Reklama

Jak w soplicowskim dworku

Szkoła, do której uczęszczał Stefan Wyszyński. Obecnie - Muzeum Lat Dziecięcych Prymasa Tysiąclecia w Zuzeli

Milena Kindziuk

Szkoła, do której uczęszczał Stefan Wyszyński. Obecnie - Muzeum Lat Dziecięcych Prymasa Tysiąclecia w Zuzeli

W domu Wyszyńskich w Zuzeli wisiały portrety wybitnych Polaków: Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego. Historia była na wyciagnięcie ręki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Książka „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej kończy scena, w której Barbara Niechcic pyta starego Szymszela, czy widzi drogę, a on mówi jej na to: „Konie idą na pamięć”.
Prymas Wyszyński też tak jechał na swoje ukochane Podlasie - „na pamięć”. Bo kraj lat dziecięcych i droga do domu na zawsze pozostają w pamięci. To ta ziemia stanowiła podwaliny pod całe jego życie. „Święta i czysta” - by użyć słów Mickiewicza. Bo któż tam mieszkał? Sprzymierzeńcy pewni: matka, ojciec, rodzeństwo, sąsiedzi dobrzy. Bez nich niepodobna zrozumieć wielkiego Prymasa. Stąd wyruszył w świat. Stąd czerpał siłę i przywiązanie do takich wartości, jak prawda i wierność. Dlatego w jego kazaniach tak wiele szacunku dla ziemi podlaskiej, jej odrębności, dumy z przodków, poszanowania tradycji, narodowej kultury. I miłości. „Czuję się wielkim dłużnikiem wobec ziemi, której chleb jadłem od dzieciństwa i wobec wszystkich, wśród których żyłem” - powie po latach Wyszyński.

Dorastał do polskości

Reklama

W miejscu urodzenia Prymasa Tysiąclecia, w Zuzeli nad Bugiem, nie ma już dzisiaj nikogo, kto by go pamiętał. Niedawno zmarł ostatni z sąsiadów, który znał rodzinę Wyszyńskich. Nie ma już również domu, który stał przy drodze, naprzeciw kościoła. Spłonął podczas II wojny światowej. Ale został odtworzony w miejscowym Muzeum, po którym oprowadza turystów przewodniczka, s. Teresa z bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. - Wyszyńscy dzielili dom z miejscowym wikariuszem, była to bowiem część budynku parafialnego, tzw. organistówka - tłumaczy.
Zajmowali dwa pokoje (w jednym była kuchnia). Otrzymali je dlatego, że ojciec pracował w zuzelskiej parafii jako organista. Była to wówczas posada szanowana, pozwalająca na utrzymanie rodziny. Dlatego u Wyszyńskich biedy nie było. Żyli przeciętnie, może trochę lepiej od pozostałych rodzin w Zuzeli.
Ślady rodzinnej tradycji od razu rzucają się w oczy, gdy wchodzi się do zrekonstruowanego mieszkania: na wprost stoi pianino, a obok ligawka, czyli używany na tych terenach drewniany instrument muzyczny w formie trąby, niemal dwumetrowy, z wydrążonego pnia. - Taką ligawką organista zwoływał mieszkańców wsi na roraty - opowiada przewodniczka i daje mi na chwilę ciężki instrument do ręki.
Drugie pomieszczenie to królestwo dzieci (przy oknie stoją kołyski) i matki. Na dużym kaflowym piecu - żeliwne garnki, czajnik. Obok drzwi - kołowrotek, na którym przędła matka. I dzieża do wyrabiania chleba. Tradycją domu było, że kiedy komuś chleb upadł na podłogę, od razu trzeba było go podnieść i ucałować. Znamienne, że później Wyszyński jedną ze swoich książek zatytułował „Kromka chleba”.
O atmosferze domu rodzinnego świadczy też biblioteczka - cała zapełniona książkami, głównie klasyką literacką. W świat bohaterów narodowych, ale także narodowej historii, od małego wprowadzał Stefana ojciec. Pamięć o poprzednich pokoleniach uważał za niezbędną i tę prawdę wpajał synowi. Wyszyńskiemu tak utkwiło to w pamięci, że później przy wielu okazjach odwoływał się do przekazów z dzieciństwa.
Ojciec Stefana Wyszyńskiego na wiele sposobów uczył patriotyzmu. Często zabierał syna w odległe lasy, by pod osłoną nocy potajemnie stawiać krzyże na grobach powstańców styczniowych. Chłopiec czuł, że to wydarzenie ma w sobie jakąś tajemnicę i wiedział, że nie wolno nikomu o tym mówić. W Zuzeli dorastał do polskości.
Organista z Zuzeli zachęcał również swego syna Stefana do czytania historii Polski. I chłopak chętnie zgłębiał narodowe dzieje, mając świadomość, jak sam później mówił, „że była to książka zabroniona, nie wolno było przechowywać jej w domu, ale ojciec był człowiekiem tak oddanym sprawom Narodu, że narażając się na prześladowania, nie lękał się uczyć swoich dzieci historii Polski, choćby potajemnie”.
U Wyszyńskich, jak w soplicowskim dworku, wisiały też portrety wybitnych Polaków: Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego. Historia była na wyciągnięcie ręki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czarna i Biała Pani

Reklama

W takim domu Stefan Wyszyński przyszedł na świat. Gdy się urodził - 3 sierpnia 1901 r. - Polska była pod zaborami. Zuzela - pod panowaniem cara. Stąd metryka chrztu przyszłego Prymasa spisana jest w języku rosyjskim.
Na tych terenach Polacy odczuwali brutalne restrykcje popowstaniowe. Prześladowania, więzienia, konfiskaty majątków, branki do armii carskiej, rusyfikację. Jednak życie codzienne toczyło się jakby na przekór zaborcy. Mieszkańcy zachowali swój śpiewny język, narodową pamięć i wiarę przodków.
Właśnie wiara mieszkańców Zuzeli urzekała Stefana. Jako Prymas powiedział kiedyś (jakby na przekór tym, którzy nie doceniają tzw. pobożności ludowej lub uważają ją za fasadową czy jedynie tradycyjną): „Pamiętam do dziś ludzi prostych, których obserwowałem jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą”.
Na ścianach rodzinnego domu Wyszyńskich wisiały dwa religijne obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej (można je dzisiaj zobaczyć w zuzelskim Muzeum). Kardynał Wyszyński tak mówił o nich: „I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się, długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga biała? To są najbardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości”.
Dom Wyszyńskich z nabożeństwem czcił Maryję. Matka Stefana lubiła jeździć do Ostrej Bramy, a ojciec na Jasną Górę. Kiedy powracali z pielgrzymki, chłopiec pełen ciekawości chłonął ich opowieści. „Jako mały brzdąc - wyznał kiedyś kardynał Wyszyński - podsłuchiwałem to, co stamtąd przywozili. A przywozili bardzo dużo, bo oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej - i jeżeli co na ten temat ich różniło, to wieczny dialog - która Matka Boża jest skuteczniejsza: czy Ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy Ta, co Jasnej broni Częstochowy”.
Kult Maryjny rodzinnego domu wywarł ogromny wpływ na osobowość i przyszłą formację religijną Stefana. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt, że w domu Wyszyńskich żyło się pobożnie, codziennie na kolanach wspólnie odmawiano cały pacierz. Po polsku. Na przekór rusyfikacji.

Inny kościół, ta sama parafia

Gdy wjeżdża się do Zuzeli od strony Warszawy, po prawej stronie widać kościół. Wprawdzie nie ten sam, który pamiętał z dzieciństwa Wyszyński (tamten, drewniany, XVIII-wieczny, na początku XX wieku został rozebrany; w latach 1908-1913 obok powstała nowa, murowana świątynia). Jest to jednak ta sama parafia, w której został ochrzczony i do której należał Stefan.
Nad budową tego kościoła czuwał ojciec Wyszyńskiego. Prowadził rachunki, kontrolował prace gospodarcze. Siedmioletni wtedy Stefan zapamiętał, że „ojciec prowadził rozmowy z murarzami i majstrami”. Sam również pomagał - razem z murarzami nosił cegły.
Świątynia do dziś nosi wezwanie Przemienienia Pańskiego. W jej wnętrzu znajduje się chrzcielnica, przeniesiona ze starego kościoła, z której, jak wspomni po latach Prymas, „kapłan, sędziwy ks. Antoni Lipowski, ówczesny duszpasterz tej parafii, czerpał wodę chrzcielną, aby obmyć mnie i moje trzy siostry”.
Dzisiaj przed kościołem stoi pomnik kard. Wyszyńskiego - Prymasa Tysiąclecia Nauczyciela Narodu.

Jak Stefan spalił lalki

Naprzeciw kościoła, po drugiej stronie drogi, znajdowała się szkoła powszechna, do której od 1908 r. uczęszczał mały Stefanek. Obecnie również jest zrekonstruowana w Muzeum w Zuzeli. Ławki w klasie stoją w dwóch rzędach. Na ścianie - tablica, a nad nią portret cara Mikołaja II. To na jego oblicze musieli patrzeć uczniowie, gdy uczyli się rosyjskiego, matematyki, elementów polskiego i religii (innych przedmiotów w programie nauczania nie było).
W domu zaś jako dziecko Stefan lubił bawić się z siostrami: Natalią, Stanisławą i Janiną. Czuł nad nimi pewną przewagę, zwłaszcza że był wśród dzieci Wyszyńskich jedynym potomkiem płci męskiej. Kiedyś jednak w czasie zabawy tak bardzo się na dziewczynki zdenerwował, że rozpruł ich szmaciane lalki i spalił w piecu. Gdy ojciec zabierał się do wymierzenia za to synowi surowej kary, chłopak schował się pod pianino. A wszystkie trzy siostry solidarnie stanęły wtedy w obronie brata. „On się poprawi, nawróci…” - przekonywały ojca. „Jak widzicie, nawróciłem się!” - żartował później w jednym z kazań prymas Wyszyński.

„Cicho, pan organista gra…”

Dom rodzinny Prymas utracił bardzo wcześnie. Kiedy skończył osiem lat, rodzina wyprowadziła się z Zuzeli. Zaraz potem zmarła matka Stefana, Julianna Wyszyńska. Podczas porodu kolejnej córeczki. Tydzień później zmarło też dziecko.
Tuż przed śmiercią matki miało miejsce dziwne zdarzenie. Żegnając się ze Stefanem, powiedziała do niego: „Stefan, ubieraj się”. Chłopiec był święcie przekonany, iż matce chodziło o jego zdrowie. Była jesień i dni stawały się coraz chłodniejsze. Gdy włożył palto, matka powiedziała do niego raz jeszcze: „… ale nie tak. Inaczej się ubieraj”.
Zdezorientowany Stefan spojrzał na ojca. „Później ci to wyjaśnię” - usłyszał.
Dopiero po latach zrozumiał, że matka - tak symbolicznie - troszczyła się, aby „ubierał się” w prawdziwe wartości, przygotowujące do wyboru życiowej drogi. Chciała, aby jej syn podobał się Bogu i przywdział szaty kapłańskie.
Śmierć matki bez wątpienia była cezurą w jego życiu. Najbardziej bolesnym zdarzeniem w dzieciństwie. Odtąd życie nie oszczędzało Stefana. Nic więc dziwnego, że lata spędzone w Zuzeli określał jako najszczęśliwszy okres w życiu. Mimo że było to jedynie osiem lat. „Zdawałoby się tak mało, ale dziecięca pamięć jest szczególnie świeża i wrażliwa” - jak sam napisał.
Z ojcem prymas Wyszyński związany był przez całe dorosłe życie. Przez ostatnie lata znów razem mieszkali: w rezydencji Arcybiskupów Warszawskich przy Miodowej. A kiedy ojciec Prymasa umarł, kard. Wyszyński często wchodził do jego pokoju, modlił się, a potem mówił półgłosem: „Cicho, pan organista gra…”.

Podziel się:

Oceń:

2011-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Rzym: Włosi poruszeni historią Ulmów

2025-01-29 15:38
Spotkanie w Rzymie poświęcone książce “Uccisero anche i bambini”

Vatican News

Spotkanie w Rzymie poświęcone książce “Uccisero anche i bambini”

Przykład polskiej, błogosławionej Rodziny Ulmów dowodzi, że istnieje miłość, która nie stawia żadnych warunków, która wykracza poza ludzką logikę. Tę historię trzeba opowiadać we Włoszech - mówili 28 stycznia wieczorem uczestnicy spotkania w Rzymie na temat książki „Zabili nawet dzieci”. Historia z czasów II wojny światowej, o której opowiedzieli autorzy książki ks. Paweł Rytel-Andrianik i Manuela Tulli, wstrząsnęła publicznością w Wiecznym Mieście.

Więcej ...

Kościół będzie miał nową świętą i sześciu błogosławionych męczenników

2025-01-28 13:06

Adobe Stock

Papież Franciszek przyjął na prywatnej audiencji kard. Marcello Semeraro, prefekta Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych i zezwolił na promulgację dekretów uznających cud za wstawiennictwem bł. Vincenzy Marii Poloni, założycielki Instytutu Sióstr Miłosierdzia, oraz męczeństwo pięciu Braci Mniejszych, zamordowanych w 1597 r. w USA, i marysty Lycarione Maya, zamordowanego w 1909 r. w Barcelonie.

Więcej ...

Przeżyć czy przeżuć?

2025-01-29 16:39
Przedstawienie Bożonarodzeniowe w SP nr 17 we Wrocławiu

Marzena Cyfert

Przedstawienie Bożonarodzeniowe w SP nr 17 we Wrocławiu

Dobiega końca czas jasełek, kolęd i bożonarodzeniowych koncertów. W Szkole Podstawowej nr 17 we Wrocławiu uczniowie klas 5 i 6 przygotowali wyjątkowe przedstawienie, z przesłaniem na cały rok.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Błogosławiona Bolesława Lament

Niedziela Podlaska

Błogosławiona Bolesława Lament

Jest petycja o dymisję Nowackiej. To pokłosie jej słów...

Wiadomości

Jest petycja o dymisję Nowackiej. To pokłosie jej słów...

Znalazło się nagranie z

Wiadomości

Znalazło się nagranie z "przejęzyczeniem" Nowackiej....

Zmarł ks. Zbigniew Sobolewski - dyr. Dzieła Pomocy

Kościół

Zmarł ks. Zbigniew Sobolewski - dyr. Dzieła Pomocy "Ad...

Kielecka Kuria zgłosiła do prokuratury możliwość...

Niedziela Kielecka

Kielecka Kuria zgłosiła do prokuratury możliwość...

Biskup Ważny ukarał księdza, który chodził po...

Kościół

Biskup Ważny ukarał księdza, który chodził po...

Trzeba prosić Boga o dobre oczy, aby widzieć i docenić...

Wiara

Trzeba prosić Boga o dobre oczy, aby widzieć i docenić...

Kanclerz Uniwersytetu Szczecińskiego przyznał, że są...

Wiadomości

Kanclerz Uniwersytetu Szczecińskiego przyznał, że są...

Warszawa: Muzeum Sztuki Nowoczesnej promuje deprawację i...

Wiadomości

Warszawa: Muzeum Sztuki Nowoczesnej promuje deprawację i...