A na prowincji nikt nie bawi się w „gry słowne” i pojęciowo-prawną ekwilibrystykę, że aborcja to niby nie zabójstwo, że płód czy embrion to niby nie człowiek, że skoro prawo dozwala, to człowiek może... Aborcja to zabójstwo nienarodzonego dziecka. Nie zmienią tego ani zapisy najwyższych nawet ustaw, ani wyroki sądów, ani wyniki sondaży w gazecie lub popularnym programie publicystycznym, ani pohukiwania pań feministek, że tak myśleć to mogą, owszem, katolicy, a niekatolicy mają prawo myśleć inaczej.
Sumienie ludzkie można stępić, ale nie można go całkowicie zagłuszyć. Wiedzą o tym doskonale ci - a myślę i o kobietach, i o mężczyznach - którzy ulegli pokusie „skutecznego rozwiązania” sytuacji, w jakiej się znaleźli. Nawet gdy krzyczą, że jest inaczej, trudno im wymazać z pamięci to, czego dokonali. Jedni ubierają wyrzuty sumienia w szaty wolności, inni topią je w alkoholu, narkotykach lub przesłaniają oparami choroby psychicznej, jeszcze inni klękają, często po wielekroć, u kratek konfesjonału, by ciągle spowiadać się z tego jednego jedynego grzechu.
A jeszcze inni, na szczęście - choć bronią się przed tym „na szczęście” - aborcji nie dokonali, jednak wyciągają dzisiaj na sztandary swą rzekomą krzywdę, że zmuszono ich do urodzenia dziecka, które mogło być zagrożeniem dla ich zdrowia...
Pomóż w rozwoju naszego portalu