Reklama

Opowieści (71)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czas nauki w liceum to niewątpliwie najpiękniejszy okres życia młodych ludzi. Jest to czas przyjaźni i miłości, czas młodzieńczych ideałów i zapału oraz czas ogromnej energii i chęci do działania w kierunku zmiany świata na lepsze. Lata szkolne to czas zawodów miłosnych i rozczarowań oraz trwałych związków, które doprowadziły do ołtarza wiele par. Jest to także czas poważnych zagrożeń. Pobyt poza domem, niezbyt poważne traktowanie nauki, alkohol i złe towarzystwo zrobią swoje.
Dla Piotrka, Staszka i Tadzia, chłopców z Dębic, których nazywano "Trzema Muszkieterami" był to czas piękny, ale jednocześnie dość trudny. Do szkoły mieli ponad 5 km, nie było wtedy jeszcze dróg utwardzonych, lecz tylko polne piaszczyste przez las, a następnie przez łąki pełne wybojów i torfiastych kałuż. Z początku chodzili do szkoły piechotą, po kilku miesiącach rodzice zapożyczyli się i kupili im używane rowery. Najtrudniejszym okresem była zima, gdy dzień był bardzo krótki, a w dodatku zawiane drogi. Rower na nic się już w tych warunkach nie przydał, trzeba znowu iść na piechotę przez duże zaspy śniegu. Najtrudniej wstać rano, gdy jeszcze ciemno, a na dworze zimno, kilkunastostopniowy mróz, a czasem ostry wiatr. Nie chciało się iść do szkoły w taką pogodę, ale rodzice nie popuścili mówiąc: chcecie się wyuczyć to trzeba do szkoły iść.
Co robić? Trzeba, to trzeba, chociaż ciężko, ale obowiązek najważniejszy. Nauczyciele nawet niekiedy dziwili się, że w tak złą pogodę chłopcy docierali do szkoły bez spóźniania się. Kiedyś wiało tak mocno, że nie dało się iść, po prostu wiatr zatykał oddech, a widoczność była zerowa. Koledzy mieszkający w miasteczku zaproponowali Muszkieterom pozostanie i nocleg u siebie. Chłopcy chętnie przystali na tę propozycję, ale mieli poważne obawy, że rodzice zaczną ich szukać. Nic takiego jednak nie stało się, gdyż rodzice zorientowali się, że nie ma wszystkich trzech i doszli do wniosku, że chłopcy gdzieś nocują.
Na wiosnę do wesołej trójki dołączył jeszcze Józek Sztachelski, który zdawał do innego liceum i przez zimę tam uczęszczał. Był to chłopiec bardzo wesoły i żywy, najbardziej lubił bawić towarzystwo opowiadaniem kawałów. Nie wiadomo dlaczego przeprowadził się do liceum w miasteczku. Na ten temat krążyły różne opinie. Jedni twierdzili, że nie dawał sobie rady w nauce, inni, że kogoś pobił, jeszcze inni, że był bardzo zakochany, z tego powodu młodocianą parę postanowiono rozłączyć przenosząc oboje do innych szkół. Ta ostatnia wersja okazała się najbardziej bliska prawdy, Józek rzeczywiście bardzo szybko potrafił się dogadywać z dziewczynami. Dobrze tańczył, miał ładną sylwetkę, zawsze był uśmiechnięty i zawsze miał coś do powiedzenia, najczęściej były to różne wesołe historie. Ulubionym jego opowiadaniem był kawał o trzech mężczyznach różnej narodowości, którzy przechwalali się osiągnięciami swojego kraju.
I tak: Wańka Kuzniecow – Rosjanin jako pierwszy opowiadał, że w jego kraju wszystko jest największe. Ktoś zapytał, czy są tam cerkwie? O, tak są i to bardzo wielkie! Jak wielkie? O, bardzo wielkie! Tak wielkie, że stu ludzi z wyciągniętymi rękoma ich nie obejmie! Słuchał tego ponury Amerykanin John Smith i z politowaniem kiwał głową. – Nu szto Amierykaniec tak smotrisz? – zapytał Wańka. Na to odparł John: Patrzę, słucham i myślę, że ty jesteś wielki samochwała. Największe kościoły są oczywiście w Ameryce a nie w Rosji. Jak to? – odezwał się Wańka. – A tak! U nas w Ameryce kościoły są tak wielkie, że trzeba godzinę jechać samochodem, aby go okrążyć. Rozmowie tej przysłuchiwał się Polak Jan Kowalski, który w pewnym momencie złapał się za brzuch i zaczął się głośno śmiać. John myślał, że Polak podziwia wielkość amerykańskich kościołów, tymczasem Kowalski powiedział, że obydwaj o niczym nie mają pojęcia i nie mają się czym chwalić. – A czym ty, Polaczok, się pochwalisz? Może u was są największe kościoły, a? – zapytał Wańka. – A tak, żebyście wiedzieli, u nas są najdłuższe kościoły na świecie! – Jak to jest możliwe, kiedy cała Polska jest tak niewielkim krajem, że można ją zakryć kapeluszem? – odezwał się John. – Powiadam wam, że u nas są kościoły tak długie, że panna zanim dojdzie do ołtarza, to już po drodze urodzi dziecko! Ten argument powalił na ziemię Rosjanina i Amerykanina, pokiwali tylko głowami i nic nie powiedzieli, a Polak jak zawsze musi być górą.
Teraz już było Muszkieterów czterech, wszyscy w tej samej klasie i z tej samej wioski, wszyscy na rowerach. Codzienny dojazd do szkoły, te same problemy sprawiły, że stali się sobie bardzo bliscy. Gdy zachodziła potrzeba, to sobie wzajemnie pomagali. Okazało się, że Józek odstaje od trójki i chociaż jest zdolny, to jednak do nauki się nie przykłada, a bardziej ceni sobie towarzystwo, prywatki i alkohol. Na ten temat wiele dyskutowali, nie dało to jednak żadnych pozytywnych rezultatów i z czasem Józek zerwał z Muszkieterami wybierając swoją własną drogę. Chłopcy kończyli trzeci rok nauki w liceum z dobrymi wynikami. Tylko Józek miał oceny bardzo słabe i ledwo zdał do klasy maturalnej. W czasie wakacji znalazł jakąś pracę u prywaciarza, najprawdopodobniej niezbyt legalną, ale za to dobrze płatną. Szybko z pomocą rodziców kupił motocykl, co przyniosło mu jeszcze większe powodzenie u dziewczyn. Wakacje szybko minęły, a Józek do szkoły nie powrócił. Postanowił żyć na własną rękę, twierdził, że ma dość pieniędzy, a matura nie jest mu do niczego potrzebna. Nie pomogły długie rozmowy z dawnymi przyjaciółmi ani żadne argumenty. Piotrek także poważnie myślał, o porzuceniu szkoły i znalezieniu jakiejś pracy, co dałoby mu więcej swobody. Początkowo myśl tę zwalczał i ukrywał, ale kiedyś po kłótni z ojcem powiedział, że tak zrobi. Ojciec przez pewien czas nic nie mówił myśląc, że to tylko takie gadanie.
Kiedy chłopiec zaczął szukać pracy, zaczęły się rozmowy w domu, najpierw spokojne, rzeczowe. Gdy to nie pomagało, ojciec wziął gruby skórzany pas i pieszczotliwie Piotrkowi tłumaczył tym pasem przez dobre kilka minut. To tłumaczenie okazało się najbardziej skuteczne i Piotrek szkołę skończył. Józek natomiast wkrótce zastał ojcem.
Po latach, gdy Muszkieterowie skończyli studia i już pracowali, przyjechali na wakacje w swoje strony i znaleźli się na jarmarku w miasteczku. Chodzili po targowicy szukając znajomych i chcieli też coś kupić. W pewnym momencie podszedł do ich trójki jakiś zarośnięty i zaniedbany mężczyzna wyglądający na 50 lat, wyciągnął dłoń w kierunku Staszka i powiedział: Daj na piwo. Popatrzyli ze wzgardą na pijaka, początkowo nie wiedzieli, z kim mają do czynienia. Dopiero po chwili rozpoznali w tym człowieku swego dawnego kolegę Józka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

USA: siostry zakonne napisały do pracowników klinik aborcyjnych

2025-12-27 20:12
Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Adobe Stock

Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Ręczne pisane bożonarodzeniowe kartki do pracowników klinik aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych wysłały siostry z różnych wspólnot zakonnych w tym kraju. Znajdują się na nich modlitwy, krótkie przesłanie i prezentacja środków pomocy dla tych, którzy chcieliby zmienić tę pracę na inną. Inicjatywę po raz kolejny koordynowało stowarzyszenie And Then There Were None (I nie było już nikogo), od wielu lat zaangażowane w pomoc osobom, które chciałyby odejść z przemysłu aborcyjnego.

Więcej ...

Parafia w Lądku: Mija rok od powodzi, a my wciąż nie możemy się pozbierać

2025-12-27 20:42
Powódź zdewastowała m.in. parafialny kościół i salki

Parafia pw. Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju

Powódź zdewastowała m.in. parafialny kościół i salki

- Zwracam się do Was z błaganiem o pomoc w obliczu dramatu, który dotknął nasz rejon. Rok temu powódź, jakiej nie znała historia naszego miasta, zdewastowała ogromną część Lądku-Zdroju, w tym nasz parafialny kościół i SALKI - napisał na portalu zbiórkowym proboszcz parafii pw. Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju. Mimo zapewnień rządu o wsparciu powodzian i upływu kilkunastu miesięcy, skutki powodzi odczuwane są do dziś i potrzebna jest pomoc.

Więcej ...

Dziś kończy się Rok Jubileuszowy w Kościołach partykularnych

2025-12-28 09:41
Zamknięcie Drzwi Świętych w Bazylikach Papieskich

Vatican Media

Zamknięcie Drzwi Świętych w Bazylikach Papieskich

W niedzielę 28 grudnia 2025 r. kończy się Rok Jubileuszowy w Kościołach partykularnych, zgodnie z bullą Papieża Franciszka – przypomina Vatican News. W tym dniu „należy zatroszczyć się o to, aby Lud Boży mógł przyjąć z pełnym udziałem zarówno głoszenie nadziei łaski Bożej, jak i znaki potwierdzające jej skuteczność”, czytamy w bulli (Spes non confundit, 6).

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Współczesne sekty. Dawnego guru zastąpili...

Wiadomości

Współczesne sekty. Dawnego guru zastąpili...

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Pożar kościoła parafialnego w Lourdes. Wszystko wskazuje...

Kościół

Pożar kościoła parafialnego w Lourdes. Wszystko wskazuje...

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kalendarz Adwentowy: Gdy rodzi się posłaniec łaski

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Gdy rodzi się posłaniec łaski