Dyżurne autorytety już działają, choć (w poniedziałek 19 kwietnia - przyp. M.S.) jeszcze nie przebrzmiały echa uroczystości żałobnych po katastrofie pod Smoleńskiem. Ktoś zauważa, że - co prawda - uroczystości te „pokazały wielką jedność Polaków, ale zarazem niewiarygodną dominację Kościoła”. Ta sama osoba dodaje z nieskrywaną niechęcią, że „Polska jest państwem wyznaniowym, przejętym przez Kościół, co jest może zgodne z wolą Polaków, ale niezgodne z konstytucją”.
Spostrzeżenie o wyznaniowym charakterze naszego państwa jest całkowicie chybione, a zgryźliwość - moim zdaniem - niepotrzebna, bo żałobę narodową każdy ma prawo przeżywać tak, jak uważa i jak go wychowano. Kościół niczego tu nie zawłaszcza, tylko służy duszpasterską pomocą. Widać, naród polski chciał z tej pomocy skorzystać.
Ktoś inny ostrzega: „Oddanie głosu na konkretnego kandydata nie jest właściwą formą kondolencji”. I podobno najlepiej byłoby, żebyśmy to sobie wbili do głowy, by potem nie żałować wyborów. Jakieś obawy przed „konkretnym kandydatem”? A może przed narodem, który w tych bolesnych dniach przejrzał, kto mu przywracał „pamięć i tożsamość”, i w kim można pokładać nadzieję, że będzie kontynuował to dzieło...
Pomóż w rozwoju naszego portalu