Tamten biblijny, z Golgoty, był straszliwy, ale zapowiedziany i zaakceptowany z góry. Ten z ostatniej soboty po godzinie dziewiątej w Smoleńsku, na drodze do Katynia - Golgoty Narodu numer jeden - powtórzył tę Golgotę. Nic jej nie zapowiadało i nikt jej nie przewidywał.
W duszach Polaków szaleje burza myśli, pytań, bólu, bezbrzeżnego cierpienia. Najstosowniej może byłoby zanurzyć się w zbolałej ciszy i żałobnej zadumie. Ale my, wierzący i szczerzy synowie umęczonego Narodu, dwa momenty musimy uznać za oczywiste pewniki: tajemnicę Bożego Miłosierdzia, w promieniach której „to” się stało, oraz palącą potrzebę żarliwej modlitwy za tych, którzy tak tragicznie polegli, i tych, którzy teraz są pogrążeni w bólu, a może i rozpaczy. W tajemnicy Boga Miłosiernego, w jej świetlistym blasku ci, którzy odeszli, już ogarnięci są Jego zbawczym tchnieniem, a dla tych, którzy płaczą i wciągani są w otchłanne tonie rozpaczy, niech zapewni On siłę do przetrwania.
A na końcu - wielka sprawa: autentyczne zbratanie się Narodu przy tej drugiej Golgocie Katyńskiej, najlepiej na modlitewnych klęczkach i przy mszalnych ołtarzach, jak to odruchowo czyni dziś pogrążony w żałobie Kościół polski i cały Naród.
Pomóż w rozwoju naszego portalu