Czesław Ryszka: - Panie Pośle, w tygodniku „Niedziela” pisaliśmy wielokrotnie o problemach bioetyki, o metodzie zapłodnienia poza ustrojem matki, nazywanym in vitro. Mimo że ten temat przewija się w debacie publicznej od dłuższego czasu, wydaje się, że większość społeczeństwa nie ma pełnej informacji na ten temat...
Bolesław Piecha: - Środki przekazu w tej wrażliwej kwestii dotyczącej wartości życia ludzkiego posługują się uproszczeniami. Entuzjaści tej metody powtarzają nieprawdziwe argumenty i podają fałszywe dane, m.in. opowiadają o prawie 40-procentowej skuteczności zajścia kobiety w ciążę, tymczasem rzeczywista skuteczność potwierdzana przez specjalistów medycznych wynosi niecałe 3%. W efekcie daje się bezdzietnym małżeństwom fałszywą nadzieję. Ponadto całkowicie pomija się aspekty etyczne i moralne.
- Dlaczego takimi nierzetelnymi danymi oszukuje się małżonków?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Panie Senatorze, odpowiedź jest złożona, ponieważ istnieje presja społeczna na pomoc kobietom borykającym się z niepłodnością. Z jednej strony jest to pocieszające, ponieważ dziecko w rodzinie jest oczekiwanym darem, a jego brak prowadzi do wielu dramatów. Pomija się np. całkowicie aspekt finansowy związany ze stosowaniem tej metody. Jak każde nadzwyczajne rozwiązanie medyczne zabieg jest po prostu bardzo drogi, przeciętną rodzinę na to nie stać. Natomiast niska skuteczność - jak już powiedziałem - nie gwarantuje efektu małżeństwu, które za cenę wysokich wyrzeczeń decyduje się na podjęcie próby. Radykalni zwolennicy tej metody próbują wymusić na państwie refundację zabiegu. Nie jest to możliwe, ponieważ nasze państwo boryka się z poważnymi problemami finansowymi. Atmosferę podgrzał premier Donald Tusk, który najpierw dał takim rodzinom nadzieję na refundację tych zabiegów, a potem pozorował prace i w końcu, tak jak ma w zwyczaju, zamilkł, wywołując nowy „chwytliwy” temat społeczny. Co jednak najważniejsze, najbardziej dramatyczne dla katolików - pomija się kwestie moralne z tym związane.
- Jest Pan Poseł autorem ustawy o in vitro, która ma uregulować problemy godności życia poczętego. O co głównie chodzi?
- Najpierw chodzi o kilkadziesiąt tysięcy zarodków płodu ludzkiego, które są zamrożone w polskich klinikach. Co z nimi zrobić - pogrzebać, sprzedać za granicę, wykorzystać do badań? Dla mnie jako katolika jest to życie poczęte, a my nie wiemy, jak w Polsce podejść do problemu. Woła się o refundację zabiegów in vitro, tymczasem wokół tego istnieje ogromna luka prawna. Dlatego wraz z grupą posłów i przy współpracy ekspertów Kościoła stworzyłem projekt ustawy regulujący te kwestie w myśl społecznej nauki Kościoła. Pragnę rozwiązać problemy, których nie potrafiła podjąć Platforma Obywatelska, poprzestając na deklaracjach. Wywołany problem dotyczy jednak całej gałęzi współczesnej medycyny. Wchodzimy w istotną kwestię etyki, wartości życia ludzkiego oraz w rozliczne dylematy moralne czy prawne dotyczące granicy ingerencji w ciało człowieka. Dla mnie podstawą do takich rozważań jest społeczna nauka Kościoła i ochrona życia poczętego jako wartości podstawowej. Jak sądzę, w ciągu najbliższych lat trzeba będzie wypracować w państwach Unii Europejskiej rozsądny kompromis prawny nie tylko w sprawach in vitro, ale także w kwestii np. klonowania człowieka.
Reklama
- Czy każdą próbę klonowania człowieka możemy uznać za niegodną? Co z tzw. klonowaniem terapeutycznym?
- Każde klonowanie jest wchodzeniem w kwestię moralności i światopoglądu chrześcijańskiego. Istnieje obawa, czy nie posuniemy się dalej - do korzystania z genów ludzkich dla celów kosmetycznych lub handlowych. Przecież w dalszym ciągu borykamy się z wieloma chorobami wymagającymi wynalezienia odpowiedniej metody leczenia lub po prostu zagwarantowania dostępu do leczenia w wielu miejscach na świecie. O tym głośno mówi Kościół, apelując o rozwiązanie chorób gnębiących np. Afrykę, a z którymi bogate kraje sobie radzą. Poruszamy się na granicy, wątpliwej granicy, przyzwolenia moralnego, a właściwie cichej akceptacji relatywizmu.
- Gdzie, według Pana Posła, przebiega granica rozsądku moralnego?
- Wyznacza ją nauka Kościoła. W praktyce świadectwem jest postawa i nauczanie sługi Bożego Jana Pawła II, którego cierpienie do ostatnich dni życia było połączone ze służbą Kościołowi. Pojawiły się głosy, że przedłużenie życia Ojca Świętego było niepotrzebną tzw. uporczywą terapią. Jednak pod tym hasłem ukrywa się wezwanie do stosowania eutanazji wobec pacjenta, popularne w wielu krajach europejskich. Dla nas jednak całkowicie nie do pogodzenia z wartością życia człowieka. Zapomniano już w Europie o złych doświadczeniach, kiedy to pod wpływem idei faszystowskich w Niemczech hitlerowskich masowo uśmiercano ciężko chorych i niepełnosprawnych. Dopiero wyraźny sprzeciw Kościoła zatrzymał te praktyki. Podobnie działo się w krajach komunistycznych. Obecnie musimy jako chrześcijanie wyraźnie powiedzieć „nie” relatywnej Europie. Uważam, że należy wypracować rozsądny kompromis prawny, uwzględniający poglądy większości chrześcijańskich społeczeństw europejskich. Moralność oraz etyka muszą być zawsze przed techniką.
- Oby te zamierzenia okazały się skuteczne. Dziękuję za rozmowę.



