojciec Krąpiec był dominikaninem z krwi i kości. Dominikaninem do szpiku kości. Cudowną osobowością, promieniującą wiarą i mądrością, żartem i metaforą na takim poziomie, że niektórym brakowało już tlenu. Człowiekiem wielkiej dziecięcej wprost wiary. W tej wierze znajdował sens dla wszystkiego, co robił, a przede wszystkim - jak żył. Widywałem go z różańcem w ręku, jak spacerował po korytarzu, zanurzony w modlitwie.
Był filozofem, profesorem, rektorem, doktorem honoris causa multiplex, członkiem akademii i stowarzyszeń. Znał myśl Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu. Uprawiał tomizm i zajmował się filozofią rzeczywistości. Podtrzymywał dziedzictwo zakonu, nurt filozofii tomistycznej, tej obiektywnej, bo realistycznej. I robił to heroicznie w czasach, kiedy wiara nie miewa już wsparcia ze strony filozofii. Skończyły się bowiem czasy, w których filozofia proponowała człowiekowi obraz świata i sama miała w nim odpowiednie miejsce. Od Kanta jedność myśli filozoficznej ulegała coraz to większemu rozbiciu. Nawet filozofowie nie mogą zmienić faktu, że ich poglądy nie są już jedną filozofią, którą każdy akceptuje, ale są tylko jedną z wielu filozofii. Dzisiaj nie istnieje już tylko jedna filozofia, ale filozofie. Przyjęcie zaś którejś z nich nie jest przyjęciem ogólnego dziedzictwa ludzkiego ducha, lecz decyzją, którą można uzasadniać. Decyzja wyboru jakiejś filozofii to jednocześnie opowiedzenie się przeciwko innym stanowiskom, które także można uzasadniać. Wiara nie ma już trwałego i pewnego oparcia w przestrzeni ludzkiego myślenia, a jej próby znalezienia takiej podstawy bywają często bezsilne.
W takiej sytuacji kulturowej ojciec Krąpiec tworzył swoją filozoficzną szkołę, dzielnie opierając się subiektywizmowi i utylitaryzmowi. Trwał samotnie, a z latami stworzył wspólnotę, szkołę ludzi myślących realistycznie i twórczo. W tym myśleniu naczelne miejsce zarezerwowane było dla Boga, później dla człowieka. Ojciec Krąpiec nie zabrał nikomu pola, ale sam je wykarczował i heroicznie uprawiał, zapraszając do tej uprawy kolejnych oraczy i siewców, którzy byli gotowi i zdolni wytrzymać spiekotę południa.
Był twórczy. Nikomu nic nie ukradł. Inni kradli od niego. Ale on się tym nie przejmował, bo to, co inni musieli ukraść, on i tak wymyślił sam. W sytuacji niesprzyjającej, bo w oparach ideologii komunistycznej, stworzył szkołę niezależnego, realistycznego myślenia, dającą jemu samemu i współpracownikom przestrzeń niezależności i wolności oraz swoistego nieskrępowania. Ta jego wolność szokowała, żenowała osoby pospinane niewolą systemu czy niesamodzielnością myśli własnej. Ojca Krąpca bano się nawet w zakonie i wielu uważało, że jest niebezpieczny, bo gorszy maluczkich. Jako takiego izolowano go od formacji młodzieży zakonnej z obawy przed zapowietrzeniem. Niektórzy, nie rozumiejąc jego myśli, zawczasu i na wszelki wypadek machali z dezaprobatą rękami, niezdolni do sformułowania argumentu.
Tymczasem on trwał. Zmieniały się rządy w Polsce, zmieniali się prowincjałowie, a on był, ciągle był ojciec Krąpiec w swojej celi nad bramą w klasztorze lubelskim przy ulicy Złotej 9. Tam odwiedzałem go za każdym pobytem w Lublinie. I przyjmował mnie ze wzruszeniem. Skąd się to brało, nie wiem. Być może z tego, że kiedy wstąpiłem do zakonu, mój wuj, prof. Marian Plezia, kolega ojca Krąpca, zwierzył mu się, że taki chłopak z rodziny wstąpił do jego zakonu. Na to ojciec Krąpiec miał poradzić wujowi, aby mnie zapraszał do siebie do domu w Krakowie, tak abym przypadkiem nie stracił więzi rodzinnych i nie wyzbył się uczuć ludzkich podczas zakonnej formacji. Dlatego też bywałem u wujostwa w Krakowie na ciastkach i herbacie, mając możliwość rozmowy z uczonym wujem, co niezwykle wpływało na mój rozwój i horyzonty, a przede wszystkim na owe więzi i relacje emocjonalne, które tyle problemów nastręczają dojrzewającemu mężczyźnie.
Dla nas, młodych kiedyś dominikanów, ojciec Krąpiec był filarem, punktem odniesienia. Po prostu był, i dobrze, że był. On nie bał się ideologów partyjnych, kościelnych czy zakonnych. Miał swoje zdanie. To mi imponowało. Ideologie przemijały jak wiatr, a on był. Przypomina mi się tutaj tłumaczenie pewnej baletnicy, którą pytałem, dlaczego jedna jest primabaleriną, a inne tańczą w zespole. Wtedy ona odpowiedziała mi - Bo widzi ojciec - jak ona tańczy, to po prostu jest, scena jest pełna. A nas musi być więcej, aby zapełnić tę scenę. Podobnie było z ojcem Krąpcem. On po prostu był. I w razie potrzeby kilkoma zręcznymi zdaniami odpowiadał na moje pytania. Ja, zadowolony jak dziecko, odchodziłem, ciesząc się odpowiedzią.
Nigdy nie zapomnę naszych spotkań, krótkich, ale zawsze serdecznych. Nawiedzałem go w jego lubelskiej norce zawalonej książkami i drobnym przedmiotami, które mu wydzierałem na pamiątkę. Ostatnimi laty pomagał mi w tym ojciec Tomasz Dostatni, młodszy współbrat z Lublina. Tak wyciągnęliśmy od niego papieskie pióro, rzeźbę Ojca Świętego Jana Pawła II - kopię pomnika z dziedzińca Uniwersytetu czy portret Ojca Profesora. On zawsze nas częstował łykiem krupniku, nalewki czy przewyborną mocną kawą. Częstował nas dowcipem, żartem, który pokazywał jego przestrzeń wolności i dystansu. Nigdy nie trywializował spraw Bożych.
Tytan pracy. Obok wiary w Boga praca była jego wyznaniem. Tak żył i tak umarł, przy pracy, przy biurku, poprawiając swój artykuł do encyklopedii filozoficznej, swego najukochańszego dziecka. Ojciec Krąpiec nie żył nadaremnie. Pozostawił nam cząstkę siebie. A dla nas był punktem odniesienia. Nie bał się, bo dzięki Bogu był sobą. Widocznie ta jego filozofia dawała mu siłę, aby był sobą, nikim innym - tylko sobą, i dawała mu siłę do tego, aby tak sensownie żyć i pracować. W naszym świecie zmieniających się trendów i ideologii pozostawił Ojczyźnie cząstkę myślenia realistycznego, rzeczywistego, określając, że Ojczyzna to nie tylko piękne myśli, wiersze i piosenki, ale konkretna ziemia i mieszkający na niej konkretni ludzie, zdążający do konkretnej niebieskiej Ojczyzny.
A zatem, do zobaczenia, kochany Ojcze Albercie! Kiedy się znowu spotkamy liczę, że poczęstujesz nas przewyborną nalewką i doskonale zaparzoną kawą, uraczysz dowcipem i ubogacisz wiarą w sens tego wszystkiego, co nas dzięki Bogu otacza, czym Ty sam żyłeś i czego nas nauczałeś.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2008-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Dlaczego chcą osłabić Kościół?

2025-07-03 21:38

Mat.prasowy

"Posyłam was jak owce między wilki" — te słowa Jezusa stają się dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Zapraszam Cię do refleksji nad trzema dramatycznymi i jednocześnie budującymi wątkami.

Więcej ...

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytanie: Czy czuję się Jego uczniem?

2025-07-01 20:39

Adobe Stock

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytania: Czy czuję się Jego uczniem? Czy jestem uczniem Jezusa w moim środowisku życia (w rodzinie, wspólnocie, w pracy…)? Czy wierzę, że tam, gdzie żyję i pracuję, jestem „posłany” przez Jezusa? W kapłaństwie, w rodzinie, w szkole, w pracy, w ośrodku wakacyjnym?

Więcej ...

Jak wypoczywali Papieże? Czy Leon XIV pójdzie w ich ślady?

2025-07-06 08:24
Leon XIV w Castel Gandolfo

Vatican Media

Leon XIV w Castel Gandolfo

Wakacje to nie tylko czas relaksu i podróży. Papieże na przestrzeni lat przypominali, że to także okazja do pogłębienia życia duchowego, spotkania z drugim człowiekiem oraz kontemplacji piękna stworzenia. Takie podejście kontynuuje również Papież Leon XIV, który od dziś do 20 lipca będzie odpoczywał w letniej rezydencji w Castel Gandolfo.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Kościół

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Zmiany kapłanów 2025 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2025 r.

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytanie: Czy...

Wiara

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytanie: Czy...

Czy papież przyjedzie do Gietrzwałdu na 150-lecie...

Kościół

Czy papież przyjedzie do Gietrzwałdu na 150-lecie...

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez...

Wiadomości

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez...

Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. lekcji...

Wiadomości

Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. lekcji...

Najwyższy pomnik Jana Pawła II na świecie zdewastowany

Kościół

Najwyższy pomnik Jana Pawła II na świecie zdewastowany

Czechy: biskup częściowo znosi obowiązek uczestnictwa w...

Kościół

Czechy: biskup częściowo znosi obowiązek uczestnictwa w...

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa

Wiara

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa