Wiesława Lewandowska: - Przed chwilą uczestniczył Pan w spotkaniu z grupą „rodzin smoleńskich”, które po ogłoszenie raportu MAK-u w sprawie przyczyn katastrofy szukają wsparcia - chcą bronić czci swych bliskich…
Antoni Macierewicz: - Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej są wstrząśnięte treścią tego raportu, który obwieszcza całemu światu, że pijany generał Błasik, przy presji Pana Prezydenta, doprowadził do katastrofy. Gdzieś zniknęła już nawet wcześniej często pokazywana brzoza, która miała odwrócić cały samolot do góry nogami… Ta brzoza odgrywała rolę symboliczną ostatecznego dowodu. Zamiast niej pojawił się pijany polski generał i to on doprowadził do katastrofy… Takie są dziś tytuły w światowych mediach!
- A z polskiej strony nie pojawia się żaden sprzeciw: milczy prezydent, premier zastanawia się, czy warto wracać z nart. I tylko niektórzy polscy politycy awanturują się, jak zwykle.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- No właśnie! Trzeba zwrócić uwagę na bierność rządu Donalda Tuska w tej sprawie od samego początku. Cała procedura związana z wyborem konwencji chicagowskiej przez zrezygnowanie z odrębnego badania, przez nieskładanie protestów, kiedy strona rosyjska łamała tę konwencję, przez niezwracanie się do ekspertów europejskich, chociaż od 2 grudnia 2010 r. jesteśmy do tego zobligowani rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego, całe to postępowanie zaowocować musiało takim, a nie innym efektem.
- Wydaje się, że „efektem wstrząsowym” była dla wielu z nas nie tylko sama treść raportu, ale także styl, w jakim go przedstawiono na moskiewskiej konferencji.
- Do głębi wstrząśnięte konferencją w Moskwie, także właśnie stylem przekazania werdyktu MAK-u, były przede wszystkim rodziny ofiar. Stąd obecne spotkanie. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że jak najpilniej powinien zebrać się w tej sprawie polski Sejm i złożyliśmy taki wniosek. To była tak wielka katastrofa i tak wielka tragedia, która nie została wyjaśniona; zamiast wyjaśnień mamy inwektywy. Uważamy wspólnie z rodzinami ofiar, że Sejm Rzeczypospolitej musi jasno powiedzieć, że odrzuca tę konkluzję MAK-u, że nie aprobuje tego rodzaju wyroków kapturowych rzucanych na dobre imię polskich oficerów i Prezydenta Rzeczypospolitej. Moim zdaniem, to właśnie na forum polskiego parlamentu powinniśmy nadal domagać się powołania międzynarodowej komisji z prawdziwego zdarzenia.
- Czy bardzo zaskoczyła Pana treść raportu rosyjskiego MAK-u?
- Powiem wprost - spodziewałem się takiego właśnie stanowiska Rosjan. Rosja jest znana ze swojego sposobu działania.
- Oj, naraża się Pan obecnej polskiej racji stanu, której sensem jest usilne poprawianie stosunków polsko-rosyjskich!
Reklama
- Trudno! Dodam jeszcze, że obecnie mamy do czynienia z takim samym - krok po kroku - sposobem postępowania Rosji, jak w sprawie katyńskiej. Tylko miejsce Bolesława Bieruta, jego aprobaty i jego wsparcia dla kłamstwa katyńskiego, zajął Donald Tusk i jego wsparcie dla kłamstwa smoleńskiego. Przeżywam swoiste déjŕ vu; pamiętam, jak przed laty publicznie wmawiano nam kłamstwo katyńskie, a prawda zamknięta była w ścianach prywatnych domów. Teraz, moim zdaniem, mamy dokładnie ten sam sposób operowania. To jest zupełnie niebywałe!
- Raport MAK-u, co podkreśla także oficjalna polska strona rządowo-ekspercka, dotyczy tylko bardzo konkretnych faktów i nie jest żadną spekulacją.
- Moim zdaniem, to nieprawda. Wziąwszy pod uwagę choćby tylko te „fakty” związane z generałem Błasikiem, z jego obecnością w kabinie pilotów i z zawartością alkoholu we krwi. Nie ma nawet cienia dowodu na to, aby w jakikolwiek sposób wpływał on na decyzje pilotów. Podobnie niewyjaśniona wydaje się ta druga okoliczność - wiemy, że badania toksykologiczne były robione niemal trzy tygodnie po katastrofie, nie mamy nawet pewności, czyich szczątków dotyczą. W każdym razie nie są nam znane niezbite dowody na ten temat. Moim zdaniem, wszystko jest tu od początku do końca wymyślone i chodzi wyłącznie o korzystny dla Rosji przekaz propagandowy.
- Wobec którego Polacy są jak zwykle bezradni?
- Niezwykle wstrząsające jest to, że polski rząd umywa ręce… To będzie wymagało olbrzymiej mobilizacji wszystkich Polaków, żeby tę potwarz z dobrego imienia Polski zmyć…
- Ma Pan nadzieję, że to w ogóle będzie możliwe? Wielu polskich polityków, zwłaszcza z partii rządzącej, wypowiada się o raporcie MAK-u z wyraźną dozą aprobaty.
Reklama
- Właśnie dlatego może to być trudne… Przed chwilą marszałek Schetyna odrzucił nasz (PiS-owski) wniosek o zwołanie na jutro nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. A to wydawało się być najbardziej oczywiste na świecie!
- No to jednak niewiele da się zdziałać!
- Przyznam, że ciągle najbardziej liczę na naszych rozmówców w Kongresie, a zwłaszcza w Senacie Stanów Zjednoczonych, którzy bardzo jasno zadeklarowali, że złożą wniosek o powołanie międzynarodowej komisji. Liczę na to, że nasze starania zostaną zwieńczone sukcesem.
- A liczy Pan na polski rząd, który także robił wrażenie bardzo zaskoczonego i nieco nawet oburzonego formą publikacji raportu, zwłaszcza nieuwzględnieniem polskich postulatów?
- Przyznam, że nie widziałem żadnego zaskoczenia w szeregach polskiego rządu. Liczę na polski rząd, ale nie na rząd pana Tuska. Głęboko wierzę, że państwo polskie będzie miało wkrótce taki rząd, który w tej sprawie jednoznacznie stanie za polską racją stanu i dobrym imieniem naszego kraju. Ale na pana Tuska, Sikorskiego i Millera nie liczę zupełnie.
- Jakie działania w najbliższym czasie zamierza w tej sprawie podjąć ciągle jeszcze największa partia opozycyjna?
Reklama
- Nasza aktywność będzie się skupiała teraz na sprawach międzynarodowych, na znalezieniu sojuszników do powołania międzynarodowej komisji, która rzetelnie zbada sprawę katastrofy smoleńskiej. Dlatego tak ważne jest stanowisko polityczne państwa polskiego, przede wszystkim parlamentu, który musi jednoznacznie odrzucić tę rosyjską, MAK-owską potwarz. Wszelkimi sposobami będziemy więc zmierzali do tego, aby taka uchwała została podjęta. A równocześnie zamierzamy pracować nad stworzeniem międzynarodowej komisji. Najbliższym krokiem w tym kierunku jest doprowadzenie do wysłuchania w Parlamencie Europejskim ekspertów międzynarodowych. Planowaliśmy to zdarzenie na kwiecień, w obecnej sytuacji na pewno musi dojść do przyspieszenia.
- A teraz czeka Pan z niepokojem na konferencję prasową premiera Tuska?
- Nie, raczej oczekiwałem, że premier Tusk na zwołanym w trybie natychmiastowym nadzwyczajnym posiedzeniu parlamentu przedstawi szeroką analizę sytuacji, która doprowadziła do katastrofy, oraz analizę sytuacji po katastrofie, a przede wszystkim zaproponuje środki zaradcze wobec tego skandalu, do którego doprowadził.
- Czy nie za wiele Pan oczekuje?
- Być może. Chociaż marszałek Schetyna odrzucił możliwość zwołania parlamentu na jutro - czyli po dwóch dniach od ogłoszenia raportu MAK-u - to jednak mam nadzieję, że kiedyś do takiego posiedzenia jednak dojdzie.
- Naprawdę nie interesuje Pana, co premier ma do powiedzenia na temat raportu MAK-u?
- Nie spodziewam się niczego ważnego po wystąpieniu pana premiera. Jak zwykle, będzie lawirował, robił groźne miny, a jednocześnie potwierdzi winę polską. To będzie takie kluczenie niewolnika, wasala, który nie ma odwagi wprost powiedzieć, jaka jest prawda (którą przecież zna), ale też chciałby zachować resztki własnej autonomii. Warto zwrócić uwagę na to, że pani Anodina wprost wskazywała na zaniechania i zaniedbania strony polskiej w przygotowaniu lotu z 10 kwietnia 2010 r., a więc i na odpowiedzialność polskiego premiera.
- Wierzy Pan, że uda się odkłamać ten obraz Polski, który poszedł w świat 12 stycznia 2011 r. z Moskwy?
- Tak, oczywiście. Wierzę, mimo wszystko. Jestem przekonany, że ten obraz zostanie jeszcze kiedyś pokazany w całej swojej prawdzie, a nie w tym dzisiejszym zakłamaniu.
Rozmowę przeprowadzono 13 stycznia 2011 r.