Jaki jest abp Vincent Nichols, od niedawna arcybiskup najważniejszej brytyjskiej stolicy biskupiej z siedzibą w londyńskim Westminsterze? To pytanie zadał sobie „The Tablet”, przedstawiając sylwetkę hierarchy, który jest postrzegany i w Wielkiej Brytanii, i na całym świecie jako pierwsza persona angielskiego katolicyzmu.
Do obecnej funkcji przygotowywał się przez długi czas. Najpierw jako biskup pomocniczy kard. Basila Hume’a, któremu powierzano najważniejsze przedsięwzięcia kościelne, jak np. przygotowanie wizyty Jana Pawła II. Później przez 10 lat był arcybiskupem w Birmingham, gdzie dał się poznać z dobrej strony i wykazał talenty w zarządzaniu diecezją. W 64. roku życia zastąpił przechodzącego na emeryturę kard. Cormaca Murphy-O’Connora. Jest człowiekiem, który stara się łączyć, a nie dzielić. Tak widzi go dziennikarz brytyjskiego tygodnika.
Kard. Nichols wbrew tezom niektórych liderów religijnych, którzy wieszczyli i wieszczą koniec religii na Wyspach, uważa inaczej. Jego zdaniem, choć władza jest świecka i taka powinna być, to społeczeństwo nadal jest wrażliwe na potrzeby religijne. Nie uważa, że dziś jest gorzej niż wcześniej z praktykami wspólnoty katolickiej. - Na Eucharystię niedzielną chodzi 25 proc. katolików? W Liverpoolu przed 80 laty było podobnie - opowiada o miejscu, gdzie tkwią jego korzenie. Przywołuje przykład wystawy hiszpańskiej sztuki religijnej w Galerii Narodowej, którą zobaczyło dwa razy więcej odwiedzających, niż spodziewali się organizatorzy. Patrząc na drugiego człowieka, widzi jego dobrą wolę, nawet wśród więźniów, z którymi modlił się podczas peregrynacji relikwii Małej Tereski, a zdjęcie ukazujące arcybiskupa klęczącego przed trumienką razem z więźniami przedrukowały niemal wszystkie brytyjskie gazety.
Chwile wytchnienia daje mu kontakt z Bogiem na modlitwie. Lubi też piłkę nożną, a szczególnie drużynę Liverpoolu.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu