Jestem czytelniczką prasy katolickiej, ale najbardziej lubię Waszą gazetę, gdyż pomaga mi żyć i być bliżej Boga. A także śledzę rubrykę „Chcą korespondować”. Z przykrością stwierdzam, że nie udało mi się, jak dotychczas, znaleźć kogoś na stałe. Mam na myśli przyjaźń. Coś nie wychodzi, urywa się. Faktem jest, że ciągle jestem sama i bardzo samotna. Jestem osobą po pięćdziesiątce i życie tak mi się fatalnie ułożyło, że zostałam całkiem sama, bez rodziny i przyjaciół. Od chwili, gdy straciłam pracę, mam depresję, choć jestem już na emeryturze. Czuję się jeszcze młodo, chciałabym gdzieś pójść, lubię wycieczki, spacery, kino, teatr.
Mam więc prośbę, czy można by zorganizować spotkanie ludzi po pięćdziesiątce, tak jak było spotkanie osób po sześćdziesiątce, w Warszawie, bo, niestety, tam nie udało mi się być. Ewentualnie czy mogę się jakoś skontaktować z tymi osobami.
Wdzięczna Czytelniczka
Oto kilka praktycznych wskazówek: można, a czasem nawet trzeba pisać listy do osób, których list zamieszczam w tej rubryce (w tym do osoby, która organizowała spotkanie w Warszawie). To taki poszerzony anons czasami. Bo normalnych anonsów raczej nie powtarzamy (a pani miała już i tak dwa razy), tylko wyjątkowo. Co do spotkań, to zachęcam do szukania blisko swojego miejsca zamieszkania grup, do których można się przyłączyć. Spędzanie wspólne wolnego czasu proponują różne kluby (np. seniora), domy kultury, a także wycieczki i pielgrzymki. Inne możliwości to niesienie pomocy innym, wolontariat, Koła Radia Maryja, inicjatywy Caritas. No i wreszcie szukanie możliwości swojego rozwoju, duchowego też: uniwersytety trzeciego wieku, różne darmowe imprezy kulturalno-naukowe, a wreszcie niezliczone grupy i wspólnoty katolickie. Najprostsze kółko różańcowe to może być początek czegoś wielkiego i dobrego.
Najpierw więc trzeba się zastanowić, co by się chciało robić, czym zająć, i szukać! szukać! Ja sama mam kilka celów życiowych i czego mi brakuje, to tylko - czasu. Czasu wolnego. A jeśli już mam go trochę, to wiem dokładnie, co mam z nim zrobić - uzupełniam lektury, odświeżam kontakty międzyludzkie, a nawet - wypoczywam (z ręcznymi robótkami...).
Ktoś inny nie wie, co moglibyśmy robić, czego pragniemy i co jest dla nas dobre, budujące, wzbogacające duchowo. To jest ten fundament naszych potrzeb duchowych. I do niego tylko my możemy dopasować jakieś pożyteczne i praktyczne rozwiązania. Nie można tego zrobić sztucznie. Może dlatego tak wiele inicjatyw upada, bo brak im tego wewnętrznego płomienia, który domaga się podtrzymania, rozpalania.
Droga Pani, mieszka Pani w Warszawie, naprawdę można coś znaleźć dla siebie w tym wielkim mieście, pod tym względem jest Pani po prostu uprzywilejowana!
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu