Reklama

Na wiadomość o śmierci profesora

Kazimierzowi Kasiczowi - epitafium

Z naszym Profesorem po latach

Archiwum o. Jana Góry OP

Z naszym Profesorem po latach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, była 8.50. Nigdy nie pozwalam sobie na tak długie spanie. Ale czując przeziębienie i mając świadomość, że moje zajęcia są dopiero po południu, nie nastawiałem budzika, a dolegliwości postanowiłem wyleżeć i przespać, by po południu stanąć do służby. Ale to przebudzenie było tak inne i tak wyraźne, że natychmiast wstałem. W chwilę później dostałem SMS-a: „Ojcze, Tato zmarł dzisiaj o 8.50. Gabrysia”. Odpowiedziałem natychmiast: „Dojrzał do królestwa niebieskiego! Jestem z wami”.
Odchodząc, zdążył jeszcze mnie obudzić i postawić na nogi. Mój kochany Profesor i Wychowawca z liceum w Prudniku. Kiedy poszedłem do zakonu w 1966 r., jemu odebrano wychowawstwo za to, że wychował pasożyta społecznego. Przez wiele lat po maturze nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Ale kiedy Profesor zainicjował zjazdy koleżeńskie naszego liceum, zacząłem się pojawiać w dawnej szkole i odwiedzać Profesora w Białej koło Prudnika, gdzie mieszkał.

Ostatnie spotkanie i ostatni list

Ostatnim razem było to we wrześniu ubiegłego roku. Coś nas tknęło, aby do niego podjechać. Było nas kilku kolegów. Gabrysia, córka Profesora, powiedziała, że Profesor traktuje mnie i mówi o mnie jak o swoim synu. Przy pożegnaniu dostałem słoik miodu z pasieki Profesora. Byłem wzruszony do łez.
Po powrocie do Poznania napisałem list do mojego Wychowawcy z prośbą, aby napisał do nas, swoich dawnych uczniów, przesłanie, coś, co by chciał po sobie zostawić, coś, czym moglibyśmy żyć jako jego uczniowie. Po kilkunastu dniach otrzymałem „wypracowanie” z listem, w którym czytałem:
„Był czas, gdy ja zadawałem Tobie pisemne zadania, musiałem odczytywać Twoje pismo i poprawiać błędy. Teraz Ty zadałeś mi zadanie i Ty musisz je poprawić i ocenić. Ale dobrze Ci tak. Ja mówiłem - nie piszcie dużo, ale mądrze. Ty zażądałeś ode mnie listu długiego. Nie przepisałem listu na komputerze, bo moja drukarka się zepsuła. Z mojego wypracowania weźmiesz, co uznasz za własne.
Chciałem w tym liście słów kilka dodać. Ja w życiu nigdy na siłę nie szukałem wroga. Jeżeli ktoś miał inne poglądy niż moje, to nie był powód do pogardy dla osoby myślącej inaczej. Wierzyłem, że jeśli ktoś myśli błędnie, to ostatecznie życie naprowadzi go na właściwą drogę. Znałem przecież kilku niby-ateistów, ale umierali oni pojednani z Bogiem”.
Jakiż ten Profesor ewangeliczny, pomyślałem. Nie sprzeciwiajcie się złu (por. Mt 5, 39), dość ma dzień swoich utrapień. Swój list kończył zwierzeniem: „Dużo się modlę i wiem teraz, że starość jest między innymi po to, aby nadrobić modlitwy zaniedbane w czasach młodości”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Profesor-legenda

Prof. Kazimierz Kasicz to legenda ziemi prudnickiej, autorytet dla wielu pokoleń, osobowość, wybitny emerytowany pedagog, doktor nauk humanistycznych, autor wielu publikacji, Kresowiak zaślubiony ze Śląskiem, niebywała synteza wiedzy i wrażliwości, człowiek pełen dobroci, pszczelarz, sodalis marianus… a przede wszystkim mój nauczyciel i wychowawca.
Kim był dla nas, uczniów liceum prudnickiego, w latach 1962-66? Jak wiadomo, były to lata terroru komunistycznego. Profesor mimo to dawał nam zdrową naukę.
„Ja, jako polonista, miałem dużo możliwości eksponowania wątków religijnych z utworów literackich, a przemilczania propagandowych sloganów z tzw. literatury realizmu socjalistycznego. Uczniowie moi musieli umieć na pamięć «Bogurodzicę». Wiedzieli, że Matkę Boską Częstochowską i z Ostrej Bramy wielbił Mickiewicz w «Inwokacji» do «Pana Tadeusza», że z odkrywania nowych dróg większym staje się w relacji z Bogiem. Ponadto uczniowie wiedzieli, że stary kapral z «Dziadów», cz. III, miał patent Sodalisa i bronił imienia Maryi, stąd powiedzenie «Wiwat jedyny obrońca Maryi» itd. Uczniowie dobrze wyczuwali moje intencje wątków religijnych. Jeżeli ucznia nie było na lekcji, bo służył w kościele jako ministrant, to nie wpisywałem mu nieobecności albo usprawiedliwiałem bez pytania. Starałem się też prostować fałsze historyczne. Gdy omawiałem literaturę okresu wojny, to wyraźnie podkreślałem okupację niemiecką i sowiecką”.
Jak on to robił? Zwyczajnie. Jednym gestem czy zmrużeniem oka dawał do zrozumienia. Profesor był świetnym aktorem i zajmował się życiem teatralnym na Opolszczyźnie.

Człowiek wiary i modlitwy

Był przede wszystkim człowiekiem głęboko wierzącym. Wiara promieniowała z niego. Zaangażowany w życie społeczne, aktywny również w życiu Kościoła. Działał w Duszpasterskiej Rodzinie Parafialnej.
Cieszył się, że wielu jego uczniów przejęło od niego pasję działalności społecznej dla dobra drugiego człowieka, przejęło patriotyzm, który nie oznacza fanatyzmu, ale umiłowanie własnego narodu, bez pogardy dla ludzi innych narodowości. Cieszył się, że wielu jego uczniów przyjmuje naukę Chrystusa tak pięknie głoszoną przez Jana Pawła II.
Ale co było w nim takiego, że chciało się do niego pojechać i pobyć? Myślę, że było to promieniowanie jego osobowości. Dla nas wszystkich, jego uczniów, był bezinteresownym darem. Był piękną osobowością, ukształtowaną przez wiarę, i dawał nam bezinteresownie siebie. Był darem dla nas i dlatego w nas pozostanie. Był człowiekiem Kościoła i człowiekiem modlitwy. A w nas, wówczas jego uczniach i wychowankach, widział nie tylko materiał do pedagogicznej obróbki, ale przede wszystkim ludzi, i dlatego miał z nami kontakt nie rzeczowy, ale osobowy. Kiedy każdy poszedł w swoją stronę i zapomniał to, czego się nauczył, pozostała pamięć osobowych więzi i relacji, jakie zadzierzgnęliśmy w latach, kiedy Profesor był naszym wychowawcą. Skąd on to miał? Dzisiaj widzę wyraźnie, że z wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego na Wschodzie, skąd pochodził, i z pacierza, który codziennie z rodzicami odmawiał.
Zakończeniem tego wspomnienia niech będą jego własne słowa: „Czas kończyć swoje rozważania. Wiem, że zbliża się czas odejścia mego do wieczności, kiedy to nastąpi, nie wiem. Wierzę, że dobrzy ludzie pomogą mi, gdy sam będę zupełnie bezbronny, a gdy ludzie będą wobec mojej niemocy bezsilni, wtedy stanie przy mnie On, Chrystus, i przeprowadzi mnie przez bramę śmierci do życia lepszego”.

Podziel się:

Oceń:

2011-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Więcej ...

Izabela Kloc: polskie kopalnie mogły zostać zamknięte. Cudem udało się je ocalić

2024-05-01 06:54
Izabela Kloc

Łukasz Brodzik

Izabela Kloc

Polityka unijna mogła w bardzo krótkim tempie doprowadzić do zamknięcia polskich kopalni węgla. Tylko dzięki aktywnej postawie rządu Zjednoczonej Prawicy i polskich eurodeputowanych udało się to zastopować - twierdzi Izabela Kloc, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Więcej ...

Franciszek: wiara „wyzwala” w nas łaskę

2024-05-01 10:08

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

„Wiara wyzwala w nas łaskę i otwiera umysł na tajemnicę Boga” - stwierdził papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej, kontynuując cykl katechez na temat cnót.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Kościół

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Św. Józef - Rzemieślnik

Kościół

Św. Józef - Rzemieślnik

Czy postępuję tak, jak postępowałby Chrystus?

Wiara

Czy postępuję tak, jak postępowałby Chrystus?

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do...

Wiara

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do...

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst