Ludowe porzekadło mówi: „Nie za to ojciec bił syna, że grywał w karty, ale za to, że chciał się odgrywać”. Wkrótce minie rok od czasu, gdy Platforma Obywatelska objęła rządy, a trudno oprzeć
się wrażeniu, że głównym i jedynym celem tych rządów jest... walka z Prawem i Sprawiedliwością oraz z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Gdy działacze PO czy tacy, jak Palikot albo Sikorski obrażają niewybrednymi
słowami głowę państwa, rozumiemy, że spełniają w ten sposób główny cel polityczny Platformy Obywatelskiej, który zaraz po objęciu władzy Radosław Sikorski, w pretensjach dyplomatycznych, sformułował we
własnym języku: „Dorżnąć watahę!”... Już wtedy była to zapowiedź, że dla Platformy Obywatelskiej polityka będzie „rżnięciem”, a polityczny przeciwnik - „watahą”.
Jak na „liberałów” - dziwny to język... Bardziej jakby kiszczakowski. Dalsza praktyka sprawowania władzy przez Platformę Obywatelską potwierdza przypuszczenie, że „dorżnięcie”
przeciwników politycznych, traktowanych jako „wataha”, jest głównym celem politycznym Platformy: te instrukcje partyjne, wysyłane posłom („jak walczyć z PiS”), te inwektywy, miotane
przez Palikota, Niesiołowskiego i Komorowskiego pod adresem PiS i prezydenta, zapiekłe od nienawiści ataki na b. ministra Zbigniewa Ziobrę tylko za to, że próbował skutecznie walczyć z mafią paliwowo-energetyczną,
wreszcie najnowsza manipulacja PO związana ze zwołaniem komisji regulaminowej, mającej uchylić immunitet Ziobrze... Słusznie więc zdiagnozował sytuację Jarosław Kaczyński: rzeczywiście, pod rządami PO
i jej marszałków, Komorowskiego i Niesiołowskiego, „duch Kiszczaka” pęta się po Sejmie: spod „okrągłego stołu” wygląda ciągle Kiszczak.
I tak dotykamy drugiego dna rządów Platformy Obywatelskiej. Bo walka z PiS-em to zgoła nieeuropejskie „dożynanie watahy”, stanowi tylko przejaw platformerskiej polityki odwdzięczania się
tym siłom, które wyniosły PO do władzy: to wywodzące się z b. komunistycznych służb specjalnych i b. komunistycznej nomenklatury media oraz środowisko tych służb, których pełną weryfikację PO właśnie
zablokowała... Nie tylko zablokowała: minister obrony Bogdan Klich nawet przeprosił b. komunistycznych agentów za to, że poprzedni rząd PiS-owski „ośmielił się” ich weryfikować!... Walka z
PiS-em jest więc przejawem zjawiska znacznie głębszego i bardziej niebezpiecznego dla państwa polskiego: uzależnienia PO od tych mrocznych sił, które owładnęły państwem wskutek zmowy „okrągłego
stołu”. Pierwszą próbą wyrwania się z okowów tej zmowy był rząd Jana Olszewskiego, obalony przez „Bolka” podczas słynnej „nocy czerwcowej”, gdy tylko postanowił naprawdę
oczyścić życie polityczne z agentów dawnych komunistycznych służb i ich wpływów. Obecne „dożynanie watahy” przez Tuska i jego politycznych pomocników jest więc prostą kontynuacją tamtej czerwcowej
nocy roku 1992, gdy przerażona agentura zrozumiała, że rząd Olszewskiego chce naprawdę zmian, a nie pozorów.
PO wyciągnęła wniosek, ale błędny: zamiast zmian prawdziwych, koncentruje się na całkowitym wyeliminowaniu PiS-owskiej opozycji z życia politycznego, raz na zawsze, co słowa min. Sikorskiego i praktyka
Tuskowego rządu pokazują tak dobitnie, że dobitniej już nie mogą...
Platforma Obywatelska, partia bezideowa, kontynuatorka osławionego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, zwanego powszechnie Kongresem Aferałów, może, oczywiście, stawiać sobie takie partyjniackie cele,
jakie przyjdą do głowy jej płaskim politykom, nadymanym medialnie do rozmiarów znacznie większych niż ich prawdziwy polityczny format. Ten jest maleńki...
Dlaczego jednak naród ma ponosić konsekwencje tego strachu przed prawdą i tej zapiekłej nienawiści, jaką PO żywi do PiS? Bo ten strach i ta zapiekła nienawiść najwyraźniej kompletnie pochłaniają i
wyczerpują PO tak, że nie ma już „głowy” do najpoważniejszych, nabrzmiałych społecznie spraw.
Odwdzięczając się swym politycznym „dobroczyńcom”, Platforma Obywatelska popada nie tylko w spróchniałe partyjniactwo, ale i sprowadza polskie życie polityczne na nader niski poziom. Pod
jej rządami polityka polska karleje. Być może PO antycypuje już w ten sposób przyszłą rolę, jaką wyznaczyli politykom tubylczym autorzy obłudnego Traktatu Lizbońskiego: rolę ledwo administratorów „prowincji
wschodniej” nowego imperium?
Pomóż w rozwoju naszego portalu