Co o sytuacji w północnoafrykańskich krajach sądzą sami mieszkający tam chrześcijanie? Czy w rewolcie widzą szansę, czy raczej zagrożenie? Głos w sprawie demonstracji w Tunezji i w Egipcie zabrali północnoafrykańscy biskupi, którzy wydali oświadczenie po dorocznym spotkaniu grupy roboczej w Algierze.
W opinii hierarchów, uliczne protesty, które prowadziły do odsunięcia długoletnich liderów politycznych w Tunezji i w Egipcie, nie były motywowane muzułmańską wiarą. - To było domaganie się wolności i godności - podkreślili biskupi z Tunezji, Algierii, Maroko, Libii i Sahary Zachodniej. Zauważyli również, że siłą napędową tego gwałtownego, lecz pokojowego procesu byli ludzie młodzi. W demonstracjach obok siebie stali i muzułmanie, i chrześcijanie, protestując przeciw biedzie, wysokim cenom podstawowych artykułów spożywczych, korupcji i bezrobociu. Duchowi przywódcy mniejszości chrześcijańskiej widzą w tej sytuacji dowód na to, że dialog chrześcijańsko-muzułmański jest możliwy, i upatrują szansy na jego wzmożenie.
Serwis „AsiaNews”, omawiając sytuację w Kairze, podkreślił z kolei rozbieżność między postawą świeckich koptyjskich chrześcijan i ich liderów. Ci drudzy zalecali zachowanie spokoju. Świeccy stali na ulicach ramię w ramię z muzułmańskimi przeciwnikami prezydenta Mubaraka. Zdaniem młodych Koptów, straszenie islamskim fundamentalizmem było wykorzystywane przez Mubaraka w celu osłabienia protestów.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu