Każdemu człowiekowi dał Bóg wstydliwość, aby go wyróżniała od zwierząt i zabezpieczała od życia wyuzdanego. Wstydliwość przeto nie jest ani wymysłem ludzi, ani wynalazkiem religii, lecz jest naturalnym odruchem rozumnej natury ludzkiej, stworzonej przez Boga”. Tak zaczyna się krótki tekst dotyczący mody i moralności. Temat odwieczny, ale z jaką troską nieznany autor (brak podpisu) martwi się, że „dzisiejsze ubiory rażą swoją nieskromnością i niesłychaną próżnością”! Nikt by pewnie dzisiaj nie przypuszczał, że pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku kobieta mogła „świecić golizną i nagością, bo straciła wstydliwość i skromność”. Patrząc przez pryzmat dzisiejszej mody i podejścia współczesnego społeczeństwa do moralności, te problemy sprzed ponad 80 lat mogą wydawać się śmieszne. Ale czy obawy te nie miały swego uzasadnienia? Najbardziej podoba mi się tekst napisany z iskrą humoru - w stylu zapewne charakterystycznym dla tamtej epoki. Te słowa nie wymagają już komentarza.
„Niewolnicą mody jest kobieta; wolna i niewolna; mądra i głupia; dawna i nowa. Każe jej moda włożyć na głowę garnek, rondel, kubeł - włoży go. Każe jej się moda odziać w beczkę stalową (krynolina) - odzieje się, choćby wyglądała jak spuchnięta dynia. Wszystko jedno: modne - jest dla niej zawsze piękne, gustowne, choćby było śmieszne, potworne. I niewolnicą błyskotek, gałganków jest kobieta. Dość widzieć, jak jedna kobieta lustruje drugą od góry do dołu, od dołu do góry, badawczo, krytykuje albo zazdrośnie, by zrozumieć jej niemoc i pożądliwość wobec błyskotek i gałganków”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu