Prawie 2 tys. osób uczestniczyło we Mszy św. za zmarłych 1
listopada na cmentarzu bohaterów roku 1920 w Radzyminie. Liturgii
przewodniczył ordynariusz warszawsko-praski bp Kazimierz Romaniuk.
Deszcz nie przeszkodził wiernym w nawiedzaniu grobów
najbliższych. Ukryci pod parasolami, ciasnym kręgiem otoczyli cmentarną
kaplicę, w której sprawowana była Eucharystia. Na radzymińskim "nowym"
cmentarzu, obok zbiorowych mogił żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej,
znajdują się bowiem liczne grobowce cywilnych mieszkańców miasta,
grzebanych tu po II wojnie światowej.
Stojącym między grobami swoich najbliższych bp Romaniuk
przypomniał w homilii rzeczy ostateczne człowieka. Stwierdził, że
tym, co najbardziej pewne w naszej doczesności, jest śmierć. Wprawdzie
ludzie wiele wysiłku i pieniędzy poświęcają, aby ją odsunąć w czasie,
ale i tak przyjdzie ona na pewno. A że nie wiadomo, kiedy to nastąpi,
powinniśmy być na nią zawsze przygotowani. - Sąd Boży - mówił bp
Romaniuk - jest sądem najwyższej instancji, od której nie ma już
odwołania. Nie można mu zarzucić niesprawiedliwości, a rozprawa przed
tym sądem będzie mieć charakter publiczny. Niebo - ciągnął kaznodzieja
- jest oglądaniem Boga, zgodnie z obietnicą daną ludziom czystego
serca. Również czyściec jest niebem, tylko odłożonym w czasie. Piekło
zaś to cierpienie spowodowane odrzuceniem Boga. Odnosząc się do pytań
teologów epoki średniowiecza o liczbę zbawionych i potępionych, Biskup
stwierdził, że Biblia ukazuje nieprzeliczone rzesze zbawionych, wśród
których i my mamy szansę się znaleźć. I zakończył zachętą: - Żyjmy
zatem tak, byśmy znaleźli się wśród świętych.
Z powodu ulewnego deszczu nie odbyła się tego dnia procesja
żałobna. Odprawiono ją następnego dnia na tzw. starym cmentarzu.
Parafia w Radzyminie jest jedną z niewielu, która opiekuje się równocześnie
dwoma miejscami katolickiego pochówku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu