W związku z zakończonym niedawno Tygodniem Miłosierdzia zapytaliśmy dyrektora Caritas Archidiecezji Częstochowskiej ks. prał. Stanisława Iłczyka, czy światowy kryzys gospodarczy dotknął także organizacje charytatywne, a jeśli tak - to w jakim stopniu ograniczył pracę Caritas. Do tego pytania skłania nas także zbliżający się czas - zima jest szczególnie trudna dla bezdomnych i biednych.
- Kryzys gospodarczy zmienił pracę Caritas. Pracujemy w rytmie codziennym, każdego dnia musimy nakarmić i zaopiekować się rosnącym stale gronem potrzebujących - natychmiast więc wykorzystywane są środki, które otrzymujemy.
Generalnie jesteśmy skupieni na niezamożnej rodzinie, znajdującej się w trudnej sytuacji, zwłaszcza tej wielodzietnej albo patologicznej. Drugą grupą są bezdomni. Od razu wyjaśnię, że nie chodzi wyłącznie o ich nakarmienie. Trzeba kupić środki czystości, ubrania, pomóc w załatwieniu spraw prawnych, umożliwić wizytę u lekarza, bo przecież bezdomni nie są ubezpieczeni, itd... Efektem kryzysu jest również spora grupa ludzi, którzy przychodzą do nas prosto z MOPS-u z bardzo konkretnymi potrzebami, np. by zapłacić zaległe rachunki, bo ich zadłużenie sięga 20-30 tys. zł. Nie możemy im pomóc, bo nie mamy takich funduszy.
Z powodu kryzysu liczba bezdomnych rośnie. I tutaj jest sytuacja najtrudniejsza. Zawsze pod koniec roku Caritas otrzymywała z rezerw Ministerstwa Polityki Społecznej pewną kwotę na opiekę nad bezdomnymi. W tym roku zmieniono system dotacji i każda diecezjalna Caritas musiała opracować indywidualny program zagospodarowania tych środków. Poza tym funduszy ministerialnych starczyło dla ok. dwóch Caritas diecezjalnych.
Kolejna sprawa to klęski żywiołowe, które od jakichś trzech lat nawiedzają okolice Częstochowy, co roku mamy niszczycielskie trąby powietrzne, powodzie. I przy całym szacunku i wdzięczności dla ofiarodawców, zauważamy pewne przyzwyczajenie, które skutkuje mniejszą ofiarnością. W ostatnich latach zbiera się przecież nieustannie i na wszystko, a w sytuacji, gdy kryzys wysysa ludziom pieniądze z kieszeni, nasi ofiarodawcy muszą dokonywać wyboru - na to dam, na to już nie... Z doświadczenia wiemy, że hojni są najczęściej ludzie niezamożni, z niewielkimi i minimalnie rewaloryzowanymi rentami czy emeryturami. Nie w tym więc rzecz, że się ludziom serca zamykają, ale w pogarszającej się ich sytuacji bytowej.
Według Caritas, sztuka pomagania polega na tym, by być pierwszym z pomocą i odejść ostatnim. Do poszkodowanych przez żywioły na początku przyjeżdżają dziennikarze, politycy, miejscowe władze, straż, policja, sporo organizacji pozarządowych. Z czasem jednak wokół ich tragedii robi się coraz ciszej. I wtedy, tak szczerze mówiąc, zostaje Caritas. My przecież, obok tych działań na szybko, działań doraźnych, mamy opracowane mechanizmy długofalowej pomocy. I taka obecność sprawdza się, naszym zdaniem, najbardziej.
Dlatego niech chrześcijanie nie zapominają o Caritas, zwłaszcza gdy decydują się przeznaczyć dla kogoś swój 1 proc. Te pieniądze zawsze wracają...
Pomóż w rozwoju naszego portalu