Anna Jantar miała w sobie obfitość pięknych cech, mimo zwyczajnych ludzkich słabości. Była wyjątkowo delikatną osobą, która - zdaniem jej brata - nie mogła kogokolwiek zranić czy nawet nieświadomie urazić. Cieszyła się wielką miłością rzesz wielbicieli, ale otaczali ją szacunkiem także koledzy z artystycznej branży. Wspominają oni m.in. jej niezwykłe ciepło, serdeczność, łagodność, gotowość pomocy czy rzadki dar niemówienia źle o innych. Jej najbliżsi podkreślają też, że zawsze była bardzo religijna.
Gdy cieszyła się, że nosi pod sercem długo oczekiwane dziecko, radość macierzyństwa wystawiona została na potężną próbę wiary. Ania zachorowała i okazało się, że to zatrucie ciążowe, przez co nie mogła przyjmować jakichkolwiek pokarmów, gdyż natychmiast dostawała torsji. Lekarz orzekł wówczas, że dziecko nie ma szans na przeżycie i trzeba ratować matkę, przeprowadzając aborcję. Ania wraz z Mężem, całą noc płacząc, modliła się o cud, zawierzając swe losy Bożemu Miłosierdziu. Rano zdecydowała, że cokolwiek miałoby się stać, nie pojedzie w tym dniu do kliniki. Wówczas poczuła silny głód i poprosiła o rosół… Kilka miesięcy później szczęśliwie przyszła na świat Natalia, która stała się największą miłością jej życia.
Często i chętnie spotykała się z zaprzyjaźnionym bp. Władysławem Miziołkiem i innymi kapłanami, nie tylko z racji uczestnictwa we Mszy św. czy przystępowania do spowiedzi. Regularnie odwiedzała na plebanii w rodzinnej parafii na warszawskim Wawrzyszewie ks. prob. Witolda Jankowskiego czy ks. Józefa Misiaka, z którymi prowadziła rozmowy na tematy duchowe. Ten ostatni napisał kiedyś o Ani: „Bardzo ceniona, popularna, umiejąca pogodzić obowiązki żony, córki i matki z pracą, utalentowana artystka głębokiej wiary, prawego charakteru - Anna Maria Jantar”.
Mimo ścisłej cenzury, eliminującej wszelkie treści religijne, w ostatnich miesiącach życia Ania często na estradzie wykonywała piosenkę „Tylko mnie poproś do tańca”. Była to jej rozmowa z Bogiem, zainspirowana 8. rozdziałem biblijnej Księgi Przysłów - modlitwa, w której śpiewała o nadziei wypływającej z Różańca. 14 marca 1980 r. przekroczyła próg wieczności, mając zaledwie 29 lat. Po katastrofie lotniczej na warszawskim Okęciu przekazano najbliższym jej mały różaniec, z którym się nie rozstawała.
Pomóż w rozwoju naszego portalu