Reklama

Urodzona po raz drugi

Publiczność kocha Stanisławę Celińską za to, że jest taka, jaka jest. A nie wszyscy wiedzą, że jest kobietą po przejściach. I że otrzymała prezent od losu nie tylko w postaci kariery, ale i... otrzeźwienia. - Narodziłam się po raz drugi - mówi o sobie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy wychodzi na scenę, by rozpocząć recital, porusza się powoli, nieco ociężale. To nie jest już wiotka Luśka z komedii „Nie ma róży bez ognia” Stanisława Barei. Mocno przytyła, ale jej cielesność nadal pozostaje scenicznym atutem. Przyznaje, że walczy na scenie z niedoskonałym ciałem, ze starym człowiekiem w sobie. I, o dziwo, kiedy zaczyna śpiewać, zdumiewa lekkością, zdaje się górować nad przestrzenią.
Refleksję wzbudza przede wszystkim sposobem artystycznego przekazu. Ale i dobór piosenek nie jest przypadkowy. Wybiera to, co kocha, układając w wiązankę wiersze najwybitniejszych autorów, mówiące o Bogu, człowieku, jego relacjach ze Stwórcą, i rzuca ten bukiet w stronę widowni. A publiczność poruszona głębią tekstów i kunsztem aktorskim czuje, że to jest sztuka największego kalibru. Odnosi wrażenie, jakby jechała w „zaczarowanej dorożce”.

Człowieczy los

Na scenie tylko Celińska, krzesło i stół. Przykrywająca go ażurowa serweta jest czasem zwykłym obrusem, czasem zarzuconą na ramiona lub głowę chustą. Skromny rekwizyt, przy pomocy którego artystka wibracją głosu opowiada nam ciekawie o życiu. Tytuł spektaklu jak w piosence Armstronga „Piękny świat”. Tą piosenką kończy recital. Mówi, że jest to „koncept poetycko-optymistyczny”, który zrodził się w jej głowie, gdy kilka lat temu dopadły ją problemy zdrowotne. - I po raz pierwszy naszła mnie tak głęboka refleksja podsumowująca moje dotychczasowe życie - przyznaje Celińska. Śpiewaną poezją opowiada o samotnym, bezradnym człowieku, który idzie przez życie, szuka Boga i swego miejsca na ziemi. - Przez kolejne pieśni doprowadzam go do momentu, w którym odnajduje wiarę, nadzieję i miłość - wyjaśnia Celińska. To opowieść o człowieku, który z mroku wychodzi do światła. Tym spektaklem przekazuje prawdę, że wiara jest esencją życia. Mądre teksty: Kochanowski, Poświatowska, Okudżawa… Ile trzeba przejść w życiu, żeby je tak zaśpiewać? Sporo.
Popularne jest wśród aktorów powiedzenie, że do sukcesu nie ma windy. Trzeba iść po schodach. Ale jej kariera rozwijała się błyskawicznie. Przyzna potem, że za szybko, bo to wszystko ją przerosło. - Trudniej odnieść sukces, niż ponieść klęskę. Ale klęska mobilizuje. Natomiast sukces obezwładnia. To jest bardzo niebezpieczny moment w życiu każdego człowieka. Ja również miałam takie trudne chwile, kiedy zaniedbałam siebie, swoje zdrowie, swoją kondycję. Straciłam poczucie dyscypliny, które wcześniej miałam - przyznaje ze szczerością.
Pracowała na najwyższych obrotach, w pożarze emocji, towarzyszył jej aplauz publiczności, a ciągle miała wrażenie, że się nie sprawdza, nie jest dość doskonała, bo przecież była perfekcjonistką. Niepostrzeżenie jej życie zaczęło przypominać chodzenie po linie, a z liny czasem się spada. W świecie artystycznym nawet dość często. Nie każdy potrafi się podnieść z tego upadku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pracowała, aż furczało

W roku 1969 kończy studia w warszawskiej PWST pod kierunkiem Ryszardy Hanin. I natychmiast staje się dzieckiem szczęścia. Młoda, smukła, urokliwie piegowata i piekielnie uzdolniona. Debiutuje u Wajdy w „Krajobrazie po bitwie”, gdzie znakomicie zagrała Ninę, młodą Żydówkę, której bliskich wymordowali Niemcy. Wyjazd z filmem na Festiwal w Cannes, czerwony dywan dla gwiazd, nominacja do nagrody. Włoska prasa po projekcji napisze, że to Celińskiej należała się za tę rolę Złota Palma, chociaż nagrodzono inną aktorkę. Potem zaczęło się czyste szaleństwo, była rozrywana przez filmowców. W warszawskich teatrach grała u Erwina Axera, Jerzego Kreczmara, Zygmunta Hübnera, Helmuta Kajzera. Partnerowała Tadeuszowi Łomnickiemu i swojej profesor Ryszardzie Hanin. Dziewięć lat po „Krajobrazie po bitwie” zagra u Wajdy w „Pannach z Wilka”. Ale wcześniej będzie Agnieszką Niechcicówną w filmie Antczaka „Noce i dnie” i Luśką u Barei.
Pracowała, aż furczało. Komplikacje zaczęły się, kiedy wyszła za mąż i urodziła dwoje dzieci. Godzenie gry na planie filmowym, spektakli w teatrze i telewizji z rolą żony i matki Oli i Mikołaja nastręczało coraz większych trudności. - „Stasiu, po co ci te dzieci, ty jesteś taką wspaniałą aktorką. Marnujesz czas” - powiedział kiedyś do mnie Wajda - przypomina sobie. Jak to, po co dzieci. To prawdziwe, namacalne życie, a na planie filmowym - fikcja. Chodziła z głową nabitą sprawami jak torpeda, bo przecież próbowała wszystko pogodzić - być najlepszą aktorką i najlepszą matką. Dla niej okazało się to niemożliwe. Jak mówi, przestała sobie radzić. To wszystko ją przerosło. Działo się zbyt szybko. I było jak stąpanie po cienkim lodzie. W pewnym momencie lód się załamał. Zaczęła pić. Wpadła w otchłań nałogu. To przewróciło jej życie do góry nogami.

Reklama

W szponach nałogu

Zawalała próby, bo zawieruszyła się gdzieś w barze, wypiła za dużo. A w teatrze koledzy czekali. Nie można było na nią liczyć. W pewnym momencie telefon z propozycjami przestał dzwonić. Reżyserzy postawili na niej krzyżyk. Zawodowo była skończona. Pieniądze nie płynęły już wartkim strumieniem. Małżeństwo się rozpadło, a córka wyznała jej niedawno, że na podwórku dzieci dokuczały jej i nazywały matkę pijaczką.
Dlaczego wpadła w szpony nałogu i to na prawie sześć lat? Tego dokładnie nie wie. Mówi, że może alkoholizm miała w genach, bo jej ojciec - pianista - nie wylewał za kołnierz i alkohol w ich mieszkaniu na warszawskiej Pradze był stale obecny. Przypomina sobie, że wokół ludzie też pili. Urodziła się w 1947 r., jej wczesne dzieciństwo przypadło na lata powojenne, pamięta, że ludzie alkoholem pomagali sobie odreagować traumę wojny.
A może uzależniła się wtedy, gdy wychowująca ją babcia prosiła małą Stasię, by z ustawionego wysoko na kredensie gąsiorka ściągała rurką do butelki wino z róży? - Przełykałam wtedy trochę tego wina, bo było słodkie i smaczne - przyzna w telewizyjnym wywiadzie.
Co zaważyło? Niezbadane są meandry ludzkiej duszy. Piła prawie sześć lat. Piciu towarzyszył wstyd. Przez prawie sześć lat brała cięgi i usiłowała się bezskutecznie wziąć w garść. Powie, że czasami czuła się jak menel. Trzeźwa czy pijana żarliwie modliła się o otrzeźwienie. Przyzna, że dopóki wszystko się udaje, Bóg wydaje się niepotrzebny. Na szczęście była osobą wierzącą.
- Byłam na dnie. Nikt nie mógł mi pomóc. Wołałam do Boga: Ratuj mnie! - wyzna publicznie. Przyzna też, że w pewnym momencie skapitulowała. Pomyślała, że skończy ze sobą z głową w piekarniku. - Jak poetka Sylwia Plath - doda. To był spazm rozpaczy. I… wtedy zadzwonił telefon. Ślusarz, jeden z pracowników technicznych teatru, zapragnął akurat w tym momencie zapytać, jak ona się czuje i co u niej słychać. Przypadek?

Drugi cud

Pewnego dnia odstawiła na sklepową półkę włożone już do koszyka i zapłacone piwo. Poczuła, że już go nie wypije. Nie ma takiej potrzeby. - To był cud. Wyszłam z alkoholizmu bez odwyku, leków, odtruwania, grup AA. Mnie w wyjściu z tej choroby bardzo pomogła wiara w Chrystusa - mówi Celińska. Okazuje się, że niemożliwe jest możliwe.
Celińska jest przykładem, że z każdej dobrej drogi można zbłądzić, a z każdej złej - zawrócić. Że w życiu człowiek uczy się nie ze zwycięstw, ale z porażek. I tego, że - jak powiedział Kierkegaard: „Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, a wraz z nią przenosimy góry”. A do prawdziwego sukcesu nie ma windy. Trzeba iść po schodach. Zaczęła znów grać. Odzyskiwać zaufanie wątpiących w jej trzeźwość reżyserów. Nawet w dniach choroby nie mogła sobie pozwolić na odmowę występów, bo pomyślano by, że znów zapiła. Zrobiła furorę na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, śpiewając „Song sprzątaczki” Jonasza Kofty. Nie zawahała się wykorzystać jakże zmienioną teraz swoją fizyczność do parodii. Zaczęła grać rólki portierek, ciotek i wiejskich bab. Jest znakomita w komediowym serialu „Mamuśki”. Wróciła do teatru, filmu i na estradę. Inna, dojrzalsza, z bagażem trudnych doświadczeń. - Pan Bóg dał mi na początku bardzo dużo, ale ja swój talent w pewnym sensie zmarnowałam i musiałam wrócić do punktu zerowego - wyznaje.
Nie zmarnowała. Reżyser Krzysztof Warlikowski, który uwielbia z nią pracować, bo wciąż przynosi nowe pomysły, mówi, że wszystkie jej role są budowane na tym, co przeżyła. - Nie wyobrażam sobie, żeby mogła zrobić coś teoretycznie. Staszka doskonale rozumie, że jak długo nie odniesie się do własnego życia, tak długo nic się w jej sztuce nie pojawi - twierdzi reżyser. To prawda. Dlatego tak przejmujące jest również jej śpiewanie o ludzkim losie i szukaniu Boga. Tego śpiewania jest teraz więcej niż kiedykolwiek.
W jej wieku dokonuje się bilansu porażek, wyciąga z nich wnioski i chce się jeszcze przekazać je innym. Dlatego w sytuacji, gdy profanacje krzyża nazywa się u nas ostatnio formą „artystycznego wyrazu”, warto przypomnieć, że Celińska powiedziała, iż „w imię sztuki” pewnych rzeczy nie zrobi, bo nie wszystko jest na sprzedaż. Gdy miała zagrać osobę, która w sposób obraźliwy odnosi się do Chrystusa, łącznie z pluciem na krzyż, odmówiła i zrezygnowała z roli. Nie pije już 22 lata. Z dziećmi i wnukami ma znakomity kontakt. Jest jedyną polską aktorką, która publicznie przyznała się do alkoholizmu. A publiczność wciąż ją kocha.

Podziel się:

Oceń:

2011-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

2024-04-29 14:07

Graziako

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

Więcej ...

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42
Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

Więcej ...

Francja: siedmiu biskupów pielgrzymuje w intencji powołań

2024-04-29 17:49

Episkopat Flickr

Biskupi siedmiu francuskich diecezji należących do metropolii Reims rozpoczęli dziś pięciodniową pieszą pielgrzymkę w intencji powołań. Każdy z nich przemierzy terytorium własnej diecezji. W sobotę wszyscy spotkają się w Reims na metropolitalnym dniu powołań.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Wiara

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Kościół

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego...

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

Aspekty

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...