Reklama

Wspomnienie

W naszych sercach i pamięci będziesz żył zawsze

Śp. Marian Skubiś (1911-2011)

Agnieszka Raczyńska-Lorek

Śp. Marian Skubiś (1911-2011)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydawało się, że nigdy od nas nie odejdzie, bo był z nami od zawsze… Śp. Marian Skubiś - nasz ojciec, dziadziuś, pradziadziuś i prapradziadziuś. Przez całe jego życie wciąż przybywało najbliższych, rozrastała się wielopokoleniowa rodzina, której był głową.
Dożył sędziwego wieku - 100 lat. Pewnie niektórzy się dziwią, że myśl o tym, iż nie ma go już pośród nas, wywołuje łzy i ból, bo przecież każdy życzyłby sobie w zdrowiu, w rodzinnej miłości, szacunku i wspaniałej opiece doczekać takiego wieku. Dla każdego z nas żył jednak zbyt krótko, odszedł za wcześnie, jego strata mocno zabolała, a nasz świat po trosze umarł wraz z nim. W rodzinnym domu pozostało po nim puste miejsce, którego nikt nie jest w stanie wypełnić. Jeszcze żywo mamy w pamięci jego charakterystyczny tembr głosu, jego gesty, słowa, powiedzenia, jego niezwykłe poczucie humoru i zdystansowany stosunek do życia oraz całe bogactwo wspomnień pełnych ciepła, radości i serdeczności.

Nie żal umierać

Reklama

Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że nasz dziadziuś był mężczyzną z charyzmą, człowiekiem wyrastającym ponad przeciętność, osobowością niezwykle barwną i ciekawą. Wiele razy - pół żartem, pół serio - mówił o swojej śmierci, zastanawiał się głośno: „Jaki będzie mój pogrzeb, co tu się będzie działo po mojej śmierci? Czy ktoś po mnie zapłacze?”. Mówił też, że nie chciałby umierać zimą, bo wtedy nikt na pogrzeb nie przyjdzie. Teraz już na pewno wiesz, że pogrzeb miałeś taki, na jaki sobie zasłużyłeś - prawdziwie królewski. I wiesz też, Dziadziusiu, że choć odszedłeś od nas zimową porą, to w dzień Twojego pogrzebu aura była iście wiosenna - z pięknym słońcem, błękitnym niebem i plusową temperaturą. A na Twoim pogrzebie było blisko 300 osób. Wiemy nawet, co powiedziałbyś, widząc to wszystko: „Ale wam ruchu narobiłem, aleście mi pogrzeb wyprawili... Dla tego wszystkiego nawet nie żal umierać…”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dożyć 100 lat

Reklama

Nasz dziadziuś całe życie był silny i zdrowy, jedynie w ostatnich latach narzekał na nogi, co zresztą często zaznaczał, bijąc się mocno w piersi: „Zobaczcie, jaki jestem zdrowy, żeby tylko nogi lepiej chciały chodzić…”. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch miesięcy starość przykuła go do łóżka. Podziwialiśmy jego silny organizm, który nie poddawał się wiekowi, oraz niezwykle silną wolę życia. Gdy każdego roku cała rodzina jak do raportu stawiała się na jego urodzinach, odliczał czas do swoich 100 lat: „Za 10 lat - 100, za 5 - 100, za rok - 100. Może dożyję? Muszę dożyć!” - powtarzał z dumą i determinacją. Na tę okoliczność także miał jedno wielkie życzenie: „Jak dożyję 100 lat, orkiestra ma grać na żywo na placu”. Do upragnionych stu lat zabrakło zaledwie kilku miesięcy, przekroczył jednak rok 2011, tak więc rocznikowo doczekał stulecia! Podczas ostatnich urodzin trochę z łezką w oku śpiewaliśmy toast „100 lat!”. Sam Jubilat, odświętnie ubrany, też się wzruszył jak nigdy dotąd… Podobnie było w ostatnich dwóch dobach życia, kiedy na szpitalnym łóżku żegnał się ze wszystkimi nie tylko wymownym spojrzeniem, ale też cicho szeptanymi słowami. Czuł, że odchodzi. Łzami i uśmiechem żegnał się z najbliższymi, jakby w myśl powiedzenia: „W płaczu się rodzimy i z płaczem odchodzimy w inny wymiar”. Na kilka godzin przed śmiercią była przy nim niemal cała rodzina, wtedy też jego syn - kapłan pobłogosławił ojca na ostatnią drogę.

Z Trzema Królami znalazł Jezusa

Bóg wezwał go do siebie w święto Trzech Króli. - Nasz król rodu dołączył do Mędrców, by znaleźć z nimi Jezusa. Jesteśmy przekonani, że Go znalazł, gdyż do życia po drugiej stronie brzegu był przygotowany po chrześcijańsku. Wyspowiadany, opatrzony świętymi sakramentami, pobłogosławiony, dołączył do swej ukochanej małżonki, do swych rodziców i dziesięciorga rodzeństwa oraz całej rzeszy krewnych, którzy poprzedzili go na tej drodze - zauważyła wnuczka Ania, która opiekowała się dziadziusiem jak własnym dzieckiem.
Uroczystość pogrzebowa odbyła się w Niedzielę Chrztu Pańskiego. Zważywszy, że dziadziuś w swoim życiu doświadczył wielu nadzwyczajnych znaków od Boga, i te dwa ze wszech miar wyjątkowe dni należy odczytywać jako kolejny dowód Bożej obecności w jego spracowanym, trudnym, ale szczęśliwym życiu.

Naznaczony Bożymi łaskami

Reklama

Dziadziuś ożenił się w wieku 26 lat, a jego wybranką była młodsza o 10 lat Marianna. Przez 67 lat budowali wspólnotę małżeńską i rodzinną, której owocem jest cała nasza liczna familia. Wiara od zarania odgrywała w ich życiu znaczącą rolę, była rzeczywistością wkomponowaną w bieg zwyczajnych spraw i gestów, bez patosu, ostentacji. To przede wszystkim dzięki temu, że Bóg zawsze był na pierwszym miejscu, dziś wszystko jest na miejscu właściwym.
W rodzinie nigdy nie było równych i równiejszych, to pewnie dlatego we współczesnej rodzinie trudno doszukać się jakichkolwiek utarczek czy sporów i to pewnie dlatego ci, którzy wżenili się w rodzinę, czują się w niej jak w swojej naturalnej.

Rodzinne gniazdo

Można by nawet powiedzieć, że dziadkowie mieli nie siedmioro, ale czternaścioro wnucząt, bo żony i mężów biologicznych wnucząt traktowali jak własne, podobnie - zięciów i synową.
Młodzi małżonkowie w lutym 1938 r. po zawarciu związku małżeńskiego zamieszkali w krytym strzechą domku dziadziusia w Chruszczobrodzie. Dom ten naznaczony był Bożymi łaskami. Omijały go nawałnice, choroby i nieszczęścia. Na świat zaczęły przychodzić dzieci: Ireneusz, Andrzej, Leokadia i Jadwiga. Mieszkali tam 24 lata. Czasy były trudne, doskwierała bieda, brak pracy, jednak dzieci do dzisiaj pamiętają atmosferę rodzinnego gniazda: życzliwą, ciepłą, bogobojną. - Był to dom zawsze otwarty, pełen gwaru, pełen ludzi, którzy wstępowali na pogawędkę, bo czuli się u nas jak w rodzinie - wspomina córka Leokadia.
W latach 50. dziadkowie rozpoczęli budowę nowego domu, w sąsiedztwie starego. I tam atmosfera była podobna, bo tworzyli ją ci sami ludzie.
- Dziadkowie z modlitwą szli przez całe życie. Do dziś mam w pamięci obraz babci i dziadziusia, którzy każdego wieczora zginają kolana do modlitwy przed figurą Niepokalanej - wspomina wnuczka Lidzia. - Wszyscy jesteśmy omodleni szeptanymi przez rodziców słowami modlitwy. Nie obnosili się z tym. Ich wiara była cicha, ale wielka - zauważa córka Leokadia.

Okruchy wspomnień

Z naszymi dziadkami każdy zetknął się ściśle i blisko przez mieszkanie pod jednym dachem. Dom dziadków był naszym domem. O każdej porze dnia i nocy można było tam iść i wiadomo było, że zawsze ktoś drzwi otworzy i się ucieszy. Szczególnie gwarno w domu dziadków robiło się latem, kiedy to na wieś zjeżdżały wnuki. - Dziadziuś oprowadzał nas po gospodarstwie, uczył, jak oporządzać liczny przychówek, atrakcją były sprzęty gospodarskie, a zwłaszcza wóz z zaprzężonym koniem, którym wiózł nas na łąkę. Wracaliśmy z niej na wysoko zasłanym sianie. Dziadziuś nauczył mnie wszelkich prac polowych, dzięki czemu wiem, jak smakuje chleb - wspomina najstarszy wnuczek Romek. - Tatuś ogromnie przywiązany był do ziemi, od 11. roku życia, kiedy zmarł mu ojciec, jego życiem stała się praca na roli, a gdy już sił brakło i trzeba było spasować, prosił nas często, aby zawieźć go samochodem na Niwę, na Buczynkę, by mógł choć popatrzeć na ziemię-żywicielkę. Widzieliśmy, że ściskało mu się serce - opowiada syn Andrzej.
- Gotował nam zupę „na gwoździu”, tak ją nazywał, żeby oryginalnością nazwy zachęcić nas do jedzenia, co, oczywiście, mu się udawało. Uwielbiał opowiadać o starych czasach, wspominać z łezką w oku, jak to drzewiej bywało, jak był na wojnie, jak wiele razy uniknął śmierci. Wracał też często do wypadku w cementowni czy kiedy został poparzony karbidem - mówi wnuczek Mariusz.
Cieszył się, gdy mógł komuś coś dać. Nigdy nie zapomniał o naszych imieninach czy urodzinach, często nawet ponaglał babcię, przyspieszając moment wręczenia prezentu. W swoim sercu nosił każdego z nas. - Czuliśmy tę ojcowską miłość, która nie była bez wzajemności. To ona gnała nas do naszego rodzinnego domu, do naszych seniorów, gdy byli zdrowi i silni, a jeszcze bardziej, gdy gasło w nich życie - wspomina córka Jadzia.
Do niezapomnianych wspomnień należą przedstawiane przez naszego dziadziusia Herody, przyśpiewki, a nade wszystko gra na skrzypcach, którą przez wiele lat w duecie ze swoim najstarszym wnuczkiem okraszali rodzinne uroczystości. Utwór popisowy „Kapitańskie tango” - pozostanie z nami na zawsze...

Osierocone dzieci

Cała rodzina i każdy z osobna zawdzięcza mu tak wiele, na każdym odcisnął trwały ślad, dlatego bardzo trudno oswoić się z myślą, że nie ma go już wśród nas. Mówi się, że nasi bliscy żyją tak długo, jak długo żyje nasza pamięć o nich. Kochany Dziadziusiu! W naszych sercach i pamięci będziesz żył zawsze. Śmierć to zbyt mały powód, by przestać kochać.

Twoja wnuczka Agnieszka

Podziel się:

Oceń:

2011-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Ktoś podszywa się pod kard. Grzegorza Rysia. Kuria ostrzega

2025-04-13 08:58
Kard. Grzegorz Ryś

Episkopat Flickr

Kard. Grzegorz Ryś

Na Facebooku pojawił się profil o nazwie "Grzegorz Wojciech Ryś", który podszywa się pod ks. kardynała Grzegorza Rysia - poinformowała w sobotę Archidiecezja Łódzka. To już kolejna próba wykorzystania wizerunku metropolity łódzkiego w internecie - bez jego wiedzy i zgody.

Więcej ...

Świdnica. Palmowa procesja i pasyjna refleksja

2025-04-13 17:16
Procesji z palmami przewodniczył bp Marek Mendyk

Hubert Gościmski

Procesji z palmami przewodniczył bp Marek Mendyk

Liturgia Niedzieli Męki Pańskiej rozpoczęła w najważniejszy czas w roku liturgicznego – Wielki Tydzień. W katedrze świdnickiej uroczystościom 13 kwietnia przewodniczył bp Marek Mendyk, który nie tylko celebrował Eucharystię, ale także wygłosił homilię, zachęcając wiernych do osobistej odpowiedzi na pytanie o tożsamość Chrystusa.

Więcej ...

Chodzi o to, żebyśmy na chwilę się zatrzymali

2025-04-14 09:47
Misterium Pasyjne w Ośnie Lubuskim w tym roku odbyło się po raz czwarty

Archiwum parafii

Misterium Pasyjne w Ośnie Lubuskim w tym roku odbyło się po raz czwarty

Wśród historycznych murów miasta, w Ośnie Lubuskim, 11 kwietnia przedstawiono Misterium Pasyjne. Wydarzenie od kilku lat jednoczy nie tylko parafię, ale także społeczność miasta.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Wielka Brytania: ks. Glas uznany za winnego, diecezja...

Kościół

Wielka Brytania: ks. Glas uznany za winnego, diecezja...

Czemu my także musimy akceptować cierpienie w naszym...

Wiara

Czemu my także musimy akceptować cierpienie w naszym...

Niedziela Palmowa w tradycji Kościoła

Wielki Post

Niedziela Palmowa w tradycji Kościoła

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Tatry: Mandaty za rozświetlenie krzyża na Giewoncie w...

Wiadomości

Tatry: Mandaty za rozświetlenie krzyża na Giewoncie w...

Dziecko we wrocławskim Oknie Życia

Niedziela Wrocławska

Dziecko we wrocławskim Oknie Życia

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Wiadomości

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Małopolskie: Podczas Mszy św. wszedł na ołtarz,...

Wiadomości

Małopolskie: Podczas Mszy św. wszedł na ołtarz,...

Dlaczego Kościół sprzeciwia się stosunkom...

Wiara

Dlaczego Kościół sprzeciwia się stosunkom...