Taki obraz kryzysu kultury, o którym mówił papież Jan Paweł II, zaprezentował Wrocław, gdzie 11 września br. zakończył się Europejski Kongres Kultury. Wydarzenie to było od miesięcy zapowiadane jako jedno z najważniejszych podczas polskiej prezydencji w 2011 r., zorganizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Narodowy Instytut Audiowizualny i Urząd Miasta Wrocławia. Kilkuset artystów, naukowców, filozofów. Ponad 100 wydarzeń - debat, koncertów, spektakli, a wszystko to pod hasłem: „Sztuka jako narzędzie zmiany społecznej”. Była to także okazja, aby zaprezentować polską kulturę Europie i światu, aby chrześcijańscy szefowie wymienionych instytucji zatroszczyli się o elementy kultury chrześcijańskiej w programie kongresu. Okazję tę jednak zmarnowano.
W przestrzeni kongresu ewidentnie zabrakło przesłania, które jest konstytutywne dla kultury Europy: przesłania o antyku i Biblii - źródłach tej kultury. Organizatorzy kongresu propozycje ułożenia takiego programu, aby wartości chrześcijańskie były poruszane w sferze kultury, uznali za dogmatyczne i propagujące ideologię, a przesłanie kongresu winno być „uniwersalne”. Ale czemu się dziwić, skoro - jak pisze Bronisław Wildstein, komentując kongres - „sztuka XX wieku to w dużej mierze zakwestionowanie chrześcijańskiej cywilizacji”. Jakże znamiennie w tym kontekście brzmią słowa wypowiedziane dzień po zakończeniu kongresu przez abp. Józefa Michalika w Gietrzwałdzie, że „Polska powinna zatroszczyć się o to, aby zginęło getto katolickie”.
Od czasów Cycerona kulturę rozumiano jako uszlachetnianie ludzkiego umysłu. To, co jednak dzieje się obecnie za sprawą postmodernizmu i europejskich „salonowych ekspertów” w sferze kultury, to ideologicznie destrukcyjny nihilizm. Z ostrą krytyką kongresu wystąpił poseł Kazimierz Ujazdowski (PiS), mówiąc, że „logika kongresu eliminuje to, co w polskiej kulturze żywe i istotne. To zamysł wykluczający możliwość prawdziwej konfrontacji poglądów i idei. Zamiast tego mamy popisy neomarksistów, których wypowiedzi przypominają czasy, gdy ZSRR dyrygował częścią europejskiej lewicy”. Próbę usprawiedliwienia podjął minister Bogdan Zdrojewski: „To nie jest kongres, na który resort kultury zaprasza. To jest kongres, na który rejestrują się goście, którzy chcą tu przybyć (...). Są szefowie najważniejszych festiwali, wydarzeń kulturalnych”.
Jednak linię programową kongresu wyznaczają nie zarejestrowani uczestnicy, ale przede wszystkim zaproszeni prelegenci. To wokół ich wystąpień toczą się kongresowe dysputy. 40 proc. mieszkańców Europy to katolicy, a skoro to był europejski kongres, dlaczego nie zaproszono przedstawicieli Papieskiej Rady ds. Kultury z Watykanu czy choćby przedstawiciela Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, napiętnowanego ostatnio bp. Wiesława Meringa, jako reprezentantów środowisk religijnych. Na marginesie warto wspomnieć, że kiedy bp Mering wezwał do obywatelskiego protestu (wstrzymania opłacania abonamentu) przeciw telewizji publicznej promującej satanistę „Nergala”, podniosły się głosy oburzenia, ale nie przeciw skandalizującemu pseudoartyście, lecz przeciw biskupowi, a przecież obywatelski protest to sprawdzona w świecie metoda, aby wywrzeć społeczny nacisk na instytucję. Telewizja publiczna zamiast kreować kulturę, promować wartości chrześcijańskie, co ma wpisane w swoją misję, promować będzie w jesiennej ramówce satanistę i skandalistę.
Europejscy „salonowi eksperci” z odpowiednim gustem (poprawnym politycznie i ideologicznie) kreatywnie zadbali, by uczestnicy kongresu byli w pełni ukontentowani kulturą promującą dzieła artystów bez głębszego przekazu, choć były i cenne wyjątki. Taka jest, niestety, tendencja europejskiej kultury i już nikogo nie dziwi, że Dario Fo dostaje literackiego Nobla za maoizm. Wielcy nobliści pewnie przewracają się w grobach i dziękują Bogu, że przyszło im żyć w czasach w miarę normalnych, kiedy sztuką było tworzenie piękna.
Nie ma Wrocław szczęścia do kongresów kultury. Poprzedni zideologizowany Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju odbył się w 1948 r. i był zorganizowany przez komunistów. Po 63 latach dobór prelegentów pokazał, że historia lubi się powtarzać i lewicowi twórcy zdominowali wydarzenie. Wrogowie Europy chrześcijańskiej zawsze byli przekonani o swoim geniuszu. I jak przed laty, tak i dziś odsunięto chrześcijan jak najdalej od oświeconych „mędrców postępu”. Historia kultury Europy bardzo mocno zakorzeniona jest w chrześcijaństwie. Mimo że świat staje się coraz bardziej pogański, nie da się zaprzeczać faktom. Od 1989 r. środowiska liberalne, lewackie uzyskały decydujący wpływ na kształtowanie opinii publicznej w kraju. Rozpoczęto ofensywę społeczno-obyczajową, transformację społeczeństwa polskiego na wzór, obraz i podobieństwo tzw. społeczeństw zachodnich, gdzie zacne idee tolerancji i wolności sprowadzono do absurdu w imię poprawności politycznej, gdzie nie zauważa się wielkiego zagrożenia demograficznego, ale i kulturowego imigrantów trwających w cierpliwym oczekiwaniu, aby zmieniać kontynent po swojemu, tzn. według wskazań Koranu.
Warto na zakończenie przytoczyć słowa Jana Pawła II skierowane do uczestników III Międzynarodowego Forum Fundacji im. Alcide De Gaspariego 23 lutego 2002 r., które zadedykować można naszym liderom życia społecznego, biorącym odpowiedzialność za Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu: „Myśląc o Europie, troszczę się przede wszystkim o to, aby zachowała ona swoje chrześcijańskie dziedzictwo i pozwoliła mu owocować. (...) Wielka część dorobku Europy w dziedzinie prawa, literatury, sztuki i filozofii nosi znamię chrześcijaństwa, i osiągnięć tych nie sposób w pełni zrozumieć i docenić, jeśli nie spojrzy się na nie z perspektywy chrześcijańskiej. Także sposób myślenia i odczuwania, wypowiadania się i zachowania narodów europejskich uległ głębokiemu wpływowi chrześcijaństwa. Niestety, w połowie ubiegłego tysiąclecia rozpoczął się, a od XVIII wieku rozwinął na szeroką skalę proces laicyzacji, zmierzający do wykluczenia Boga i chrześcijaństwa z wszystkich dziedzin życia ludzkiego. (...) Stary Kontynent potrzebuje Jezusa Chrystusa, by nie zagubić swej duszy i nie utracić tego, co w przeszłości uczyniło go wielkim i co jeszcze dziś czyni zeń przedmiot podziwu innych narodów”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu