Pewnego dnia Jezus usłyszał starannie przygotowane i gładko wydeklamowane pytanie: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?” (Mt 22,16-17). Zrozumiałe, że skrupulatni w rozstrzyganiu tysięcy kazusów faryzeusze byli bardzo precyzyjni w stawianiu pytań. Również tych podchwytliwych. Jezus jednak nie musiał oferować im grosza za ich myśli. Przejrzał je na wylot. Bogu, co boskie, Cezarowi, co cesarskie - odpowiedział. Już wtedy wiedział - wbrew przekonaniom bywalców Wall Street - że nie pieniądz rządzi światem. Nie pieniądz, ale miłość.
Zwolennikom apokryfów wydawało się, że podczas „ukrytego życia” Jezus powędrował do dalekiej Azji. Może do Indii, może do Chin. I choć dziś nikt rozsądny nie wierzy w te irracjonalne przypuszczenia, przyznać trzeba, że Jezus antycypował w swym nauczaniu późniejsze chińskie powiedzenia: „Pieniądz może kupić zegarek, ale nie może kupić czasu. „Pieniądz może kupić dom, ale nie może kupić rodziny”. „Pieniądz może kupić lekarza, ale nie może kupić zdrowia. Pieniądz może kupić łoże, ale nie może kupić snu”. „Pieniądz może kupić seks, ale nie może kupić miłości”. „Pieniądz może kupić pozycję, ale nie może kupić szacunku”. „Pieniądz może kupić książkę, ale nie może kupić wiedzy”. Gdy analizuję Jezusowe: „co boskie - Bogu, co cesarskie - cesarzowi” (por. Mt 22, 21), w myślach przyznaję Mu rację. Gdy zastanawiam się nad chińską mądrością wyrażoną w przytoczonych wyżej zdaniach - w myślach przyznaję rację skośnookim Azjatom. W myślach - tak. A w praktyce? Grosz za twoje myśli…
Pomóż w rozwoju naszego portalu