Dwanaście lat temu miało miejsce niezwykłe, jak na ówczesne czasy, wydarzenie. Przypadkowi przechodnie pod Bramą Krakowską usłyszeli nietypowy "krzyk": "Mieszczanie Lublina zatrzymajcie się i posłuchajcie. W dniu dzisiejszym, 20 czerwca Roku Pańskiego 1990 o godzinie 7 wieczorem, wróci na Bramę Krakowską obraz św. Antoniego, patrona miasta Lublina". Zdziwieni przechodnie zatrzymywali się więc i słuchali.
Dzisiaj ten okrzyk dziwi już niewielu - jest coraz bardziej znany. Mieszkańcy Lublina przyzwyczaili się do barwnej obecności Miejskiego Klikona (krzykacza). Co więcej - niektóre uroczystości zostałyby pozbawione należnego im splendoru, gdyby zabrakło obwieszczającego okrzyku Klikona.
Jednak dwanaście lat temu było zupełnie inaczej. Polska rzeczywistość dopiero otrząsała się z szarości władzy PRL-owskiej. Niewielu myślało wówczas o poszukiwaniu własnych korzeni, tradycji. Wśród tych nielicznych, którzy odczytali szansę powrotu do źródeł, znalazł się na szczęście Władysław Stefan Grzyb, który w br. obchodzi swój jubileusz 70. urodzin. "Urodziłem się w Lublinie. Pamiętałem dobrze, że kiedyś brzmiał hejnał i nawet był dzwon na wieży Bramy Krakowskiej - opowiada Klikon. W 1990 r., jako historyk amator, zapragnąłem więc uświetnić moment powrotu obrazu św. Antoniego na Bramę Krakowską w Lublinie (który wraz z obrazem Matki Bożej został zdjęty w 1954 r. pod pretekstem renowacji przez władze PRL-u). Odnalazłem wówczas zapis nutowy hejnału miasta Lublina Anno Domini 1685. Chciałem ubogacić tamto wydarzenie. Uważałem, że sam hejnał nie podkreślał w pełni rangi tamtego wydarzenia. Wtedy postanowiłem po raz pierwszy zakrzyknąć". Jako uzasadnienie działalności Miejskiego Krzykacza, pan Grzyb podaje fakt, iż klikon to po prostu odpowiednik średniowiecznych mediów. "Nie było radia, telewizji, słowo pisane dopiero się rodziło. Taki średniowieczny burmistrz musiał mieć przecież jakiś środek komunikacji z mieszczanami" - wyjaśnia współczesny krzykacz.
Z czasem pan Władysław odkrył, że w świecie krzyku nie jest osamotniony. "W 1997 r. nawiązałem kontakt ze Starożytną Angielską Gildią Krzykaczy Miejskich w Wielkiej Brytanii. W związku z tą znajomością pięciokrotnie uczestniczyłem w konkursach Krzykaczy Miejskich". Natomiast w bieżącym roku Pan Grzyb spotkał się z propagatorami tego średniowiecznego środka przekazu społecznego w Kanadzie, gdzie krzyczał w związku z 50-leciem panowania Królowej Elżbiety II. Podczas swojej działalności odwiedził również Hiszpanię, Ukrainę i kilkanaście miast w Polsce.
Niestety, początki działalności Lubelskiego Klikona wcale nie były łatwe: "wielu uważało, że się ośmieszam, że to co robię nie ma sensu". W miarę jednak rozwoju działalności klikońskiej życzliwych przybywało: "Dziś niejednokrotnie ludzie dziękują mi za to, co robię. Określają to mianem wspaniałej inicjatywy, bogatej historycznie".
I rzeczywiście - pan Grzyb to jedyny klikon w obszarze środkowowschodnim. Na swoim koncie w ciągu 12 lat działalności ma już ok. 300 krzyków. Z racji swoich 70. urodzin, patrzy perspektywicznie i ideą krzyków chce zarazić młodszych: "Chcemy rozpisać konkurs, bo wszystko przemija - dziś jestem, jutro mnie może nie być. Dlatego w okresie Świąt Bożego Narodzenia, chcemy ogłosić konkurs na giermka. Jako Klikon posiadam trzy rekwizyty: laskę, rulon i dzwonek i niestety tylko dwie ręce. Niejednokrotnie nie daję sobie z tym rady. Potrzebuję giermka". Czy znajdzie się taki giermek wśród mieszkańców Lublina? Czy zechce być kontynuatorem działalności obecnego Klikona? Szkoda by było gdyby z pejzażu naszego miasta znikła ta swoistego rodzaju wizytówka w postaci funkcji Klikona Miejskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu