Aby pociągnąć za sobą ludzi trzeba być mistrzem - powiedział abp Stanisław Budzik podczas konferencji poświęconej słudze Bożemu ks. Franciszkowi Blachnickiemu.
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II wraz z lubelskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej w dn. 10-11 października zorganizował konferencję, podczas której została przedstawiona bogata działalność ks. Franciszka Blachnickiego. Twórca Ruchu Światło-Życie, którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1995 r., był wykładowcą KUL. Obszar jego pracy naukowej obejmował zagadnienia pedagogiki chrześcijańskiej, katechetyki, teologii pastoralnej i liturgiki. Jego osobiste doświadczenie żywej wiary i pogłębione studia teologiczne dały podwaliny oazy, która jako ruch posoborowej odnowy Kościoła funkcjonuje dziś na wszystkich kontynentach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Boży szaleniec
Dwudniowe obrady poprzedziła Msza św. pod przewodnictwem abp. Stanisława Budzika. - Aby pociągnąć za sobą ludzi nie wystarczy przekazywać wiedzę, trzeba być jeszcze mistrzem. Takich postaci w dziejach KUL nie brakuje, by wymienić tylko św. Jana Pawła II, bł. kard. Stefana Wyszyńskiego czy ks. Franciszka Blachnickiego - powiedział Wielki Kanclerz KUL. - Ks. Blachnicki był naukowcem, ale i praktykiem, który potrafił przetłumaczyć teologię II Soboru Watykańskiego na język pracy z młodymi i dorosłymi - podkreślił.
Reklama
Na wyjątkową cechę łączenia teorii z praktyką wiary zwrócił uwagę rektor KUL ks. prof. Mirosław Kalinowski. - Założyciel oazy i wieloletni wykładowca teologii na KUL posiadał nie tylko wiedzę naukową i pogłębioną duchowość, ale potrafił ze swoim przesłaniem trafiać do każdego człowieka. W doskonały sposób łączył teorię i praktykę wiary, dostrzegał konieczność splatania wiedzy teologicznej z głęboką duchowością i przykładem życia. Osobiście miałem okazję kilkukrotnie spotkać ks. Blachnickiego w ramach Ruchu Światło-Życie; imponował swoją charyzmą, spokojem, opanowaniem i refleksją - powiedział ksiądz rektor. Jak podkreślił, to jedna z postaci, które obok św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego wywarły największy wpływ na Kościół w Polsce w okresie komunizmu. - W trudnych czasach potrzeba nam takich wielkich dzieł, jak te które powołał ks. Blachnicki. Potrzeba nam Bożych szaleńców; ludzi, którzy z natchnienia Bożego idą i porywają się na ogromne dzieła, po ludzku niewykonalne - powiedział ks. prof. Przemysław Kantyka, dziekan Wydziału Teologii KUL.
Ponadczasowe idee
Wśród licznych gości podejmujących tematy związane z życiem i działalnością ks. Franciszka Blachnickiego był Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa i rozwoju wsi. - Nie byłoby mojego zaangażowania publicznego, gdyby nie formacja w Ruchu Światło-Życie i zachęta ks. Blachnickiego, aby uformowani świeccy chrześcijanie podejmowali działalność społeczną i polityczną - wyznał wicepremier. Podkreślił, że jest tylko jednym z wielu parlamentarzystów, którzy zostali uformowani w ruchu oazowym. Do tego faktu nawiązał również Robert Derewenda, dyrektor lubelskiego oddziału IPN. - W czasach, gdy trudno było sobie wyobrazić katolików na wysokich stanowiskach, ks. Blachnicki mówił, że oazowicze będą parlamentarzystami i będą stanowić prawo - powiedział.
Derewenda przywołał związki ks. Blachnickiego z KUL i Lubinem, gdzie sługa Boży mieszkał do połowy lat 70. XX wieku. Wokół niego gromadzili się ludzie, którzy chcieli pracować i służyć innym w duchu idei Ruchu Światło-Życie. Mimo sprzeciwu władz państwowych, inwigilacji i licznych prowokacji, oaza stała się wielkim dziełem promującym ewangeliczne wartości. - Ruch był tak ułożony, że nie sposób było go zniszczyć rękami państwowymi. Odbywały się rekolekcje oazowe, a bastionem działania była rodzina - powiedział Robert Derewenda. Jak podkreślił, sukces dzieł ks. Blachnickiego wynika z ludzkiego działania opartego na całkowitym zaufaniu Bogu.