Gdy niespodziewanie przysiada ci na rękawie motyl, utrzymaj dłużej tę chwilę. Nie uciekaj, sądząc, że spotkasz go nazajutrz, za miesiąc lub za rok.
*
Dziwnie jakoś chwila kojarzy się z motylem, bo tak ulotna, efemeryczna, bagatelna. Ale w odróżnieniu od przeszłości czy przyszłości, tylko ona jest ci naprawdę dana i jest w niej coś z wieczności i rzeczywistości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
*
Zawsze był wychylony w przyszłość. Nigdy nie był naprawdę tam, gdzie był w tej właśnie chwili. Jakby nieustannie popędzał czas. Dlatego nie rozumiał swojej żony wciąż gdzieś przystającej, zamyślającej się, spóźniającej. Tym bardziej więc myślał, że to on musi czuwać i martwić się o jutro, gdy dla niej wszystko zdawało się być „dziś”. Kiedy przyszła na świat ich córeczka Kaja, nie mógł się nadziwić, jak obie wpatrują się w siebie, wsłuchują, bawią, jakby poza czasem. Jemu wciąż tego czasu brakowało. Okazało się, że żonie także go zabrakło, gdy umarła tak nagle, że nie mogło to do niego dotrzeć przez parę tygodni. Została mu Kaja, jak maleńka kopia żony. Przymuszał się, by chodzić z nią na spacery po łąkach czy parku, co uwielbiała. Zauważył wtedy, że ma ona szczególny sentyment do ważek i motyli. Biegała za nimi albo nagle zamierała na długie minuty, by owad mógł usiąść na jej sukience czy bluzce. Taka była wtedy szczęśliwa, że aż go złościło, iż on niczym nie umiał jej tak uszczęśliwić. A zajęty był już pracą nad jej przyszłym szczęściem, karierą... Za mała była, by to zrozumieć. Prosiła, by jej czytał o różnych gatunkach motyli i ważek. Zastygała wtedy w zasłuchaniu.
To było w dzień jej czwartych urodzin, gdy zerwała się rano i obudziła go, prosząc, by zrobili razem motyla. W inny dzień by odmówił, ale dziś... Wycinali razem skrzydła, czułki, a Kaja kolorowała je z przejęciem. Kiedy był już prawie gotowy, spytała poważnie: „Czy anioł mógłby do mnie przyjść przebrany za motyla?”. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Wtedy ona chwyciła pisak i namalowała motylowi usta z filuternie wysuniętym językiem, i zawiesiła go na oknie. Za trzy dni zasłabła nagle i w szpitalu, mimo najlepszej aparatury i lekarzy, odeszła. „Wrodzona wada serca” - wytłumaczył lekarz.
Wtedy on zamknął się u siebie i poczuł, że nie ma już przyszłości, a przeszłość była taka nijaka, prócz tych nielicznych chwil z żoną, z Kają... A teraz te puste chwile były nie do zniesienia! Zawołano go do wystawionej trumienki. Zszedł jak nieprzytomny. I kiedy podniósł martwy wzrok, ujrzał, że błękitny motyl uleciał znad trumny Kai i znikł w otwartym oknie. Przypomniał sobie, gdy czytał o nim jakieś wierzenie, że zjawia się, gdy w czyimś życiu ma nastąpić jakieś przeobrażenie... Po pogrzebie wszedł do pustego pokoju małej z czymś na kształt kamienia w piersiach. I wtedy w oknie zakołysał się ten zrobiony przez nich razem anioł z zawadiackim uśmiechem, narysowanym przez Kaję. Coś w nim pękło... Nie mógł pojąć tylko, że płacz i śmiech mogą być jednym.
*
Nasze spotkania - te codzienne, niespodziewane, wymuszone, oczekiwane, ale wciąż odkładane, przeżywane byle jak, w pośpiechu, nieważnie... Jakby potem, innym razem, gdzie indziej miało być lepiej, bliżej, prawdziwiej. I te wciąż marnowane chwile. A przecież każda z nich jest ostatnia, jak ostatnie może być każde spotkanie, rozmowa, telefon, zabawa z dzieckiem, modlitwa... Jak to zatrzymać z Aniołem chwili?