Na prowincji chętnie powtarzają, że dobro jest ciche i nienachalne, a przez to niezauważane i niedoceniane przez wielu ludzi. Z punktu widzenia współczesnego świata, a zwłaszcza rzeczywistości medialnej, dobro jest wręcz nudne.
Cóż bowiem interesującego jest w życiu przykładnej rodziny? - zdają się pytać niektórzy. Tylko wierni sobie małżonkowie, dom, praca, dzieci, w niedzielę rodzinne wyjście do kościoła i obiadek. Albo taka parafia, jedna czy druga. Ciągle te same rytuały nabożeństw, te same teksty czytań liturgicznych, te same homilie… Nawet „Bóg zapłać!” księdza czy kościelnego chodzących „z tacą” brzmi ciągle tak samo. Toż to wszystko nudy nie na dzisiejszą miarę.
Co innego zło. Ono wręcz uwielbia pokazać się i sprzedawać w zgiełku i świetle jupiterów. W rodzinie jakaś niecna intryga, karczemna awantura, może nawet zdrada małżeńska… W parafii jakiś skandal, jakieś nadużycie, chwila ludzkiej słabości i grzeszności… To jest ekscytujące! To się czyta, słucha czy ogląda z wypiekami na twarzy!
A jednak w życiu człowieka wiary - jak w dawnym, dobrym westernie - ostatecznie to dobro zwycięża, a dokonuje się to w zaciszu konfesjonału, gdzie żadne kamery i mikrofony nie mają dostępu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu